Daj czas czasowi - usłyszałem na jednym z pierwszych mityngów. Byłem bliski popukania się w czoło.
Przeprowadziłem się z wielkiego miasta do dużo mniejszego - na tyle blisko, by można było tam pracować, skorzystać z oferty kulturalnej, aczkolwiek na tyle daleko, żeby nie czuć wpływu.
W dużym mieście spieszę się - na tramwaj, żeby zdążyć na „późnym żółtym”, przejść na drugą stronę ulicy. Zauważyłem, że w moim mieście się nie spieszę: umówiłem się, to idę i będę wtedy, kiedy dojdę. Ktoś, z kim się umówiłem, poczeka.
Jestem za stary, żeby się spieszyć - zwykłem mawiać od jakiegoś czasu.
Bynajmniej, nie czuję się stary. Mam w sobie więcej chęci życia, niż - mam wrażenie - młodzież. Mam ciekawość dziecka. Potrzeby nastolatka. Dojrzałość mężczyzny. Poczucie humoru inteligentnego człowieka, który umie się z siebie śmiać. I bez żalu wyrzekam się przymiotów młodości. Mam czas, żeby go dać czasowi.
Komentarze