Kiedyś kolega na mityngu opowiadał o imprezie firmowej. Jak to na imprezach firmowych, ludzie zaczęli popijać, dyskutować i jego wciągać w dyskusje.
Mogłem pójść - powiedział. - Pomyślałem jednak: co możesz zrobić, żeby pomóc, teraz, tutaj. To poszedłem do kuchni i nosiłem talerze.
Zapamiętałem tę historię, bo pokazała mi zupełnie nieznaną mi stronę życia. Zamiast brać, co dają (pomyślałbym: przecież nie będę zabierać pracy paniom), można inaczej. Nikt nie obrazi się za pytanie. Nie odmówi, jeśli chcę pomóc, a jeśli odmówi - ja mogę to uszanować.
Ta historia utkwiła we mnie i już kilkakrotnie moi Synowie patrzyli na mnie z zaskoczeniem, że tu coś potrzymam, tam otworzę, tu się pochylę, a ludzie wokół uśmiechają się z podziękowaniem. Żona też czasem narzeka, że odnoszę kubki po kawie w kawiarni, do której czasem chodzimy, a ja po prostu lubię potem spojrzeć na uśmiechniętą kelnerkę, której trochę ulżyłem w pracy.
Chcesz zmieniać świat - zacznij od siebie - ktoś mądry kiedyś powiedział.
Myślę, że dobra w innych szukać należy, aczkolwiek najpierw trzeba je znaleźć w sobie.