Obawiam się, że nie idę tylko do przodu, zawsze. Zdarza mi się cofać, zdarza wycofać. Zdarza mi się też zatrzymać i po prostu postać w tym miejscu.
Rozwój zawsze, w każdej chwili jest po prostu niezdrowy, bo odbywa się za wszelką cenę. A mnie po prostu na tym nie zależy.
Owszem, przyjemnie jest widzieć progres swoich działań. Przyjemnie jest widzieć jak przyrasta i tu pozwolę odwołać się do pewnego rytuału, który uprawiam od pewnego czasu. Gram sobie (zacząłem w ośrodku odwykowym) w niewymagającą grę z gatunku „połącz trzy”. W momencie połączenia trzech i więcej elementów, znikają one z planszy. Celem jest pozbycie się wszystkich lub osiągnąć jakiś cel. Nie chodzi o to, by się nad tym rozwodzić a żeby wiedzieć, że nie wymaga to umysłu wielkiego. Wymaga odrobiny wysiłku, za to relaksuje.
Dodatkowo, jest tak zrobiona, żeby uzależniać i dlatego wprowadziłem sobie ograniczenia, na przykład że gram tylko do czasu, aż osiągnę cel dzienny, co czasem oznacza jedną planszę. I na przykład to, że nie poświęcam grze więcej, niż 20 minut dziennie. Właściwie - ostatnio nie gram nawet codziennie, czasem po prostu jestem zbyt zajęty poważniejszymi rzeczami. A jednak przeszedłem…. 7200 poziomów.
Po kawałku. Przez jakiś czas. Powoli.
Codziennie napiszę kilka słów medytacji, otuchy lub rozważań dla siebie i tych, którzy chcą i będą chcieć czytać. W 2024 będę korzystać z książki „ Escape to Joy: 365 Meditations on Love, Fear & the Art of Living”, wydaną przez Geeko Publishing.
Piszę swoje refleksje, przemyślenia, co czuję - bez poprawiania, korekty, zastanawiania. Dzielę się doświadczeniem, siłą i nadzieją.
Jak na mityngach AA.
Jeśli znasz kogoś, kto ma trudność z czytaniem, a uważasz, że to, co piszę może pomóc - notki są dostępne w formie materiału w serwisie YouTube (link do konkretnego dnia pod notką).
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości