Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
57
BLOG

Walka o pamięć historyczną wciąż jest wygrywana

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 0

W Rzeczpospolitej ciekawy komentarz Piotra Skwiecińskiego o stosunku Polaków do PRL. Szczególnie zainteresiwało mnie gorzkie stwierdzenie, że wojna o pamięć została wygrana przez antylustratorów. Tę opinię podziela wielu komentatorów. Trudno się z nią jednak zgodzić.

Autor tekstu w Rzeczpospolitej pisze: - „Zbieramy otóż owoce tego, co działo się w kraju w ciągu ostatniego półrocza. Zbieramy owoce sprawy Wałęsy, sprawy książki Zyzaka i wygranej przez obóz obrońców lidera Solidarności bitwy o pamięć.” Skwieciński przywołuje także wyniki badań opinii publicznej, z których wynika, że 76 proc. - czyli ogromna większość ankietowanych - uważa, że trzeba zakończyć rozliczenia. A 40 proc. uważa, iż nie należy ujawniać żadnych materiałów IPN.

Opinia Skwiecińskiego, to nie odosobniona ocena wyrażana przez zwolenników prawdy i dotycząca ostatnich działań związanych z ujawnianianiem sekretów o czasach komunistycznych. Teza o przegrywanej walce o pamięć jest podzielana przez wielu publicystów.

Tymczasem w mojej ocenie - jako osoby zdecydowanie popierającej najostrzejsze formy lustracji i rozliczenia z PRL-em - jest całkowicie inaczej. Bitwa o prawdę historyczną jest wygrywana. Oczywiście wszystko toczy się powoli, przewaga nad przeciwnikiem nie jest miażdżąca, ale to, co przez lata ukryte wychodzi na jaw. I to jest klucz do wygranej.

Przykładem niech będzie choćby sprawa Wałęsy. Dla Piotra Skwiecińskiego, jej przebieg i aktualne zakończenie jest raczej powodem do pesymizmu. Jednak ta gorycz wypływa ze złych założeń. Wedle nich bowiem - o ile dobrze rozumiem tę argumentację - zwycięstwo w walce o prawdę historyczną można byłoby ogłosić w dwóch tylko przypadkach. Po pierwsze byłoby to w sytuacji, gdy dawni konfidenci SB ponieśliby wymierzoną przez sąd karę, po drugie zaś gdy o fakcie ich kolaboracji z reżimem przesądzałoby społeczne przekonanie, czyli coś w rodzaju nakładanej przez zbiorowość infamii. W tej sytuacji skoro trudno sobie przypomnieć agenta, który odpowiadałby przed sądem, a TW Bolek jest dzisiaj społecznie poważany, to powodów do zadowolenia nie ma.

Byłaby to prawda, gdyby nie fakt, że lustracja rządzi się innymi mechanizmami. Cały jej sens polega na ujawnieniu tego co było ukrywane i czego sami konfidenci nigdy by nie ujawnili. I to wszystko się dzieje, i to wszystko miało miejsce także w przypadku choćby legendy Solidarności. Dzięki książkom Cenckiewicza i Gontarczyka, a także Zyzaka poznaliśmy te części biografii Wałęsy, o których on sam nie miał ochoty mówić. I nie ma większego znaczenia fakt, że były prezydent jest dzisiaj odbierany znacznie lepiej niż jeszcze pięć lat temu. Zresztą czy on sam, gdyby stanął przed wyborem ujawnienia swojego życiorysu z lat 70. i jego pozaprawnego tuszowania w latach 90., a wzrostu popularności w roku 2009 wybrałby to drugie? Wątpię, tym bardziej, że jego zachowanie pokazuje, że strach przed demaskacją stanowił silny bodziec jego poczynań.

W takiej sprawie jak Wałęsy i każdego byłego agenta nie można obecnie zrobić nic innego jak tylko przedstawić draństwa, których się dopuścili, wydrzeć im sekrety oraz pokazać tych, których skrzywdzili. Jednym słowem opowiedzieć za nich pochowane dotąd tajemnice. I to wszystko w przypadku Wałęsy, ale też Maleszki, Boniego, Wielgusa, Szczypiorskiego i innych nastąpiło. Bitwa o przeszłość została na tych odcinkach przez zwolenników prawdy wygrana. W tym wypadku nawet postmodernistyczna opinia, że to społeczne postrzeganie sytuacji tworzy jej faktyczną ocenę nie znajduje zastosowania. Każdy ujawniony agent przegrywa bez względu na to jak jego działanie oceniają stojący obok.

Gdyby miało być inaczej, to w sytuacji gdy społeczne nastroje dryfują przeciwko lustracji, moglibyśmy się spodziewać wysypu wyznań tajnych współpracowników z zawołaniem „i co z tego, że donosiłem, to nic złego, nikogo już nie obchodzi.”

Ponieważ jednak lista dobrowolnie ujawniających się wciąż jest króciuteńka, to odkrycie czyjejś przeszłości zawsze będzie szokiem dla winnego, a dla historii usunięciem kolejnych białych plam. Dlatego nie tracę optymizmu, walka o prawdę i przeszłość jest, zwłaszcza dopóki działa IPN, przez siły dobra wygrywana.

www.rp.pl/artykul/9133,321991_Piotr_Skwiecinski__Przewidywalna__gorzka_pigulka.html

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka