Nie ma wydarzenia, którego media nie popełniając kłamstwa nie mogłyby przedstawić w sposób ewidentnie nieprawdziwy, albo w taki jaki uznają za wygodny dla siebie. Drogą eksperymentu rozbierzmy na czynniki pierwsze dezinformacyjny charakter przekazu.
Tylko końcówka ubiegłego tygodnia przyniosła wydarzenia, które można interpretować odmiennie niż zostało to zrobione. A to słowa Marka Migalskiego, za które Monika Olejnik napuściła na niego polityków PO i SLD, a to przypomniane przez Katarynę pojawienia się Jarosława Kaczyńskiego w aferze paliwowej, a to niedzielny incydent na Jasnej Górze przedstawiany przez Gazetę Wyborczą jako poturbowanie przez księdza Radia Maryja nielubiącego tej stacji człowieka.
Każde z tych wydarzeń – choć mało ważnych - mogło być zrelacjonowane inaczej niż było. Choć media w tych przypadkach nie skłamały, to wystarczyło zręczne dobieranie faktów, zadawanie odpowiednich pytań, kierowanie sprawy na poboczne tory i ustawianie pasującego do wygodnej tezy kontekstu.
Tymczasem jak wynika z badań niemal połowa Polaków deklaruje, że ufa dziennikarzom. To wynik lepszy od kilku instytucji publicznych i znacznie przewyższający średnią europejską, która wynosi 27 proc. Ponadto jak wiadomo większość informacji czerpiemy z mediów. Te zaś nie tyle zajmują się przedstawianiem czystych faktów, co ich interpretacją i komentarzem.
W niedzielę w TVN24 Piotr Bratkowski rozmawiał o nowym prawie prasowym. W pewnej chwili pani z TVN24 stwierdziła, że dziennikarze nie zmyślają materiałów. I faktycznie Migalski powiedział, że nawróci Buzka, ksiądz z RM miał kontakt z radiomaryjnym zawistnikiem, a nazwisko Kaczyńskiego naprawdę pojawiło się w śledztwie.
Cały problem w tym by dostrzec manipulacje w każdym z trzech przykładów i zobaczyć, że przysuwany nam obraz to często skrzywione odbicie rzeczywistości.
Postanowiłem zabawić się w eksperyment, wybrać przypadkowe wydarzenie i bez zakłamywania faktów skierować je na fałszywe tory i sprawić by stało się podstawą do debaty o czymś innym niż jego podstawowe wyobrażenie. To eksperyment, ale techniki podobne do moich stosowano wielokrotnie w opisie społeczno-politycznych wydarzeń.
Przykładem analizy będzie niedzielny wypadek z Wrocławia. BMW, którym wczesnym rankiem jechały trzy osoby nie zatrzymało się na wezwanie policji, a po kilku minutach roztrzaskało się na drzewie. Trzy osoby zginęły. Takie były fakty.
Teraz przejdźmy do interpretacji i nadania sprawie interesującego nas kontekstu. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy redakcją np. wymyślonej na potrzeby eksperymentu Gazety Ważnej lub Telewizji Nowoczesnej i zależy nam na stworzeniu materiału uderzającego w policję.
Nie jest to pomysł całkowicie abstrakcyjny. Skoro znamy przypadki, w których CBA było atakowane za akcję przeciwko łapówkarce Sawickiej z PO, a łapówkarza doktora G. przedstawiono jako opokę polskiej medycyny, to i nasza eksperymentalna teza osadzona w konkretnych realiach nie musi być absurdem.
Przystępujemy do dzieła i rozdzielamy zadania dla reporterów Gazety Ważnej i Telewizji Nowoczesnej.
Zaczynamy od rodzin zabitych i pokazania kim były ofiary. Kreślimy ich portrety. To mężowie, bracia, synowie i przyjaciele. Może ojcowie. W relacjach nie może zabraknąć rodzin zabitych. Pokazujemy jak bardzo wstrząsnęła nimi tragedia i śmierć bliskich. To nie będzie trudne. Wystarczy włączyć kamerę i podstawić dyktafon. Łzy i rozpacz będą autentyczne, a współczucie odbiorców dla rodzin zabitych szczere. Wzbudźmy żal, pozwólmy odbiorcy polubić ofiary oraz identyfikować się z rodzinami. Przecież w sprawie Blidy też pokazywano zrozpaczonego męża. Mówiąc o sądzie nad Jaruzelskim co chwilę przypomina się jego starość i schorowanie. Aha, i koniecznie pokażmy po kilku dniach zdjęcia z pogrzebu.
Kolejne punkty są już bardziej wyrafinowane. Postawmy głośno ważne pytania. Dlaczego późno w nocy na pustej drodze policja zdecydowała się na zatrzymywanie akurat tego samochodu? Co konkretnie nie podobało się funkcjonariuszom w tym samochodzie? Czy łamał on reguły ruchu drogowego? Jakie były przyczyny podjęcia akcji? Co lub kogo policja spodziewała się znaleźć w owym BMW? Czy samochód na niemal pustych porannych ulicach stwarzał jakiekolwiek niebezpieczeństwo dla osób trzecich?
Niech się policja tłumaczy. My swoimi pytaniami dążymy do chaosu. Przedefiniowujemy sytuację. Tematem nie jest wypadek sam w sobie i niesforni uciekinierzy. Newsem jest zachowanie policji. Korzystając z faktu, że do nas należy zadawanie pytań wytwórzmy sytuację, w której to ona się tłumaczy. Z definicji przepytuje się bowiem oskarżonych. Czy tak nie było choćby z Sumlińskim? Był ofiarą, ale medialna para szła przeciwko niemu.
W kolejnym kroku spróbujmy wykazać niekompetencję policji. Dlaczego decydowała się na pościg za BMW, który w efekcie stwarzał zagrożenie na drodze? Dlaczego nie ograniczyła się do spisania numerów? Przecież odnalezienie właścicieli wozu i wizyta u nich w domu byłaby możliwe już po kilkudziesięciu minutach bez ganiania się po wrocławskich ulicach. Czy w efekcie błahe wykroczenie usprawiedliwia ryzykowny pościg?
Dla podbicia tezy podeprzyjmy się rozwiązaniami ze świata i przeciwstawmy je zacofaniu rodzimej policji. Na świecie jak wiadomo rozwija się systemy monitorowania telefonicznego, satelitarnego i wizyjnego. Kierowca uważający, że nikt go nie ściga, będzie jechał wolniej, bo nie spodziewa się zasadzki. Mówmy o europejskich standardach.
Wprowadźmy na scenę policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych. Czy wytknięte błędy policji nie są dostatecznym powodem by przyjrzało się ono tej akcji? Nadajmy rangę wydarzeniu i z pytaniami zwracajmy się również do ministra spraw wewnętrznych. Zakładamy, że jest z partii, której nie lubimy.
Na tym nie koniec dociekliwości Gazety Ważnej i Telewizji Nowoczesnej. Zaistniała kwestia ucieczki, czyli pewne nieposłuszeństwo wobec instytucji, której posłuszeństwo jest wymagane. Należy to zneutralizować.
Bądźmy odważni i odwróćmy kota ogonem. Użyjmy narracji, że to samochód uciekał, gdyż goniła go policja. Odwracanie kota ogonem stosowano tuż po słynnej konferencji prokuratury po spotkaniu Krauzego z Kaczmarkiem. Wtedy zadziałało, więc i teraz się sprawdzi.
Przecież każdy badacz zachowań ludzkich przyzna, że jeśli ktoś jest goniony to zwykle reaguje ucieczką. Podobno w pewnych układach elektronicznych można wymodelować zjawisko, że punkt A przyspiesza, gdy punkt B się do niego zbliża. Taka mądra rzecz, niech więc znajdzie się tzw. autorytet, który ją powie do kamery. Jeśli autorytety mają wątpliwości, to znaczy, iż rzecz jest poważna. Zachowanie BMW było racjonalne i nawet naukowo wytłumaczalne. Taki jest człowiek, gdy go gonią, to ucieka.
Włączmy do akcji lżejsze programy Telewizji Nowoczesnej i rubryki Gazety Ważnej, np. codzienną Soczewkę Kontaktową i cotygodniowy felieton Korniszonka. Namówmy na zwierzenia znane osoby, które opowiedzą jak w swoim życiu kiwały policję. Sprowadźmy próbę policyjnego zatrzymania do absurdu i wyliczmy co policja mogła chcieć od pasażerów BMW. Może chciała zapytać o drogę, a może pożyczyć złotówkę na hot doga. Znajdziemy showmenów tryskających takimi pomysłami.
W naszej sprawie nie może zabraknąć tzw. elementu ludzkiego. Należy przepytać zwykłych ludzi - kierowców - co sądzą o rutynowych policyjnych kontrolach. Jak na nie reagują, czy wydają się im one konieczne, czy kiedykolwiek policja znalazła u nich to czego wcześniej szukała. Dociekajmy, czy przepytywany nie miał choćby raz ochoty na niesubordynację i niepoddanie się kontroli?
Trafimy na 20 gorliwych, którym nie w głowie takie pomysły i tylko na jednego, który chętnie zwiałby policji. Pokażmy jego wypowiedź. Niech powstanie wrażenie, że trójka pasażerów BMW to nie wyjątki. Stwórzmy portret społecznej reakcji na przeprowadzane kontrole. Uda się, bo nikt nie lubi być kontrolowany.
Wykorzystujmy opinię publiczną. Nasz temat będzie przedmiotem ciągłego sporu, którego nie trzeba nawet moderować. Zdarzenie, które nie schodzi z czołówek mediów zaczyna żyć własnym życiem. A nam zależy na tym, by przekroczyło ramy zwykłego wypadku, o którym się szybko zapomina. Pamiętacie państwo wieśmaki? A wygłupy Palikota? To ten sam mechanizm - komentowanie czegoś, co jest kompletnie bez znaczenia. Znaczenie nadaje mu tylko międlenie o nim.
W końcowym kroku przystąpmy do generalizacji. Konkretny przypadek zestawmy z innymi, w których policja się nie popisała. Mogą to być nieudane śledztwa, korupcja poszczególnych funkcjonariuszy. Jakieś grzechy w końcu policja popełniła, niech więc będą backgroundem do zasadniczego materiału.
Jaki przekaz idący do opinii publicznej powstaje po zsumowaniu przedstawionych - pewnie niewyczerpanych - metod działania? Łatwo zgadnąć.
Vladimir Volkoff w Montażu tworzy rozmowę oficerów radzieckich służb specjalnych: - „Powiedział pan, ze trzeba naprzód przygotować opinię publiczną. W jaki sposób pan to robi ? - Przez podawanie tendencyjnych informacji. W tym celu opanowuje się któryś z poważnych dzienników. Jeżeli postępuje się rozważnie i nie dopuszcza do kompromitacji gazety, cała prasa zaczyna dotrzymywać jej kroku, pomnażając w nieskończoność nasz wkład”.
To nie koniecznie literacka fikcja.
Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka