Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
299
BLOG

Platforma Obywatelska dobija kulturę, bo jej nie potrzebuje

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 11

W sporze Platforma Obywatelska artyści widać jedno. PO chce takiej kultury jaka sama jest: miałkiej i nijakiej. Partii się to opłaca, dla Polski może mieć skutki opłakane.

Nowa ustawa medialna sprowadziła na głowę Platformy Obywatelskiej pokłady krytyki do tej pory jej nieznane. Zaprotestowały środowiska kulturalne, które z rządzącą partią sympatyzowały. Artyści zauważyli, że w kraju rządzonym przez Tuska są kompletnie niepotrzebni, a kultura którą tworzą nie jest dla PO żadnym dobrem i wartością.

„Rząd Platformy Obywatelskiej ma chyba plan budowania społeczeństwa obywatelskiego bez mediów publicznych i kultury" - przyznała Agnieszka Holland, którą trudno posądzić choćby o promyk sympatii do PiS lub prezydenta. Jeszcze mocniej sprawę ocenił Krzysztof Krauze, mówiąc że PO odpowiada na lenistwo umysłowe społeczeństwa.

Zamiarem Platformy jest uczynienie kultury takiej, w jakiej najlepiej czułby się jej wymarzony wyborca. Jest to więc staranie o kulturę pozbawioną najmniejszych walorów edukacyjnych, nie mającą odniesień do przeszłości, odwołującą się bardziej do wulgarnej rozrywki niż krytycznego namysłu i stawiającą na maksymalizowanie przyjemności kosztem minimalnych nawet wymagań.

Takie potrzeby jak wiadomo doskonale zaspokaja kultura tabloidalna wykorzeniająca odbiorcę z tradycji, z doświadczenia konkretnej wspólnoty i możliwego poczucia odpowiedzialności za jej dobro wspólne. W obecnym świecie znalazła ona swoje ważne miejsce, więc PO nie musi się jej wstydzić. Niech tylko nie udaje, że jest dla inteligentów i Polaków.

Potwierdzeń empirycznych dla tej tezy nie brakuje. Jest ona bowiem wprowadzana w życie na kilku polach.

Pierwsze z nich odnaleźć można już w szkole. To przecież Katarzyna Hall - minister obecnego rządu - stoi za projektem rewolucyjnych zmian w szkolnictwie. Radykalnie ograniczają one nauczanie historii i rugują z listy lektur niemal wszystkie znajdujące się tam dotychczas pozycje, nie dając żadnych w zamian. Jest to pierwszy krok dobicia kultury wyższego rzędu i warto o nim pamiętać mówiąc o mediach publicznych. Uwalnia od czytania i rozumienia losów społeczeństwa, w którym absolwentowi nowego typu szkoły przyszło żyć. Eksperyment odbiera jakiekolwiek narzędzia umożliwiające w przyszłości nadrobienie szkód.

Wcześniej ta sama Platforma sprzeciwiała się projektowi ustawy o kinematografii, który wprowadzał powszechną w Unii Europejskiej i nowoczesną zasadę, że komercyjni nadawcy telewizyjni - w zamian za otrzymanie koncesji na nadawanie - wspierają częścią swego dochodu kinematografię, czyli istotny fragment kultury narodowej. Ta opłata idzie na produkcję i dystrybucję ambitnych filmów narodowych, które siłą rzeczy w starciu z komercyjną sieczką są na straconej pozycji. Za sprzeciw wobec tych planów krytykowali Tuska m.in. Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi.

Platforma stawia na prymitywizm i ignorancję, stąd może tak duża jej popularność wśród publiczności zachwycającej się żałosnymi błaznami typu Wojewódzki i Majewski. Jest w tych zabiegach wspierana przez komercyjne media, zabiegające o identycznego widza, co ona wyborcę.

Co ciekawe nawet czarny polityczny PR w jej wykonaniu to pobudzaniem instynktów prymitywnych, czego przykładem choćby Palikot insynuujący bliźniakom homoseksualizm i alkoholizm. Dla porównania największa pisowska „zbrodnia" o Tuskowym dziadku w Wehrmachcie, choć mało elegancka, to jednak była obliczona na wywołanie propolskich emocji. Przywołując obraz - zgoda że nieszczerze - niemieckiego zagrożenia odwoływał się w istocie Kurski do szlachetnego pojęcia patriotyzmu.

Kreowanie kultury jest działaniem budującym postawy. PiS stworzył klimat sprzyjający odwołaniu się do tradycji narodowej i wspólnotowej. W tym kontekście można rozpatrywać projekt Muzeum Powstania Warszawskiego, czy genialny cykl Scena Faktu, który wszedł do TVP w 2006 r. Znalezienie takiego wspólnego mianownika w poczynaniach lewicy też nie byłoby trudne.

Obecny rząd promotorem tego typu działań nie będzie, bo PO jest partią która, nie potrafi zdefiniować nawet tak politycznie podstawowych terminów jak „polska racja stanu”, czy „dobro narodowe”, nie mówiąc już o symbolach, wzorach myślenia i zachowania.

Skoro najpopularniejsza dzisiaj partia nie wie, że takie pojęcia w ogóle istnieją i mają znaczenie, to trudno by zrozumiała kulturę, jej rolę, a także potrafiła sprecyzować istotę misyjności mediów publicznych oraz powody ich istnienia inne niż maszynka służąca politycznej nawalance.

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka