Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
150
BLOG

Lato 2009: Wałęsa, topless, Kościół, Wyborcza, korupcja

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 3

Ostatnie dwa tygodnie spędzałem nad morzem we Władysławowie. Planowałem odpocząć od polityki i tego wszystkiego co na Salonie, ale to nie takie łatwe. Nad morze nie brakuje zdarzeń, które prowokują do myślenia o czymś poważniejszym niż pogoda i temperatura wody w Bałtyku.

Lech Wałęsa - uwielbienie jakim niektórzy darzą byłego Prezydenta przyjmuje coraz zabawniejszą formę. Oto Wałęsa miał być honorowym gościem corocznej Alei Gwiazd, podczas której we Władysławowie goszczą najwięksi polscy sportowcy. Świetnej imprezie towarzyszy wielka feta.

Jej organizator Jerzy Szczepankowski zapowiadając Wałęsę wylał morze wazeliny opowiadając o zasługach byłego lidera Solidarności. Mówił bez sensu, bo kreślił obraz Wałęsy jako wielkiego herosa sportu, który skoczył przez płot, co wymaga wielkiego sportowego talentu, grał w pingponga, wiele razy był bramkarzem piłkarskim, przyjaźni się z Platinim, a nawet jeździł świetnie na nartach, ale zrezygnował z tego po bolesnym upadku na stoku. I był to jedyny upadek w całym życiu Lecha Wałęsy. Więcej ich nie było - orzekł szef imprezy - a kto sądzi inaczej ten jest kiep i uwaga… nie zna się ani trochę na sporcie, więc nie ma dla niego miejsca na takiej gali. To było oczywiście jasne zadekretowanie, że nie wolno nawet myśleć o brudnej przeszłości Wałęsy.

Akurat na sporcie znam się jak na mało czym i doskonale wiem, że Wałęsa - w przeciwieństwie do Kwaśniewskiego czy Tuska - przyjacielem sportu nigdy nie był. Co więcej to on upodlił np. piłkarski Puchar Polski - trofeum fundowane przez Prezydenta Polski. W czasie wałęsowskiej kadencji zdarzało się, że podczas finału nie było nikogo z Kancelarii Prezydenta RP. Dla porównania Kwaśniewski trofeum wręczał osobiście.

Lizusem i kiepem jest więc Szczepankiewicz, a kult Wałęsy podąża już w przekomiczne rejony. Czas teraz na Wałęsę wielkiego naukowca? Warto dopowiedzieć, że były Prezydent do Władysławowa wcale nie dotarł. I słusznie, bo lizusów powinno się mieć w głębokim poważaniu.

Obyczajowość- różne ośrodki na różne sposoby mierzą zmiany w obyczajowości Polaków i analizują co z tego wynika. Z mainstreamowych mediów wynika, że jesteśmy raczej zacofani - gorszymy się Madonną, nie chcemy kobiet za ołtarzem, rozwodzimy się mniej niż Europejczycy. Ostatnio w radiu usłyszałem, że w sobotę w Warszawie na Madonnie była nowoczesna Polska, której nie ma co się wstydzić.

Nawet jeśli zmiany w stylu życia Polaków postępują - co jest całkiem normalne - to i tak nasza obyczajowość nigdy nie będzie taka jak w zachodniej Europie. I mowa tu zwłaszcza o młodym pokoleniu. Taka oto myśl przyszła mi do głowy na plaży.

O ile bowiem na każdej śródziemnomorskiej plaży widok opalających się topless młodych dziewczyn jest rzeczą powszechną, o tyle w Polsce nie ma nawet wyjątków. Rewolucja obyczajowa w Europie, której pokłosiem stało się choćby opalanie bez góry, przewróciła tamtejsze wartości i pociągnęła za sobą rozwiązania prawno - polityczne. Polskie plaże pokazują, że nad Wisłą w najbliższej przyszłości nic na taką skalę się nie stanie. Ani starzy ani młodzi nie mają na to ochoty.

Niepełnosprawni- przez długi czas żyłem w przeświadczeniu, że zdrowy człowiek na widok osoby kalekiej choćby podświadomie reaguje współczuciem, a niepełnosprawny jest w jakiś sposób pokrzywdzony. Teraz zobaczyłem, że kalectwo to dobry sposób na trzepanie kasy. Już rok temu czytałem o paraolimpijczyku, który nie zgodził się na terapię przywracającą zdrowie, bo nie mógłby startować na paraigrzyskach. Sądziłem, że to dziwak, który polubił kalectwo.

Tymczasem nad morzem spotkałem faceta, który wybrał się na objazd całego wybrzeża - co sam podkreślał - i bezczelnie szantażował swoim kalectwem napotkanych, nawołując przez profesjonalny sprzęt nagłaśniający o zrzutkę dla siebie. Gadka przewodnia: jestem niepełnosprawny, ciężko mi się żyję, ludzka znieczulica wokół nas nie dostrzega mojej biedy, ale miejcie wy ludzie serce i wesprzyjcie mnie. Po tym wstępie objazd wokół stolików z przygotowanym pojemnikiem na pieniądze.

Obrzydzeniem napawa fakt wzbudzania litości poprzez powoływanie się na swoje kalectwo. Niepełnosprawni chcą być traktowani jak każdy inny do czego mają prawo, powinni więc schować swoją niepełnosprawność tak głęboko jak tylko można. Przecież chcą być normalni.

Kościół- stałym motywem wszystkich wakacyjnych kościelnych kazań jest księżowskie nawoływanie o wakacyjną pamięć o niedzielnych mszach. Jeśli księża mają nieraz poczucie, że nie są słuchani, to tym razem głowa do góry. Dawno już nie widziałem tak zapchanych świątyń jak właśnie w ciągu ostatnich dwóch tygodni. A do wyboru w lokalnym i całkiem sporym kościele było ponad osiem różnych godzin rozpoczęcia mszy.

I choć można było w tym czasie spokojnie leżakować na gorącej plaży, to jednak ludzie godzili przyjemność z religijnym obowiązkiem. Z jednej strony to potwierdzenie, że nie musi dajmy na to Madonna kolidować z Wniebowzięciem, z drugiej wskaźnik mówiący o polskiej religijności.

Nie wynika ona wcale ze społecznego nakazu. Okazuje się, że ludzie w wielkiej liczbie chodzą do kościołów także wtedy, gdy nie ma nad nimi „bicza” środowiskowego przymusu. Taki przymus nad morzem, poza miejscem zamieszkania rzecz jasna nie występuje.

Korupcja – wszystkie badania pokazują, że korupcja w Polsce się zmniejsza. Niestety nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o społeczne pojmowanie plagi jaką jest branie i dawanie łapówek.

Scena plażowa i mój nawyk podsłuchiwania: telefon odebrał ok. 30 – letni mężczyzna. Rozmawiał o swojej znajomej, która jak się dowiedział znalazła pracę w jakimś lokalnym samorządzie w wydziale inwestycji. Facet całkiem poważnie dopytywał się rozmówcy po drugiej stronie, czy owa nowo upieczona urzędniczka będzie brała „w łapę”, bo akurat w tym wydziale będzie miała ku temu liczne okazje i powinna spróbować dorobić do pensji.

Zastanawiam się, czy gdyby chodziło o okradanie sąsiadów, gwałcenia koleżanek czy porywanie dzieci dla okupu, to też ów wczasowicz byłby równie beztroski i bez cienia zażenowania mówił na plaży pełnej ludzi, że powinno się to robić.

Konkluzja scenki jest taka, że niestety wciąż w naszym kraju mimo usilnych starań korupcja nie jest rzeczą, której każdy się wstydzi. Najpewniej ten człowiek nawet nie zdawał sobie sprawy, że publiczne mówienie, że warto brać „w łapę” jest w jakikolwiek sposób kompromitujące.

Gazeta Wyborcza - nad całym morzem - bo pewnie Władysłwowo nie jest wyjątkiem, bo i z jakiej okazji miałoby być - rozdawana jest za darmo w ilościach ogromnych. Zaopatrzony w nią jest niemal każdy turysta.

Oczywiście może się GW oddawać za bezcen, to jej prawo, widocznie na tyle się ceni. Niemniej jednak warto przypomnieć nieco dawniejsze dzieje. Pamiętam, że to ta sama Wyborcza krzyczała na potęgę z właściwym sobie podejściem Kalego, jak dawno temu Dziennik wchodził do gry z ceną 1,5 zł. GW rwała szaty alarmując, że to dumping i bardzo nieuczciwa zagrywka psująca rynek poważnej prasy codziennej.

Teraz nadmorskie i darmowe egzemplarze są pewnie kwalifikowane jako sprzedane, więc co za tym idzie można się pochwalić przed reklamodawcami większym czytelnictwem, a przed konkurencją lepszymi wynikami. Ale tym razem to pewnie szlachetna promocja, a nie nieuczciwa walka o lepsze statystyki.
 

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka