Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
148
BLOG

Polska po powodzi - oby bez Platformy Obywatelskiej

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 7

Wielka fala powodziowa zabiera setkom tysięcy Polaków dorobek życia. Życzyłbym wszystkim, żeby ta sama fala powodziowa zabrała ze sobą, zmyła i wrzuciła do Bałtyku rząd Platformy Obywatelskiej - najbardziej nieudolny jaki kiedykolwiek w Polsce funkcjonował.

Powodziowa apokalipsa to najlepszy przykład tego dokąd zmierza Polska pod rządami Tuska i jego kolegów. Zmierza do bezprecedensowej katastrofy, co wielu komentatorów, blogerów wie od dawien dawna. Jest kolejnym, tym razem najbardziej dobitnym przykładem, unaoczniającym beznadziejność tego gabinetu.

Czego bowiem dowiadujemy się z obecnej sytuacji?

Nauczka pierwsza, to brak jakiejkolwiek wiedzy o zarządzaniu państwem i poddanie wszystkich jego interesów partyjnym interesom.

Dowiadujemy się, że trzy lata temu były przygotowane przez rząd Jarosława Kaczyńskiego projekty przeciwpowodziowe o wartości kilkuset milionów euro i to w dodatku finansowane zewnętrznie. W części zostały od razu skreślone przez nową ekipę – bo były kampanią przedwyborczą - w części przeniesione do „puli konkursowej” dla projektów europejskich.

Proszę panie premierze i osoby życzliwe PO wytłumaczyć, że budowa systemu antypowodziowego w Polsce – jakkolwiek choćby niedoskonałego ale i tak co oczywiste poprawiającego obecną sytuację – jest dla kraju szkodliwa, bo bierze się z motywacji kampanijno – wyborczych.

Samo pojęcie konkursowości w przypadku zabezpieczeń przeciwpowodziowych wydaje się kolejnym absurdem. Konkurs odbywa się jak wiadomo w ten sposób, że aplikacje mogą być zgłaszane na różne projekty, a wybierane są - z różnych przyczyn - najlepsze. W ochronie przed kataklizmami konkursowości być nie może. Muszą być wyznaczone strategiczne cele.

Nie można stwarzać konkursowych paradoksów, w których choćby teoretycznie większe szanse na przeciwpowodziowe fortyfikacje ma Gdańsk a nie Kraków. Zanim powódź dotrze do Gdańska to ma być kolokwialnie mówiąc maksymalnie skasowana po drodze, a nie napotykać na najlepiej zbudowane konkursowe wały tuż przy wejściu do morza. No ale skoro Platforma budowała w stolicy tunel wzdłuż Wisły, to może i umocnienia powodziowe mogłaby stawiać od końca rzeki.

Jaką dalszą wiedzę przynosi powódź o funkcjonowaniu rządu Tuska?

Ano taką, że pijarem w żadnej mierze nie przykryje się rozwiązywania realnych problemów. Od trzech lat widać gołym okiem, że największym osiągnięciem tego gabinetu jest udawanie i robienie dobrego wrażenia. Blefować można jak w pokerze długo, ale w końcu przychodzi moment sprawdzenia i rzucenia kart na stół. Dzisiaj karty na stole już są.

Państwo w obliczu powodzi nie działa, jest w sytuacji bezprecedensowej katastrofy, zniszczenia będą tak wielkie, że większe wywołałaby tylko wojna. Realny problem zabezpieczenia antypowodziowego nie został rozwiązany. Pijar tu nie pomógł, choć w działaniach dominował blef i udawanie. Kluczowe zadania realizowane nie były, w dodatku partaczono to co zostawiali poprzednicy.

Przez trzy lata Tusk wiódł Polskę do obecnej apokalipsy. Mieliśmy – trzymając się konwencji powodziowej – cyrk związany z tym, czy premier lepiej sondażowo wypadnie na wałach powodziowych w garniturze czy roboczej kurtce i gustownym sweterku. Czy figurant Komorowski powinien pokazywać się samotnie czy w towarzystwie swojego pryncypała? Dzisiaj to, czy Tusk ubrał do powodzi garnitur czy kurtkę znaczenia nie ma. Choć nie wątpię, że w dalszym ciągu Polacy będą przekonywani, że wybór między garniturem a kurtką to najważniejszy cel krajowej polityki.

Nauczka kolejna?

Polskie państwo to wciąż jedna wielka niemożność. Niemożność zrobienia czegokolwiek. Przecież kwestia zagrożenia powodziowego została doskonale zdiagnozowana i opisana po 1997 r. Powstały plany ochronne, doceniono wodne ryzyko i dysponowano wiedzą o zniszczeniach, które poczyni kolejna „powódź tysiąclecia”. Były raporty NiK i dużo lepsze uwarunkowania choćby finansowe do walki z powodzią niż miało to miejsce 13 lat temu.

Tymczasem jako państwo jesteśmy w sytuacji o wiele gorszej niż poprzednio. Wiedza, doświadczenie, prognozy czynione od 13 lat poszły na marne, nigdy nie zostały wprowadzone w życie, bo znów zatriumfowała niemożność. Tyle tylko, że jak każda niemożność także i ta ma swoje imiona i nazwiska. Tu rację miał premier: warto zapamiętać co i kto spieprzył.

I na koniec pytanie. Czy z tej powodzi wyciągane są wnioski?

Otóż nie są i to na żadnym obszarze życia publicznego. Przynajmniej nie przez tę ekipę.

Od kilku dni media posługują się obrazami i terminologią wojskowo – wojenną. Widać umundurowane służby, słychać latające samoloty i wyjące syreny. Dominują pojęcia „walka”, „umacnianie zabezpieczeń”, „odpieranie naporu”, „ewakuacja miast” itd. Skojarzenia z wojną są oczywiste.

W tym kontekście od razu przychodzi na myśl polska armia. Jak wiadomo przez ten rząd koncertowo rozwalona, a ściślej mówiąc prywatyzowana i ograniczana do minimum. Tak kadłubowa armia w obliczu jakiejkolwiek próby militarnej nie spełni swojego zadania. Ot może przez kilkanaście dni koncentrować się np. na obronie stolicy oddając po drodze setki kilometrów od wschodu lub zachodu. Nic takiego się nie zdarzy i ryzyko takie nie istnieje? Jeszcze dwa tygodnie temu powódź wszechczasów też się miała nie zdarzyć. Nie ma w polityce i życiu społecznym rzeczy, które na pewno się nie zdarzą.

Panowie z Platformy: idźcie już stąd, wraz z wielką wodą. Niech Polska odbudowywana po tym kataklizmie będzie już bez was. Na zawsze bez was.

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka