Partie o nazwie Anty-PiS otrzymały wczoraj kolejny mocny cios. TVN wyemitował nagrania potwierdzające, że kardiochirurg Mirosław G. był łapówkarzem. To zaś oznacza, że kolejna ikona III RP - dodajmy broniona przez nią całkowicie bezmyślnie i niepotrzebnie - utraciła swoją aureolkę.
W całej wielomiesięcznej dyskusji o Mirosławie G. najwięcej uwagi poświęcano słynnym słowom Ministra Ziobry, że ów doktor już nigdy nikogo życia nie pozbawi. Słowa, choć sensowne i na gruncie logiki nie budzące zastrzeżeń, przysłoniły ponurą postać doktora. Dla celów politycznych, zarówno opozycja jak i wrogie rządowi media, rozpoczęły kampanię wybielania doktora.
Wczoraj ich wiarygodność po raz kolejny legła w gruzach, podobnie jak wcześniej w sprawie Kaczmarka. Co teraz zrobią, dawni "przyjaciele" doktora G.? Odwrócą kota ogonem i powiedzą, że nigdy przed korupcją go nie bronili, jedynie nie zgadzali się na nazywanie go mordercą i ferowanie przez Ziobrę wyroków.
Dlatego warto przypomnieć rozumnym, że to nie do końca prawda i że przez kilka miesięcy również 45 zarzutów korupcyjnych było przez nich bagatelizowanych. Oto przykłady.
Wywiad udzielony w Gazecie Wyborczej – zakochanej w kardiochirurgu – przez prof. Antoniego Dziatkowiaka, również kardiochirurga i znajomego Mirosława G. Słowem autorytetu.
Co mówi profesor? – „Nie przysięgnę, czy Mirek po zabiegu czegoś nie wziął. Ale jeżeli pan znajdzie w Polsce lekarza zabiegowca, który przysięgnie, że nigdy po operacji nie wziął nic w dowód wdzięczności, to trudno mi będzie w to uwierzyć. Ja mogę się przyznać, że po operacji chirurgicznej dałem lekarzowi w prezencie obraz. Czy to jest przestępstwo? To kwestia obyczajowości, która się nie zgadza z obecną definicją korupcji”
Jak to rozumieć? Ano tak, że w zasadzie łapówka, to nic strasznego. Po za tym wzięcie łapówki, to tylko taka polska obyczajowość, rodzimy folklor. Oczywiście biorący, gdy przyjmuje korzyść majątkową, to czyni tak po to by nie urazić dającego. No i ten oczywiście też tylko z wdzięczności wręcza podarek.
Zatem łapówka wedle rysującej się tu definicji, to niewinna wymiana uprzejmości pomiędzy dwiema wdzięcznymi sobie stronami.
Profesor konkluduje w ten sposób: „Mam informację, że CBA dociera do rodzin osób, którym przeszczepił serce, i prosi: Niech się państwo zastanowią, czy czegoś nie daliście lekarzowi?. Jeżeli tych ludzi wezwie sąd, to się wszystko rozsypie”.
Ano się posypie, panie profesorze, posypie się. I nie pomogą zaklęcia, o tym, że kolega, to światowej sławy fachowiec, a przez Ziobrę polska transplantologia się zawaliła i masowo umierają pacjenci.
Szukajmy jednak kolejnych przykładów. Z pomocą znów przychodzi nioceniona Gazeta Wyborcza, publikując tekst, który idealnie koresponduje z wczorajszymi taśmami.
Jego tytuł to (opieram się na wersji internetowej): - „GW" ujawnia: Doktor G. nic nie żądał za operację!” Oj w niezłą konfuzję musiały wprawić wczorajsze materiały tych, którzy wierzą na słowo Najmądrzejszej Gazecie.
Ostatni przykład z tej Gazety. Przemówił sam redaktor Pacewicz (albo red. Cichocka), wszak we dwoje robili wywiad z doktorem G. Rozmawiając z nim jeden z dziennikarzy GW mówi: - „Parę lat temu mój ojciec był operowany. Lekarz wykonał świetną operację, nie mówił o pieniądzach. Gdy ojciec wychodził, zrobiliśmy rodzinną naradę, jak się zrewanżować. Kupiliśmy mu obraz. Powiedział, że niepotrzebnie, ale przyjął. Taka jest powszechna praktyka. Nie mogę uwierzyć, że Pan, który uratował życie tylu ludziom, nie dostawał prezentów.”
Tak, śliczne podprowadzenie, niech już tylko doktor nam powie, że faktycznie, to tylko prezenty. Oto rysuje się nam wygodna metoda, którą powinni stosować wszyscy oskarżeni o korupcję. Od dzisiaj niech mówią, że mają takie szczęście, iż w roku obchodzą dwie gwiazdki.
Wczoraj widzieliśmy bowiem jak doktor przyjmował w gabinecie samych św. Mikołajów w cywilu. Zostawmy Gazetę Wyborczą. Zajmijmy się dla odmiany np. Polityką.
Brylująca tam red. Paradowska na swoim blogu zauważa: - „Widocznie nie były aż tak twarde (dowody przeciw G. – przyp. D.W), skoro w głośnej sprawie sąd się jednak nie ugiął i postanowił, co postanowił, ustalając jednak wyjątkowo wysoką kaucję. Wyjątkowo wysoką zważywszy na skalę owych korupcyjnych zarzutów. Wymieniła je we wtorek GW i nic tam nie poraża, raczej wydaje się, że jeżeli dr G. był łapówkarzem, to w małej skali i może odpowiadać z wolnej stopy”. Wierzymy pani Paradowskiej, że była to mała skala. W końcu póki co pokazano dopiero dwa filmy. A to chyba zbyt mało, by zrezygnować z obrony kolejnej „ofiary opętanego kaczyzmu”.
Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka