Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki
79
BLOG

PiS jest skazany na powrót do władzy, bo więcej cuda się nie zda

Dominik Wójcicki Dominik Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 35

W długiej perspektywie – najpewniej czteroletniej – PiS jest niemal skazany na powrót do władzy i to być może z takim samym wynikiem jak w niedzielę, czyli 5 milionami poparcia. Optymizm? Absolutnie. W tej chwili rządy PiS, to praktycznie jedyna realna prognoza tego, co może się wydarzyć w 2011 r.

 

Przyszłość PiS po przegranych wyborach jest mimo wszystko optymistyczna, a sytuacja na scenie politycznej predestynuje tę partię do być może samodzielnego powrotu do władzy.

 

Po pierwsze, całkowicie nierealne będzie utrzymanie w przyszłych wyborach tak dużej frekwencji. Rządy Platformy najpewniej nie będą generowały skrajnych emocji, bo zwyczajnie niewiele się będzie działo, a jeśli będzie, to media będą chłodzić temperaturę. Nie będzie już tak wielkiego podniecenia i eskalacji konfliktu. A to sprawi, że frekwencja powróci do tradycyjnych 40 procent.

 

PiS ma w tej chwili 5 mln popierających go osób i realnie patrząc nie ma dla nich alternatywy. Ci, którzy mieli go porzucić już to pewnie zrobili. Ci, którzy zechcą to zrobić w tej kadencji, za cztery lata staną przed pustką. Będzie PiS i nikt inny spełniający oczekiwania tej grupy. Mówię oczywiście o elektoracie, który nie stanowi twardego jądra.

 

Z kolei Platforma, która chwali się ponad 40 proc. poparciem i sześciomilionową armią, góra za pół roku straci – być może nie w sondażach - ogromną część tego elektoratu. Czemu? Bo to wyborcy wybitnie jednorazowi. Raz jeden – w obliczu niezwykłego naganiania – dali się zaciągnąć do urn. Więcej tego nie zrobią, bo nie będzie bodźca, który ich tam przyciągnie. Za cztery lata agresja wobec Kaczyńskich będzie wspomnieniem, a siłą rzeczy rządy PiS oceniane coraz pozytywniej. Proszę przyjrzeć się Wałęsie, Buzkowi. Jak bardzo byli znienawidzeni kilka lat temu? A teraz?

 

Czekam na badania socjologiczne, które pokazałyby kim byli niedzielni wyborcy PO. Jaka ich część po raz pierwszy (może drugi, bo było jeszcze referendum unijne, do którego naganiano w podobny sposób) wzięła udział w wyborach. Wyniki mogą okazać się zaskakujące. Biorąc pod uwagę tylko to kryterium okaże się, że wyborcy PiS od lat są o wiele bardziej propaństwowi i niedzielne wybory były dla nich kolejnymi i z całą pewnością nie ostatnimi.

 

Ponadto Platformę pognębią rozbudzone irlandzkie nadzieje. W Polsce siłą rozpędu będzie się żyło pewnie lepiej - co nie oznacza, że np. uczciwiej, bo tego PO absolutnie nie gwarantuje - ale nie będzie możliwe zrobienie tu w cztery lata Irlandii.

 

Bardzo szybko przekonają się o tej utopii młodzi Polacy. Dla wielu z nich wyjazd na wyspy jeszcze długo będzie dużo bardziej opłacalny niż pozostawanie w kraju. Kiedy w grę wejdą względy ekonomiczne i okaże się, że w portfelu pieniędzy lawinowo nie przybywa, nie będzie litości dla Tuska. Nikt w cud drugi raz nie uwierzy.

 

PiS będzie też silny słabością konkurentów. Przewiduję, że scena polityczna podryfuje w kierunku trójpartyjnego, może czwórpartjnego systemu. Ten drugi wariant będzie możliwy, o ile Lewica nie znajdzie lepszego miejsca dla siebie - PSL tak czy inaczej zostanie. A jeśli znajdzie, to znowu straci na tym PO.

 

Co bowiem czeka Lewicę? Na resentymencie do PRL-u już się więcej nie pożywi. Po pierwsze względy biologiczne nie oszczędzają byłych towarzyszy, po drugie nie zajdzie PiS-u od lewej i nie stanie się bardziej prosocjalna i bardziej opiekuńcza od niego. Ten elektorat już się od niej odwrócił. Zresztą lewica podryfuje w kierunku haseł liberalizujących obyczajowość, bijących w Kościół, rozbijających tradycyjną moralność. Skieruje się więc do ludzi młodych, lepiej wykształconych, mieszkających w dużych miastach. Dla nich resentymenty socjalne są anachronizmem, więc na tym polu zanotuje kolizję z PO. Tak samo będzie z podkreślaniem przyjaźni i przynależności do UE.

 

Co ma w związku z tym robić PiS? Przede wszystkim podtrzymywać obecny stan posiadania i punktować Platformę – głównie na trzech obszarach.

 

Pierwszy, to walka z przestępczością – Zoll jako minister sprawiedliwości, to idealny chłopiec do bicia, którego Ziobro rozjedzie w 15 minut. Drugi obszar, to politykia zagraniczna – zobaczymy co zrobi PO w stosunkach z Amerykanami i co konkretnego załatwi w Unii Europejskiej. Jeśli w USA dalej będą rządzić Republikanie i wojna w Iraku jeszcze trochę potrwa, to te stosunki mogą nie być już takie sielankowe. A tarcza antyrakietowa? Słowem, faktycznie może dojść do wcielania hasła Komorowskiego, który powiedział, że jesteśmy częścią UE, a nie stanem Ameryki Północnej. Trzeci obszar, to konsekwentne odliczanie czasu, który minął, a w Polsce nie jest tak zielono jak w Irlandii.

 

Czego PiS powinien się obawiać? Cztery lata w opozycji, to długi okres i należy uważać, by się jałowo nie zasiedzieć w ławach poselskich i w nich nie zasnąć. Słowem – trzeba być aktywnym i pokazywać, że wizja IV RP wcale nie umarła. Ponadto PiS nie będzie już chłopcem do bicia dla mediów, przynajmniej nie w tak wielkim stopniu. Ponadto takie bicie już nikogo nie wzruszy. Polacy zareagują wzruszeniem ramion i stwierdzeniem „ich nie ma, a wy ciągle to samo”. W antykaczyńską bajkę będą wierzyć wyłącznie wykształciuchy.

 

Czy możliwe jest opuszczenie PiS-u przez jakąś część posłów, np. konserwatystów? Raczej nie. Bo gdzie pójdą? Do PO? A jaką pozycję będą tam mieć? Ujazdowski i Schetyna w jednym szeregu? I po co oni Platformie? W okresie przedwyborczym byli łakomymi kąskami. A teraz? Co da Platformie zasilenie np. przez 10 posłów?

 

Zagrożeniem dla PiS byłoby jedynie powstanie obozu katolicko - narodowej prawicy. To mogłaby być oferta dla jakiejś części wyborców. Tyle tylko, że taka partia nie powstanie. Oto bowiem skonał LPR, a PRz Jurka faktycznie mieści się w maleńkiej windzie, zaś budować partię przy obecnym sposobie finansowania nie jest łatwo. Tym bardziej, że katolicka prawica nie ma szans na poparcie biznesowego lobby. Taka rozłamowa partia jest raczej możliwa na stronie lewicowo – liberalnej. I być może gdyby PO przegrała wybory jakiś ferment by się tam zaczął dziać.

 

Pytanie co z wielkim nieobecnym Rokitą i z nieco mniejszym Marcinkiewiczem? Ten drugi może coś od PO dostanie, tym bardziej że lubi brylować, a tę umiejętność PO sobie ceni. Rokita zaś nie bardzo wiem, po co byłby jeszcze Tuskowi potrzebny.

 

Wychodzi więc na to, że w tej chwili dla PiS nie ma alternatywy, a jedyne co może zabić tę partię, to brak cierpliwości. W tej chwili cztery lata, to szmat czasu i może oznaczać zniechęcenie i marazm. Przed tym się trzeba bronić. Na szczęście PiS nie był partią władzy i to nie władza go cementowała, więc jej utrata nie powinna być w żadnym stopniu gwoździem do politycznej trumny.

 

Jeśli tak się stanie, to IV RP zwycięży!

Rocznik 1981, mieszkam w Toruniu. tak w ogóle to młody, wykształcony i z dużego miasta.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka