Wśród wspomnień mego ojca uderzyła mnie uwaga, że słowa „Armia Krajowa” nie były w czasie wojny postrzegane jako nazwa organizacji, lecz jako stwierdzenie, że chodzi o armię w kraju, armię krajową. Taki był sens zmiany nazwy ZWZ na AK. Rozumienie tej nazwy jako jednej z organizacji konspiracyjnych, choćby największej, narzuciła skutecznie propaganda powojenna!
Dodał, że prawie nikt już sobie nie zdaje z tego sprawy. Zarówno historycy, jak i sami żołnierze tej armii często przyjmują nieświadomie późniejsze rozumienie. Dlatego, jeśli już piszemy Armia Krajowa, należy to tłumaczyć jako nazwę własną części Wojska Polskiego, tak jak słowa Marynarka Wojenna. Zatem lepiej mówić „służył w Armii Krajowej”, niż „należał do AK”, itd. W Internecie oba sposoby mówienia są równie częste, warto by więc wyrażać się poprawniej, tak w pracach naukowych, jak i w mediach.
Nie wiem, czy świadomość takiego znaczenia nazwy Armii Krajowej była w czasie wojny powszechna. Wydaje się w każdym razie, że taki właśnie był zamysł początkowy. Ojciec mój był świadkiem o tyle nietypowym, że będąc zwykłym podchorążym wiedział jednak z powodu kontaktów rodzinnych więcej niż powinien. Znał na przykład, mimo konspiracji, tożsamość generała Bora-Komorowskiego.
W związku z tym dodatkowy szczegół. We wspomnieniach z powstania warszawskiego (Bronisław Wojciechowski, W powstaniu na Mokotowie, Warszawa 1989, ale spisane zaraz po powstaniu), ojciec wspomniał o defetystycznych ulotkach zrzucanych przez Niemców, a podpisanych rzekomo przez generała Bora. Żołnierze odnieśli się do nich ze zrozumiałą nieufnością. Między innymi nie wiedzieli, iż dowódca używa takiego pseudonimu i kto nim w ogóle jest! Zastanawiali się, czy to prawda, czy też Niemcy pseudonim zmyślili.
Pamiętam, że o prawdę i Polskę trzeba się bić. Nie lubię Warszawy i odwracania kota ogonem. Lubię rodzinę i przyrodę.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura