Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski
340
BLOG

EKUMENIZM ZAMIAST JEDNOŚCI?

Michał Wojciechowski Michał Wojciechowski Kultura Obserwuj notkę 0

Taka niemiła alternatywa ukazuje się naszym oczom coraz wyraźniej. W ekumenizm zwątpiłem dwadzieścia lat temu z górą, przyjrzawszy mu się bliżej, pisałem coś zresztą na ten temat („Wątpliwości ekumeniczne”, 1992, na portalu Opoka). Ekumenizm w obecnej postaci nie ma perspektyw. Ostatnia fala przejść anglikanów na katolicyzm ujawnia to wyraźnie.

Katolicyzm nie stawia dziś na konwersje, lecz próbuje ekumenizmu. A tu proszę: gromada anglikanów, czyli z tradycji protestanckiej, wybiera Kościół katolicki. Dlaczego? Bo zwątpili w szanse ekumenizmu! Widzą, że wspólnota anglikańska do jedności nie zmierza, wręcz przeciwnie, wprowadza rozwiązania rażąco sprzeczne z tradycją katolicką. Inni protestanci zresztą podobnie.

No ale mamy multum spotkań ekumenicznych, mnóstwo uzgodnień między teologami, ocieplenie wzajemnych relacji. To wszystko prawda, ale na tym się owoce ekumenizmu kończą. Na tym, co osiągnąć można było łatwo. Ocieplenie relacji: ważne i dobre, ale wystarczy do tego miłość bliźniego.

Zakladając, że to ocieplenie nie jest udawane. Do prasy niemieckiej wyciekł w roku ubiegłym dokument wewnętrzny luteran, wobec katolicyzmu po staremu pogardliwy.

Porozumienia teologiczne nie są takie trudne, gdyż podziały w chrześcijaństwie są w dużej mierze skutkiem czynników pozateologicznych, do których dorobiono teorię. Prawosławie i katolicyzm: podział polityczno-kulturowy, dla którego utrzymania gorliwie szukano w prawosławiu uzasadnień teologicznych. Gdyby władcy północnej połowy Europy nie mieli w XVI wieku chętki na władzę kościelną, o protestantyzmie uczylibyśmy się w podręczniku jako o kolejnej dyskusji wewnątrz Kościoła katolickiego – tak jak o koncyliaryzmie stulecie wcześniej. Prawdziwa różnica to sposób zarządzania Kościołem: przez monarchiczny samorząd w katolicyzmie, przez państwo w protestantyzmie wczesnym, przez lokalną demokrację we wspólnotach powstałych potem w łonie protestantyzmu.

Natomiast perspektyw na jedność nie ma nadal. Ekumenizm urzędowy stał się celem samym w sobie. Dla partnerów katolicyzmu celem bywa też jego zmiękczenie, by im nie podbierał im wiernych. Protestanci mają nadzijeę, ze katolicy przyjmą ich koncepcję mnogich oddolnie tworzonych stowarzyszeń kościelnych. Poważniejsze decyzje są uniemożliwione przez skostniałe struktury Kościołów państwowych oraz opozycję postępowców z jednej, a ultraprotestantów z drugiej. Stąd widać u naszych braci odłączonych głównie chęć utrzymania status quo.

Kto ma tego dosyć, może zareagować dwojako. Albo przejść do katolicyzmu, który najbardziej wyraziście wciela jedność Kościoła Chrystusowego. Mimo kosztów, a w szczególności utraty pozycji – anglikanie już ponoć się wzięli za usuwanie wspólnot „anglokatolickich” z kościołów, a księży z mieszkań. Albo machnąć na to ręką i robić swoje, być chrześcijaninem i porozumiewać się z innymi chrześcijanami w konkretnych sprawach, jak walka z zabijaniem dzieci poczętych – na tym opierają się kontakty katolików z tradycyjnymi protestantami amerykańskimi.

W przeszłości dwie drogi przezwyciężania podziałów okazały się owocne. Jedna metoda to unie. Obecne postępowanie z anglikanami to unia w miniaturze. Największym sukcesem była polska unia brzeska, którą zatrzymała wyłącznie brutalna siła państwa carów.

Druga to po prostu nawrócenia: tak znikł kiedyś agresywny arianizm, okresami przeważający w starożytności. Tak zmalał protestantyzm w Polsce. W obu przypadkach, trzeba to podkreślić, przejście do katolicyzmu wynikły w dużej mierze z wysiłku katolicyzmu, żeby podnieść swój poziom na co dzień; niech się zatem konserwatywni katolicy nie zadowalają posiadaniem prawdy - trzeba pokazać dobrą teologię, dobrą edukację, jak jezuici w XVI wieku, i dobre duszpasterstwo.

Pamiętam, że o prawdę i Polskę trzeba się bić. Nie lubię Warszawy i odwracania kota ogonem. Lubię rodzinę i przyrodę.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura