Czy Gwiazda już przeprosił Chrzanowskiego?

Andrzej Gwiazda jest członkiem ciała, nadzorującego merytorycznie działalność instytutu, zajmującego się Pamięcią Narodową, ale najwyraźniej ma kłopoty z pamięcią jak najbardziej indywidualną, jednostkową. Pytanie: czy ktoś, komu pamięć własna nie dopisuje, może zajmować się Pamięcią całego Narodu? 

Przed ponad tygodniem cała Polska mogla zobaczyć i usłyszeć, jak Andrzej Gwiazda, występując w programie telewizyjnym wraz z Janem Lityńskim i Stefanem Niesiołowskim, mówiąc o „liście Macierewicza”, a odpowiadając na zarzuty, że jeden po drugim z tej listy zostali oczyszczeni, w tym np. Pan Marszałek Wiesław Chrzanowski, powiedział mniej więcej tak (cytuję z pamięci, więc nie jest to cytat verbatim, ale sens jest dokładnie taki): Z całej tej listy jeden Wiesław Chrzanowski okazał się przyzwoitym człowiekiem, bo w kilka dni po ogłoszeniu listy przyznał się w programie telewizji publicznej, że rzeczywiście był współpracownikiem. Przyciskany o to, w jakim programie Chrzanowski miał wygłosić takie słowa, których nikt inny poza Gwiazdą nie pamiętał, Gwiazda odrzekł, że to było tyle lat temu więc szczegółów nie pamięta, ale chyba w programie drugim TVP. 

W dzień lub dwa później, Wiesław Chrzanowski, zapytany o to przez TVN24, odpowiedział, że nigdy niczego takiego nie powiedział. Nikt inny też takiego programu z Chrzanowskim i takiego oświadczenia Chrzanowskiego sobie nie przypomina. 

Nie chodzi tu o jakiś drobiazg dotyczący sporu między dwoma Panami, ani nawet o to, czy Andrzej Gwiazda coś chlapnął niepotrzebnie. Chodzi o sprawę zasadniczą, bo cała „lista Macierewicza” opierała się na kwestii wiarygodności: na ile ta lista jest mniej lub bardziej wiarygodna. Oczywiście „mniej lub bardziej” dla niektorych jest niewystarczające, bo wystarczy jedno błędnie tam umieszczone nazwisko by człowieka skrzywdzić niepomiernie, no ale już nie bądźmy drobiazgowi. I jeśli Państwo pamiętają, sprawa Wiesława Chrzanowskiego – człowieka o krystalicznej biografii i wielkiej integralności, a na dodatek działacza od zawsze prawicowo-narodowego, a zatem będącego poza podejrzeniem o uleganie lewakom lub komunie, była pewnym symbolicznym papierkiem lakmusowym całej tej historii. 

Pytanie: czy Andrzej Gwiazda już przeprosił Wiesława Chrzanowskiego lub ewentualnie przedstawił dowody na to, iż Chrzanowski istotnie przyznał się w programie telewizyjnym, że był tajnym współpracownikiem? Innej ścieżki dla pana Gwiazdy w tej sytuacji nie widzę, jeśli chce zachować honor, przynajmniej w tej konkretnej sprawie. 

Ale sprawa honoru nie jest tu wyłącznym problemem: pozostaje też kwestia przydatności Andrzeja Gwiazdy do nadzorowania Pamięci Narodowej. We wczorajszym programie telewizyjnym Andrzej Gwiazda był proszony, z racji swej funkcji w IPN, o ocenę sprawy tzw. Listy Kurtyki. Nieważne, co odpowiedział – to już teraz zawsze będzie musiało być nieważne, tak długo jak Andrzej Gwiazda nie zadeklaruje się, jak to było ze „sprawą Chrzanowskiego”. Fakt, że dziś Andrzej Gwiazda, przyłapany dopiero co na paskudnym kłamstwie, jest proszony o moralną i polityczną ocenę działań Dyrektora IPN, dla przyszłych historyków Polski dzisiejszej (tych, którzy słusznie umieszczą Gwiazdę, obok Borusewicza, Wałęsy, Walentynowicz, Bujaka, na liście wielkich polskich bohaterów sprawy demokracji i niepodległości) będzie nie lada zagadką.