Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
110
BLOG

Przychodzi "Dziennik" do Michnika. I jojczy.

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 61

W “Dzienniku” - Michnik bez przerwy i prawie na każdej stronie; w “Gazecie Wyborczej” - o redaktorze Krasowskim ani słowa. Dysproporcja między częstotliwością występowania redaktora naczelnego Wyborczej w Dzienniku a naczelnego Dziennika w Wyborczej nie jest nawet zbliżona do dysproporcji między nakładem jednej i drugiej gazety. Ot, ciekawostka.

Nie wykluczam, że desperacja redaktorów marnie sprzedającego się Dziennika tłumaczy pasję, z jaką Dziennik klei się do Michnika. Namolność w wykonaniu redaktorów Dziennika - ludzi na tyle młodych, że nie można zarzucić im konformizmu w czasach, gdy Michnik siedział pod celą, więc nie mają powodu do pretensji, że Michnik był dzielniejszy - tłumaczy się chyba jednak względami walki konkurencyjnej dwóch przedsiębiorstw medialnych. W walce tej - mimo spadku sprzedaży - Wyborcza nadal może patrzeć z wysokiego piętra na rywala.

Dlatego właśnie, szef gazety nie powinien - dla zachowania pewnych pozorów - tak otwarcie napadać na szefa rywalizującego tytułu. Tak jednak zrobił redaktor Krasowski w sobotnim Dzienniku. Napisal mianowicie tekst wspierający (to się chyba na koncertach nazywa supporting act?) artykuł redaktora Zaremby o..., no jakżeby o czym, o Michniku. Michnik, zasmuca się Krasowski, w czasach wolnej Polski się „nie sprawdził”. Michnik, jojczy Krasowski, zamiast przedstawiać argumenty, każe ludziom wierzyć. „Michnik politykę zamieniał w religię, w irracjonalny spektakl. Zachowywał się jak charyzmatyczny przywódca religijny. Wiem, miałem sen, idźcie za mną”. Pewno Krasowski zna Adama lepiej niż ja. Na pewno słyszał Michnika krzyczącego: „I have a dream!”, ale po polsku.

Co więcej, w tym tekście wspierającym używa sobie Krasowski nie tylko na poglądach i strategii Adama Michnika, ale także na ekonomicznej strategii konkurenta. Pisze m.in.: „Michnik musiał prosić SLD o zgodę na zakup Polsatu i jej nie dostał, więc ujawnił rozmowę z Rywinem”. W ten sposób Krasowski podaje - jako rzecz ustaloną ponad wątpliwość - określoną interpretację tła polityczo-ekonomicznego afery Rywina. Stąd tylko krok do tezy pod tytułem „Przychodzi Michnik do Rywina”: Agora chciała przez kontakty w SLD załatwić sobie Polsat, tylko nie dogadali się co do ceny. W tym wszystkim nieistotne staje się to, kto właściwie poinformował opinię publiczną o propozycji łapówki. Zaraz zaraz, jak to naprawdę było? Czy to przypadkiem nie Rywin poskarżył się na propozycję łapówkarską ze strony Michnika? I czy to ładnie tak mieszać Rywina w aferę Michnika?

Sam artykuł Zaremby - taki sobie, trochę poniżej średniego poziomu tego dobrego komentatora. Za bardzo nasycony psychologią dla maluczkich, rodem z „Vivy”: „sam Michnik nie czuje się dziś ani spełniony, ani szczęśliwy” - informuje Zaremba. Skąd to wie? I skąd ta obłudna troska o stopień ukontentowania Michnika? Za bardzo też przesiąknął Zaremba popularną choć cieniutką teorią o „narzucaniu” przez Wyborczą właściwej wizji świata, interpretacji transformacji itp. Wyborcza to był „dziennik objaśniający codziennie tysiącom inteligentów, w tym setkom dziennikarzy innych mediów (to ostatnie wydaje mi się nawet ważniejsze), co mają myśleć” - skarży się Zaremba, jakby chęć wpływu na umysły i poglądy czytelników była jego Dziennikowi obca. Każda gazeta ma prawo do swoich wyborów światopoglądowych i politycznych - o tym pisze choćby dziś Igor Janke w obronie Rzeczpospolitej przed Chevalierem, na blogu tego ostatniego. Dlaczego akurat gazecie kierowanej przez Michnika tego nie wolno było robić? Bo robiła to z większą inteligencją, skutecznością niż inni?

Wspólny ton artykułu Zaremby i rekomendującej noty ze strony jego przełożonego jest taki: Michnik się skończył. Jest poza mainstreamem, bez wpływu, bez znaczenia. Na emeryturze (tytuł tekstu Zaremby: „Demiurg na emeryturze”). Jego artykuły nie kształtują już opinii publicznej, są żalami sfrustrowanego eks-polityka, z którym nikt ważny już nie chce pić, a którego teksty o dawno zmarłych pisarzach („dziwaczne teksty pełne odniesień do literatury” - z obrzydzeniem pisze Zaremba) nikogo nie poruszają. Nikt ich „nie traktuje poważnie” - zaświadcza Zaremba.

Chyba poza redaktorami „Dziennika”. Bo pozostaje ta zagadka: po co tyle o nim pisać, po co z taką gotowością do natychmiastowego skoku czekać na każde jego publiczne wystąpienie, artykuł, wywiad? Skąd ta nieustająca potrzeba zawodzenia na draństwa tego całkowicie nieistotnego, ale piekielnie szkodliwego emeryta? No właśnie - skąd? Zazdrość, że Bozia nie dała takiego „uroku” (o uroku Michnika pisze Zaremba)? Że historia nie dała się wykazać bohaterstwem - jak Michnikowi?

Nie, to byłyby małostkowe spekulacje. Przypuszczam, że odpowiedź jest tak prosta jak imię „Axel”, a znajduje sie w samym „Dzienniku” - na tej stronie, gdzie podany jest nakład gazety.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (61)

Inne tematy w dziale Polityka