olgerd olgerd
330
BLOG

Nie nazywajmy łapówki wdzięcznością!

olgerd olgerd Rozmaitości Obserwuj notkę 1

- Doktor Lewandowski?! – spytała kobieta zaglądająca przez uchylone drzwi gabinetu; dodajmy, że pytała nie kogo innego, jak właśnie doktora Lewandowskiego.

- Słucham panią – zachęcił ją lekarz, choć jego spojrzenie znad okularów mogło być zinterpretowane jako mało zachęcające. Nie miała już dwudziestu lat, za to miała dwadzieścia kilo więcej niż wtedy, gdy te dwadzieścia lat miała, więc ją to spojrzenie nie zdziwiło, ani nie speszyło. Z niektórymi rzeczami trzeba się pogodzić. Ona się pogodziła. Pogodzić było jej się tym łatwiej, że wciąż jeszcze byli tacy, którzy mijając ją na ulicy, obdarzali ją spojrzeniem pełnym akceptacji. Nie było więc z nią tak źle; z tych dwudziestu kilogramów, jakaś część usadowiła się w biuście, czyli tam, gdzie żaden nadmiar nie jest źle widziany. Także włosy, wciąż blond, były jej poważnym atutem. Gorsza sprawa z makijażem, z roku na rok musiała rezygnować z dyskretnych pociągnięć pędzelka i kredki na rzecz śmiałych, szerokim gestem zadawanych maźnięć, ale, jak już wspominaliśmy, z niektórymi rzeczami – takim, na przykład, upływem czasu - można walczyć, ale lepiej się pogodzić; pogodziła się więc z tym, że jej twarz wymaga coraz więcej tapety, żeby ukryć to, co chciała ukryć. Ważne, że jeszcze się ukryć dawało.       

- Dzień dobry, panie doktorze. Można na chwileczkę...? – spytała uniżenie.

Kiwnął głową, że można. Ja on wyglądał? Mój Ty Boże, a jak wygląda lekarz?! Każdy tak samo: na poważnego faceta, który wie wszystko. Siwizna takim facetom tylko dodaje powabu. Tak, doktor mógł się podobać kobietom i podobał się. Białe kitle lekarskie mają w sobie moc przyciągania niewieścich spojrzeń; wielu lekarzy to wykorzystuje. I jeszcze ten wąsik, ach, ten wąsik, siwiutki, równo przycięty, ani za duży, ani za mały, taki w sam raz.  

- Proszę, ale... – zaczął doktor.

To „ale” zawisło w powietrzu, jednak nie zdążyło wybrzmieć, bo kobieta od razu weszła w to mikre zdanie i wyjaśniła:

- Ja tylko na chwileczkę... – powiedziała.

Po czym podeszła do biurka lekarza, położyła na nim białą kopertę i rzekła:

- Ja i mój mąż, Henryk Chudniak, to ten z urazem kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, bardzo panu doktorowi dziękujemy... - odwróciła się i chciała odejść, ale on jej nie pozwolił. I to nie dlatego jej nie pozwolił odejść, że mężczyźni na ogół nie pozwalają kobietom odchodzić.

- Co to jest?! – podniósł głos, bo sytuacja wymagała jego podniesienia. – Proszę to natychmiast zabrać! – dokończył zdanie prawie piskliwie.

Kobieta odwróciła się; sprawiała wrażenie bezbrzeżnie zdumionej.

- To z wdzięczności, panie doktorze!

- Nie nazywajmy łapówki wdzięcznością! – warknął. Był wkurzony. Okazywał to jednoznacznie.

- Jaka łapówka, panie doktorze?! Kogo dziś stać na łapówkę?! To z wdzięczności, a poza tym to już po zabiegu, który pan doktor tak profesjonalnie przeprowadził na moim Henryczku. A jak jest po operacji, to przecież to nie jest, to, co pan powiedział... – zagmatwała się.

- A co to niby jest? – on na to.

Patrzył na kopertę z odrazą. Nie było siły na świecie, która by go zmusiła do sięgnięcia po nią. 

- Proszę to natychmiast wziąć! Pani sobie nie zdaje sprawy, że namawia mnie do przestępstwa!

Kobieta się przestraszyła. A on nie chciał, żeby ona była przestraszona. On tylko nie chciał wziąć koperty.

- Już, już, proszę to wziąć! – polecił już łagodniejszym tonem.

Zrobiła krok w stronę biurka, ale tylko jeden, a do biurka z kopertą były dwa kroki.  

- Na pewno, pan doktor...?! – upewniła się.

- Na pewno! - powiedział.

Zrobiła ten drugi krok i wzięła kopertę.

- Nawet pan nie zajrzał... – powiedziała z wyrzutem. - Ja i Henryczek jesteśmy tacy panu doktorowi wdzięczni, a pan nawet nie zajrzał... – powtórzyła z niedowierzaniem.

Nie skomentował, bo te słowa niegodne były jego komentarza.

Stała chwilę z kopertą w dłoni, aż wreszcie wrzuciła ją nagłym ruchem do torebki. Nie ruszyła się ku drzwiom, które były w odległości dwóch, trzech kroków. Lekarz czekał na jej ruch. Ona chyba czekała na jego ruch. W szachach takie wahanie przed ruchem trwać może godzinami, w innych wypadkach wszystko dzieje się dużo szybciej.

- To w jaki sposób mogę się panu doktorowi odwdzięczyć?! – spytała zdesperowana, bo w jej głosie dało się już wyczuć desperację. Ona tak bardzo chciała się odwdzięczyć, a on nie chciał!

Zdjął okulary i popatrzył na nią nadzwyczaj łagodnie. Ona tak samo popatrzyła na niego i chyba źle zinterpretowała jego spojrzenie, bo kiwnęła potakująco głową, sięgnęła dłonią do guzików płaszcza i zaczęła je rozpinać, jeden po drugim, a po drugim trzeci, czwarty... Pod spodem miała białą koszulę, której trzy najwyżej położone guziczki były już rozpięte...

Lekarz otworzył szeroko oczy. Podniósł wysoko ręce, jakby się poddawał.

- Dobrze już, dobrze, niech pani da tę kopertę – jęknął.

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości