Pamiętam, gdy wybierali na papieża Karola Wojtyłę, byłem w kościele p.w. św. Andrzeja Apostoła, na nabożeństwie różańcowym. Później opowiadano dowcip, że gdy Edwardowi Gierkowi oznajmiono, kogo to wybrało kolegium kardynalskie, zrobił kwaśną minę i oświadczył: - Oczywiście przyjmujemy do wiadomości ten wybór, ale my, członkowie Komitetu Centralnego PZPR, wolelibyśmy na tym stanowisku towarzysza Babiucha!
W tym roku podobnie mogliby powiedzieć dziennikarze z całego świata, którzy wymieniali różnych kandydatów, ale kolegium kardynalskie ich nie posłuchało i wybrało kogoś innego, niż chcieli żurnaliści; kardynał Grocholewski spuentował to w następujący sposób: - Wybierało kolegium kardynalskie, a nie kolegium dziennikarskie.
Gdy na biskupa Rzymu obierano kardynała Józefa Ratzingera chyba nic ciekawego nie robiłem, bo nie pamiętam tego dnia. Ciekawe, czy za kilka lat będę pamiętał, co robiłem 13 marca 2013 roku, gdy papieżem ogłoszono kardynała Jorge Bergoglio? A dzień był, jak każdy inny, w pracy roboty było po pachy, więc się ze wszystkim nie wyrobiłem i wyszedłem dopiero przed 19-tą. A potem…
*
W busie siedziałem. Od dawna już ciemno było. Grało radio, a raczej gadało, bo wiadomości były. Czwarte głosowanie nic nie dało, czarny dym poszedł z komina, jakby w nim oponami palili; wiadomo więc było, że kardynałowie będą głosować jeszcze raz, po raz piąty w tym dniu. Zamyśliłem się. W busie panowała cisza. Jakaś muzyka sączyła się z głośników, ale na szczęście to nie była „Śląska fala” i dało jej się słuchać. Wtedy znów odezwał się dziennikarz: - Proszę państwa, jesteśmy świadkami historycznej chwili, papież wybrany! Z komina wydobywa się biały dym. Już tylko minuty dzielą nas od momentu, w którym ogłoszone będzie, kto został 266 papieżem…
Dojeżdżaliśmy do Bolesławia. Podniosłem się i ruszyłem ku drzwiom,. „Zanim dojdę do domu, może już ogłoszą, kogo wybrali” – myślałem.
Po drodze zaszedłem do sklepu. No po co facet wchodzi do sklepu wielobranżowego po 19-tej?! Po piwo na wieczór. Kiedyś miałem problemy z nerkami. Wtedy to, Barnej, kumple jeszcze z liceum, a przy okazji mój lekarz rodzinny (idealna kompilacja), powiedział ultymatywnym tonem: - Musisz pić więcej piwa!
Pamiętam, zrobiłem wielkie oczy: - Jeszcze więcej?! Barnej, musisz mi to dać na piśmie, żebym mógł okazać małżonce… - poprosiłem.
Ale co tam moje nerki, nie ma co o nich dywagować w tak historycznej chwili.
Ledwo wszedłem do sklepu, a z zaplecza wyszła uradowana ekspedientka i powitała mnie tymi słowami:
- Mamy papieża.
(Odczuwałem lekki niedosyt, bo nie powiedział tego po łacinie. Fajnie by to wyglądało, gdyby oznajmiła swoim piskliwym głosem: Habemus Papam!”)
Uśmiechnąłem się, bo jak ktoś się do mnie uśmiecha, to ja odpowiadam pięknym za nadobne.
- Słyszałem w busie, że poszedł biały dym… A wiadomo już kto?
Pokręciła przecząco głową.
- Jeszcze nie…
Sięgnąłem po puszkę.
- Boże, żeby tylko Czarnego nie wybrali… - usłyszałem.
Jestem odpowiednio wychowany, przez media, telewizję, Internet; wprawdzie Krytyki politycznej nie czytam, ale jednak wiem, jak się w takiej sytuacji zachować. I zachowałem się.
- A dlaczego nie?! Niech będzie Murzyn, nieważny kolor skóry! Ważne, żeby był dobrym katolikiem… - wypaliłem.
Kobieta spuściła wzrok, chyba nie tylko z tego powodu, że wbijała piwo na kasę.
- Może rzeczywiście to nie ma znaczenia… - zaczęła się wycofywać ze swoich konserwatywnych, wstecznych, wołających o pomstę do Brukseli, uprzedzeń.
Skorzystałem z okazji, by ją jeszcze bardziej zgnębić i dorzuciłem.
- Dla mnie papieżem może zostać nawet kobieta! – walnąłem naprawdę z grubej rury.
Ekspedientka otwarła szeroko usta. Nic nie powiedziała. „Chyba przeszarżowałem – pomyślałem.
- Ważne, żeby ktoś, kogo wybiorą, był dobrym człowiekiem! – dodałem na swoje usprawiedliwienie.
- 3,20! – powiedziała beznamiętnie, ale czy da się cenę piwa powiedzieć w namiętny sposób?!
Uiściłem i wyszedłem.
Na mojej ulicy też wybierano papieża, i to nie jednego, ale chyba z dziesięciu, bo z co drugiego komina walił biały dym. Ciężko było oddychać od unoszącej się na ziemią niskiej emisji. „Wybór papieża ważna rzecz, ale najważniejsza jest utylizacja śmieci, zwłaszcza plastikowych butelek” – domyśliłem się.
Mróz szczypał w palce. Pomyślałem o Franciszku I: „Jemu chyba dzisiaj jest gorąco…”.
Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości