To był mały autobus, a w nim jakieś siedem osób, w tym ja; prawie sami młodzi, poza mną. Wszyscy wpatrzeni w komórki, smartfony i inne ustrojstwa, poza mną. Nikt nikomu nie patrzył w oczy, nawet ja, bo nie było komu.
Na wysokości kopalni Olkusz autobus zgrabnie wjechał w zatoczkę; otworzyły się w drzwi, a w nich pojawił się on, mężczyzna w moim wieku, znaczy przed pięćdziesiątką, i z moim – jak się wnet miało okazać – poczuciem humoru.
Rozejrzał się po wnętrzu i zamarł.
- O kur…, nie wsiadam, same cyborgi! – rzucił melancholijnym tonem.
Nikt nie podniósł na niego wzroku, poza mną.
- Czy jest tu jakiś człowiek? – zapytał mężczyzna.
Spokojnie, wręcz nieśmiało, podniosłem rękę. Dostrzegł mój gest.
- Dobrze, wsiadam, jest jeden człowiek….
Wtedy odezwał się kierowca, który dodał:
- Ja też jestem człowiekiem…
- O, to nawet dwóch ludzi jest! – ucieszył się mężczyzna i wsiadł.
Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo