woockie woockie
183
BLOG

Oddajmy zmarlym godnosc. Ta sama, z ktorej z taka latwoscia odzi

woockie woockie Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Tak sie ulozyla dzisiejsza Wielkanocna sobota, ze za nic nie da sie tego zmienic.

Wpadlem na ten wpis calkiem niedawno. Dzis linkowalem go pod jednym z przeczytanych postow starajac sie wytlumaczyc bloggerowi,  ze rzeczywistosc moze byc ciut bardziej "skomplikowana" niz chcielibysmy. Jednak moim zdaniem zasluguje on na osobna notke.

Na temat osoby nietuzinkowej, niezwyklej.

 

Ocencie sami.

 

 

 25 kwietnia 2010

List do "Szkła kontaktowego" po pogrzebie śp. Gosiewskiego
 
Szanowni Panowie Redaktorzy,
Wróciłam właśnie z pogrzebu śp. Przemysława  Gosiewskiego. Od soboty 10. kwietnia  prześladowała mnie  jego twarz. Wiedziałam, że pójdę akurat  na ten pogrzeb.  Myślałam, że już  tylko to mogę zrobić. Otóż  nie – mogę jeszcze napisać do Was.
Jestem to winna jemu i sobie.
Cztery lata temu uważnie obserwowałam  w telewizji  jego twarz, oczy, wsłuchiwałam się w timbre głosu. Przyłapaliście go kamerą w chwili wyciszenia, zamyślenia, trochę obnażonego, bez zwykłego pancerza arogancji i gotowości do ataku lub obrony.
Stało się dla mnie oczywiste, że nie jest  to ten arogancki, bezkrytyczny i  prymitywny buc, postać  groteskowa, kwintesencja śmieszności. Dojrzałam  wrażliwego człowieka.
Ten wizerunek, jaki  sprzedawaliście... Był przecież  główną  atrakcją Waszego SK. Igrzyska pomiatania błaznem. Odarliście go z godności. Jego ludzką godność rozszarpaliście na strzępy,  tak jak ta katastrofa rozszarpała jego nieszczęsne ciało. Żaden chwyt  nie był Wam obcy – niemodne gacie na tłustym brzuchu w zestawieniu z półbutami na plaży, wałkowane tygodniami „filipinki”, sms-y  typu „jestem gejem, zakochałem się w Gosiu, proszę o telefon”, wykapany Kmicic, potomek hetmana Gosiewskiego, filmiki, gagi, potknięcia, śmieszne pozy, głupie miny. Przemysław Edgar. Gosiu. Przemo.
Arbitrzy elegancji, kultury i dobrego smaku. Pod płaszczykiem finezyjnej satyry intelektualnej prostacki  rechot. Pod pozorami ambitnego opiniotwórczego kanału informacyjnego elektroniczny brukowiec. Wszystko w pakiecie.
Polubiłam Gosia – wbrew Wam i na złość Wam. Jako wyraz wewnętrznego buntu, tej emigracji wewnętrznej. Często myślałam o tym, że z powodu tej nieszczęsnej powierzchowności  zapewne już w dzieciństwie musiał uzbroić się w pancerz arogancji i tupetu. Pewnie musiał znosić drwiny już od przedszkola. Najpierw okrutnych dzieci. Potem przez całe życie okrutnych dorosłych.
Nie dlatego z niego szydziliście, że był głupszy czy prymitywniejszy od innych. Nie zostałby pierwszym błaznem, egzemplifikacją  prawdziwych i wyimaginowanych wad PIS-u, gdyby miał inną aparycję, gdyby nie ta ułomność.
Już w sobotę 10. Kwietnia byłam pewna, że peron we Włoszczowie zasłany jest kwiatami i zniczami. I że nie pojedziecie już tam szydzić.
Błazen urósł do rangi postaci tragicznej.
Zawsze uważałam, że ten peron to zasługa. Nawet broniłam peronu głośno, narażając  się na etykietkę pisiora, bereta, populistki, no i idiotki.
Zwykle zarzuca się posłom rzucanie pustych obietnic  i zapominanie o nich w dniu po wyborach. On nie zapomniał. Dotrzymał słowa wyborcom. Zrobił coś dobrego i ważnego dla małej grupki osób z malutkiej miejscowości, dał im życiową szansę. Do tego oszczędnie i racjonalnie – przy wykorzystaniu modernizacji  całej trasy i funduszy UE. 
Dobrze  pamiętam swoją podróż Intercity do Krakowa sprzed kilku lat. Siedziałam w wagonie restauracyjnym. Gdy  pociąg zatrzymał się we Włoszczowie, wszyscy wstali z miejsc, zaczęli klaskać i zaśmiewać się. Wychylali się przez okna, robili zdjęcia. Ubaw był po pachy.
Do dziś pamiętam to uczucie samotności i wykluczenia. Czułam się też tchórzem – bo milczałam. Cóż miałam zrobić? Krzyczeć – przestańcie, krzywdzicie człowieka? Wygłosić mowę?
Nigdy nie przyłączałam się do chóru szyderców, nie płynęłam z mainstreamem. Często broniłam pewnych ludzi, spraw czy splugawionych przez Was idei. Ale zbyt rzadko, zbyt cicho, nie pełnym głosem, nie zawsze i nie wszędzie. Od 5 lat bałam się wykluczenia, ośmieszenia i poniżenia. We własnym środowisku, w którym obracam się na co dzień. Wśród ludzi, których znam od lat. W wolnym kraju. Demokratycznym. W moim kraju. W PRL byłam odważna, teraz było dużo trudniej.
Minęło. Coming  out bereta. Myślę, że będzie nas więcej.
Czekałam na przylot trumny Gosia. Płakałam nad wszystkimi, którzy wracali w trumnach, godzinami śledziłam uroczystości  na lotnisku. Ale ulgę odczułam dopiero, gdy pojawiła się informacja o przylocie trumny z ciałem Gosia. Chciałam widzieć te honory wojskowe, wysłuchać  słów  premiera, towarzyszyć  w milczeniu konduktowi. Symboliczne przywrócenie godności. Bardzo mnie zabolało, że przejazd jego trumny pokazywaliście w prawym rogu w okienku jako tło Waszych wynurzeń. Tym razem w formule zbolałej, żałobnej, zatroskanej, refleksyjnej i poważnej. Okolicznościowy okres przejściowy SK. Wiadomo-arbitrzy elegancji i kultury. Wiem, że przylot samolotu i przejazd konduktu przez miasto nastąpił z wielogodzinnym opóźnieniem. Ale mimo to.
Dziś Kościół Wszystkich Świętych i Plac Grzybowski były pełne po brzegi. Kilkadziesiąt  autokarów z regionu Świętokrzyskiego. Kilkadziesiąt pocztów sztandarowych poszczególnych powiatów, których nazw trudno spamiętać. Wyborcy. Przemówienia nad trumną. Wiadomo – de mortuis nihil nisi bene. 
Ale usłyszałam nie tylko słowa szacunku i uznania dla charakteru, patriotyzmu i przymiotów. Więcej było o konkretach. Dowiedziałam się, ile tysięcy kilometrów śp. Przemysław Gosiewski przejechał, objeżdżając  regularnie najmniejsze  nawet miejscowości swego regionu. W podróżach miał zwyczaj czytać 3 książki. 
Długi szereg kilkudziesięciu nazw miejscowości, jedna po drugiej. Zwykle w każdej witał go długi orszak przedstawicieli lokalnych władz i organizacji – a wszyscy z prośbami. Ceniono go za niesamowitą pamięć, rzetelność i słowność. Przy następnym objeździe zwracał się do każdego imiennie z relacją, na jakim etapie znajduje się jego sprawa. Nie zdarzyło mu się o jakiejś zapomnieć.
Wzruszył mnie olbrzymi transparent „Włoszczowa żegna”. Obok mnie ludzie płakali. Słyszałam z wielu stron gęstego tłumu wokół  „nikt  tyle dla nas nie zrobił”. Sądzę, że jego zasługą było kilkadziesiąt albo i więcej lokalnych inwestycji. Tylko widać nie wydały Wam się odpowiednio śmieszne, by wiedza o nich dotarła do szerszej opinii publicznej. Zresztą dlaczego mielibyście mówić prawdę o zasługach posła PIS? No i nie dawałaby się pogodzić  z wykreowanym przez Was wizerunkiem.
Jesteście takim najlepszym kanałem informacyjnym, nagradzanym, chwalonym, określanym przez Was samych i Waszych fanów jako obiektywny i rzetelny. To ja jako obywatelka od Was powinnam dowiadywać  się, jak posłowie wywiązują się z obowiązków i obietnic wyborczych. Od Was dowiedziałam się tylko, jak poseł wyglądał na plaży, co koledzy śpiewali mu na imieninach, że pomylił rozgłośnie, mając udzielać wywiadu i jakie robił miny, gdy nie wiedział, że czyhacie z kamerą. No to ja Was informuję, choć  udało mi się dowiedzieć  dopiero na pogrzebie. To nie był  tylko pogrzeb lecz również manifestacja patriotyczna. Widziałam społeczeństwo obywatelskie. Kilkadziesiąt  pocztów sztandarowych oraz łzy i słowa wyborców  są stokroć  bardziej wiarygodne niż Wy. Ja też płakałam. Nie ma i nie będzie już Gosia.
Odszedł Przemysław Gosiewski, Poseł na Sejm Rzeczypospolitej, Przewodniczący Klubu Parlamentarnego, Minister, Przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów, Wicepremier. 
Człowiek wielkich zasług.
Cześć Jego pamięci.
 
 
 
Dziekuje za ten wpis.
Czesc Jego pamieci.
 
ps. Motywacja jest bardzo wazna.
 

Zobacz galerię zdjęć:

woockie
O mnie woockie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości