Relacja Przemysława Wojciechowskiego na blogu: (...) Kilka godzin po tym jak Tupolew runął w błoto, w Smoleńsku wylądowali polscy specjaliści z prokuratury, KBWL, ABW, ŻW i inni. Nie od razu jednak mogli przystąpić do wyjaśniania przyczyn tragedii. Nie mogli, bo im tego stanowczo zabroniono! I, ku zaskoczeniu nie zrobili tego Rosjanie a przedstawiciele naszej ambasady w Moskwie! Słowa które wtedy usłyszeli śledczy brzmiały mniej więcej tak: „Po co tu przylecieliście, nie macie czego tu czego szukać, to był wypadek i nic tu po was, wypierd…ć..”. Zabrano telefoni i zakazano wykonywania jakichkolwiek czynności! Przez kolejnych kilka godzin trzymani byli pod kluczem na terenie lotniska Siewiernyj!(...) Według tej samej relacji nasi dyplomaci odmówili im jakiejkolwiek pomocy. Kiedy już dopuszczono Polaków do wraku widziałem, jak przedstawiciele polskiego państwa poruszali się po Smoleńsku samochodami rosyjskiego ministerstwa spraw nadzwyczajnych. Oczywiście nie sami a w asyście różnej maści oficerów. Rosjanie kontrolowali więc każde posuniecie naszych przedstawicieli. Nasi nie mogli zrobić niczego, co nie uszło by uwadze Rosjan.(podkreślenia i pogrubienie moje).
W związku z tym, że o sprawie śledczych, zamkniętych na kilka godzin w smoleńskim hangarze 10.04.2010 r., usłyszałem kilka miesięcy temu, postanowiłem zapytać o ten wątek 27 września 2012 r. Naczelną Prokuraturę Wojskową. Fakt, wreszcie publicznie ujawniony przez Przemysława Wojciechowskiego, potwierdzałby to, iż - mówiąc najoględniej - Rosjanie od początku robili ze śledztwem ws. katastrofy smoleńskiej, co chcieli. Nie powinny więc dziwić zamiany zwłok, wyciek drastycznych zdjęć do Internetu, czy wreszcie niszczenie wraku i rekwirowanie dowodów rzeczowych - przedmiotów, należących do ofiar tragedii.
Pytanie, skierowane do rzecznika NPW, płk Zbigniewa Rzepy, z 27 września 2012 r.: Z nieoficjalnych informacji, jakie do mnie dotarły, wynika, że polscy prokuratorzy zostali po przybyciu do Smoleńska - w dniu tragedii - zamknięci przez Rosjan na kilka godzin w hangarze, gdzie odebrano im telefony komórkowe. W tym czasie strona rosyjska przeprowadzała oględziny na terenie katastrofy. Czy może Pan pułkownik odpowiedzieć, czy znany jest Panu taki fakt? Czy może Pan zdementować lub potwierdzić te informacje?
Rzecznik NPW w odpowiedzi z 28 września 2012 r.:W dniu katastrofy smoleńskiej, tj. 10 kwietnia 2010 roku, po przylocie na lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku, żaden z polskich prokuratorów nie został zamknięty przez Rosjan na kilka godzin w hangarze, ani też nie odebrano im telefonow komórkowych. (pogrubienie i podkreślenie od płk Rzepy w korespondencji).
I komu tu wierzyć? Dziennikarzowi i świadkom, którzy wszystko widzieli, ale przez dwa lata nie wypowiadali się publicznie, chcąc zapewne uniknąć rozgłosu i nieprzyjemności, czy polskim śledczym? A może jest tak, w co trudno uwierzyć, że o prokuratorach zamkniętych na klucz, polska strona po dzień dzisiejszy nie ma bladego pojęcia?
Relacja Przemysława Wojciechowskiego
PS. Zachęcamy blogerów i dziennikarzy do dalszego popierania listu otwartego w obronie Cezarego Gmyza. Za setki maili serdecznie dziękuję w imieniu organizatorów i proszę o wyrozumiałość.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka