W ostatniej chwili zrezygnowałem z wyjazdu do Warszawy i świętowałem odzyskanie przez Polski niepodległości w Krakowie. U nas, w dawnej stolicy Polski, wszystko przebiegało z pełną powagą, kulturą i spokojem. Aura w postaci promieni słonecznych podsycała nastrój obchodów i dodała optyzmizmu. Wszyscy ludzie na Rynku Głównym spacerowali i wymachiwali biało-czerwonymi flagami. Obserwowali z zainteresowaniem inscenizacje historyczne. Czy tak nie da się obchodzić 11 listopada w stolicy? Przypominam, że w Krakowie musimy użerać się z postkomunistycznym prezydentem miasta, który jednak najwyraźniej nie pasjonuje się tym, co akurat wydrukują w kryptobolszewickich periodykach.
Przyczyny rozrób w Warszawie są różnorakie. To nie jest wina PiSu, jak się zaraz zacznie tłumaczyć, że jakaś garstka wandali wdała się w bójki z policją. Abstrahując już od tego, że podczas Marszu Niepodległości padały również hasła nieprzychylne w stronę partii opozycyjnej. Trudno też wyrokować, by zadymiarze byli grupą pod oklepaną nazwą "kiboli", do których pakuje się jak leci wszystkich kibiców z całej Polski, tylko z tego względu, że są wrogo nastawieni do obecnej władzy. To jednak nie pierwszy raz, kiedy kilku chuliganów wykorzystuje sporą uwagę opinii publicznej i tłum na ulicach, by się pobić z siłami porządkowymi. Bez względu na zachowanie policji, która znowu okazała się w dużej części bezradna i wysłała swoje komanda tajniaków, ubranych w dresy - tak to należy ocenić. "Przylepianie" się bojówkarzy do prawicy jest bardzo niebezpieczne i odbija się później na propagandowej narracji. W gestii organizatorów leży zadbanie o to, aby tacy osobnicy zostali z pochodu wykluczeni, aby raz na zawsze się od nich odciąć. Mimo że historia się powtarza, tego nie uczyniono.
Dzięki wybrykom kilku chuliganów, cała idea marszu została przynajmniej na chwilę pogrzebana, a jego krytyka - mimo że nie spalono tym razem wozów telewizyjnych - nasili się. Z sytuacji w roli zwycięzcy wyjdzie Bronisław Komorowski, który, wzorując się na sukcesach Marszu Niepodległości z ostatnich lat, zostanie ukazany jako polityk, łagodzący obyczaje, wzywający do zgody, a przy tym dbający o bezpieczeństwo organizator. To nic, że inicjatywę zwyczajnie skopiował i alternatywnym pochodem niejako z automatu podzielił. Prawicowi obywatele ruszają na marsze ONR-u również pod wpływem pogardy, żywionej ze strony szeroko pojętego lewactwa i kryptobolszewików, tymczasem to prezydent może otwierać szampana - kolejne punktu do narracji zyskał.
Jakie jest wyjście z tego pata? Albo kompletna reorganizacja Marszu Niepodległości, rozumiana jako odcięcie się od garstki chuliganerii, wykorzystującej każdą okazję do ataków na prawicę i rozbicia wspaniałych idei, jaką jest publiczna manifestacja miłości do Ojczyzny lub też rezygnacja z udziału w tych pochodach i utworzenie swoich. Sam nie wiem, co byłoby trudniejsze...
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka