Dajcie mi dostęp do dokumentów medycznych a udowodnię, że Banasiuk i Wąsak kłamały. Prezes Sądu Okręgowego w Siedlcach powiedział, że te dokumenty mogły już przestać istnieć. Czy istnieją? Nie wiem. Spytałem lekarza ale w ogóle pisma nie przyjął. Skąd sędziemu Sokólskiemu przyszło do głowy, że lekarz mógł moja dokumentację zniszczyć? Przecież to jest dowód przestępstwa. Co wie pan Sokólski o mojej dokumentacji? Spytałem go, kiedy otrzymam dostęp do moich dokumentów z leczenia. Nie podał kiedy. Wykręcił się od odpowiedzi i pisał o zdarzeniu przyszłym. Oślizgła erystyka. Do tej odpowiedzi na mój wniosek o podanie kiedy otrzymam dostęp do dokumentów z leczenia wyznaczył pana Sokólskiego Prezes Sądu Apelacyjnego w Lublinie Marek Wolski.
Dwie prokuratorki z Siedlec Katarzyna Wąsak i Maria Kempka popełniły przestępstwo wobec mojej dokumentacji medycznej - nadal tylko możliwe przestępstwo, bo nie chcą go udowodnić tak dalece, że nawet niewydanie dokumentów na żądanie sądu jest w Siedlcach dopuszczalne i to nie jest czyn w ogóle zabroniony. Kłamała też sędzia w Sadzie Rejonowym w Siedlcach Magdalena Banasiuk. Prokuratura tak pozorowała śledztwo, że nawet tej Bansiuk nie przesłuchała nie mówiąc już o moim udziale jako pokrzywdzonego w tych czynnościach. Teraz sprawa jest w sądzie w Węgrowie. Pani Wieckiewicz zbierała oświadczenia sędziów z Siedlec, żeby się wyłączyli. Nawet akt sprawy nie czytali. Specjalnie pojechałem do Węgrowa patrzeć kto te akta przeglądał. Nikt. A wiec to jest "ustawka" węgrowska nazwijmy ją? Sąd pana Sokólskiego wyznaczył Węgrów dla sprawy ale tam w tym samym budynku co sąd pracowała Wąsak no i inna sędzia czynnie zaangażowana w kwestii moich dokumentów: sędzia Żyłka-Kalicka. Sędziowie pana Sokólskiego nie zwrócili uwagi, że nikt z sędziów nie czytał akt a się wyłączyli. Czy to jest "ustawka" by zatuszować przestępstwo wewnątrz wymiaru sprawiedliwości? I zorganizował ją... Sąd Okręgowy w Siedlcach? Sąd pana Sokólskiego? Kto? Nikt nie chce mi odpowiedzieć kto był inicjatorem zbierania tych oświadczeń sędziów zupełnie gołosłownych aby tylko papier był.
Do chwili obecnej Żyłka-Kalicka nie zabezpieczyła dokumentów z mojego leczenia, których żądała 6 sierpnia 2013 roku od lekarza. Minęło 15 miesięcy i lekarz jej nie dostarczył sądowi. Ona była chyba "niedoinformowana" gdy żądała tej dokumentacji, że moja dokumentacja to jest "tabu", które nie ma prawa trafić do sądu. Złożyłem wniosek o zabezpieczenie dokumentów - do chwili obecnej leży i nie ma postanowienia. Złożyłem wniosek o przeszukanie u lekarza celem odnalezienia dokumentów - Żyłka-Kalicka odrzuciła. Pewnie ją uświadomili jaką gafę "sprawiedliwości po siedlecku" palnęła. Zażądała dowodu przestępstwa fałszerstwa materialnego dokumentów i przestępstwa dwóch prokuratorek i sędzi. Prezes Sokólski namawiał mnie, by zaufać sumieniu sędziego. Sumieniu Żyłki-Kalickiej, która nie widzi obrazy sądu, gdy adwokat pisze, że pismo z sądu w zasadzie na odpowiedź nie zasługuje? Tak pisał adwokat tego lekarza w odpowiedzi na żądanie dostarczenia pełnej dokumentacji z mojego leczenia urologicznego. Ja zaś myślę, że adwokat nieźle plunął Żyłce-Kalickiej w twarz - sądowi plunął. Może dlatego Żyłka-Kalicka była tak "spolegliwa" dla plunięć mecenasa, bo mecenas się podobno u psychiatry z Siedlec Mirosława Adrianka leczył. Podobno w jakiejś sprawie gdzie oskarżonym ma byc ów mecenas jeden lekarz jego dokumentów nie wydawał na żądanie i dostał wyrok w Lublinie. W Siedlcach inaczej: tu można nie wydać sądowi dokumentów z leczenia i lekarz może olewać decyzje sądu, decyzje Żyłki-Kalickiej.
Dziś już tego mecenasa wyrzucili na zbity pysk z adwokatury. Ale - mam nadzieję - że na zbity pysk wyleci z zawodu wcześniej czy później jego klient wbrew wszelkim kumoterskim układom i układzikom i związkom między ludźmi. Dodam, że to właśnie sędzia Sokólski uczynił biegłą sądową mamusię tego lekarza i Orzechowską-Borucińską, które wedle naszej wiedzy nigdzie nie jest lekarzem medycyny a prezes Sokólski u niej "wiedzę specjalną" stwierdził i biegłą medyczną ustanowił. Niezłą diagnozę sędziowską postawił a później nie chciał mi podać, gdzie ta jego biegła jest lekarzem (poza jego gabinetem). Dziś prezes Sokólski miga sie od odpowiedzi na moje pismo w sprawie zdarzeń z i wokół 15 stycznia 2014 roku. Nie odpowiedział jako reprezentant Skarbu Państwa. Minął już termin ustawowy i sędzia Sokólski w sensie ścisłym unika dania odpowiedzi. Czy unika wzięcia odpowiedzialności za swoją biegłą?
Dziwne jednak to co powiedział Sokólski, że moja dokumentacja może już nie istnieć. Czy prezes Sokólski wie, że moje dokumenty medyczne zostały zniszczone? Że zniknął dowód przestępstwa na skutek niezabezpieczenia go od lutego 2012 roku? Nikt mi nie chce na to pytanie odpowiedzieć co wie "z urzędu" o istnieniu dokumentacji. Ustawka w organach Państwa, by mi nie powiedzieć czy dokumenty istnieją i od kiedy to wiadomo, że nie istnieją, jeśli nie istnieją? Data jest bardzo ważna bo wyjaśni dlaczego prezes Sokólski wskazał na możliwość zniszczenia dowodu przestępstw. Co wie tak naprawdę prezes Sokólski i co wiedział, gdy rozmawiał ze mną?
Relacjonujemy najważniejsze wydarzenia pominięte przez media elektroniczne i prasę. Kontakt: WydarzeniaDnia@gmail.com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo