Woleński, Hartman, Nowak - profesorowie czy politykierzy na UJ?

Najstarszy polski Uniwersytet Jagielloński stał się chyba kuźnią politykierów. "Jajogłowych politykierów". Nie polityków tylko politykierów podpierających swoją dzialalnośc polityczną - a więc pozazawadową i prywatną - tytułem profesorskim. Jest to szerege ludzi uzywających swojego autorytetu ściśle naukowego i ściśle ograniczonego do wąskiego wycinka nauki do innych cełow. Jak to pieknie brzmi, że jakiś "prof." cos rzekł. Lecz cóż z tego, że profesor od enzymów trawiennych u mszyc coś powiedziął o "in vitro", o Kościele, o wyborach prezydenckich. Tu jego tytuł naukowy nic nie znaczy. Dosłownie nic a posługiwanie się nim dla podparcia prywatnych poglądów nie majacych nic wspólnego z nauką jest godne potępienia społecznego. Są znane postaci, które nie występują jako naukowcy w zyciu społecznym tylko jako ososby prywatne podpierajace się tytułem profesorskim w kulejących ich pogladach osobistych. Jest Jan Woleński - profesor filozofii notorycznie atakujący Kościół. Jest Jan Hartman czyniący to sami z wielką pompa profesora. Jest Andrzej Nowak - historyk. Kiedyś ktoś powiedział, że historia jest nauką zycia. Szkoda, że profesorzy UJ niczego się z tej nauki nie nauczyli. Oczywiście z historii jako auki żcia nie nauczyła się cała masa jajoglowych (czasem pucułowatych) profesorów także innych uniwersytetów.