Wykreśl 212 KK Wykreśl 212 KK
740
BLOG

Krótka historia zniesławienia, cz. I

Wykreśl 212 KK Wykreśl 212 KK Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

 

„To cóżem powiedział, zełgałżem jako pies!” Dawne prawo polskie przewidywało za zniesławienie sankcję tyleż surową, co osobliwą. Szlachcic, który obelżywą wypowiedzią zbrukał honor drugiego szlachcica, musiał swoje słowa odszczekać. Sam akt „odszczekiwania” obwarowany był z kolei ścisłymi rygorami. Delikwent, by całe społeczeństwo dowiedziało się o jego niecnym występku, winien odszczekać go w miejscu publicznym, co w praktyce oznaczało karczmę tudzież inny podobny przybytek. Gdy już tam dotarł, musiał wejść pod stół i „psim głosem” powtórzyć frazę przywołaną powyżej, by wreszcie zaszczekać po trzykroć. Dziś zapewne nazwalibyśmy to opublikowaniem przeprosin na łamach ogólnopolskiego publikatora… W każdym razie, na tę nieludzką karę skazano podobno podkomorzego krakowskiego Gniewosza z Dalewic za, oględnie mówiąc, podważanie cnotliwości królowej Jadwigi, około roku Pańskiego 1380. Później, wraz z wychodzeniem z mroków średniowiecza, praktyka ta zastała, jak się zdaje, zaniechana.
 
Ale polscy szczekacze nie byli pierwszymi, który procesowali się o zniesławienie. Już prawo rzymskie zakazywało „krzyczenia na kogoś wbrew dobrym obyczajom”. Przepis ten znalazł się w datowanym na ok. 130 rok naszej ery zbiorze praw Edictum perpetuum. Wybitny jurysta rzymski Ulpian wyjaśnia, że występek ów polegał na wykrzykiwaniu, wbrew obyczajom miasta, rzeczy mogących narazić na pogardę osobę, której dotyczyły. Prawdziwość wykrzyczanej wypowiedzi nie grała tu roli. Krzykacz zaś narażał się na dotkliwą odpowiedzialność majątkową. Przynajmniej z początku. Bo z czasem kolejni cesarze zaczęli egzekwować za krzyczenie okrutne kary kryminalne, łącznie z gardłowymi. Spotkało to na przykład znanego prawnika Papiniana, którego na rozkaz cesarza Karakalli kat pozbawił bezcennego kapitelu ciała – głowy.
 
Daleko bardziej cywilizowane były obyczaje barbarzyńców, którzy, wywróciwszy świat antyczny do góry nogami, zbudowali wraz z nastaniem Wieków Ciemnych swoje pierwsze państwa na gruzach Imperium Romanum. Prawo zwyczajowe Franków (skodyfikowane w zbiorze Lex Salica z początków VII w. n. e.) przewidywało na przykład odszkodowanie w wysokości trzech szylingów za nazwanie kogoś „wilkiem” lub „zającem”. Wydaje się a contrario, że zwymyślanie kogoś od np. „łosia” nie podlegało już karze. Początki dyskryminacji czy też swoiście pojmowane zamiłowanie do pewnej radzieckiej kreskówki? O tym kronikarze milczą. Dość powiedzieć, że o wiele droższe od wilka i zająca było fałszywe oskarżenie kobiety o to, że źle się prowadzi – czterdzieści pięć szylingów.
 
Interesujące sankcje za zniesławienie przewidywało też prawo zwyczajowe Normandii, z czasów po jej podboju przez Wikingów w X wieku n.e. Wikingowie kojarzą się dziś głównie z bezwzględnymi, brodatymi wojownikami, noszącymi osobliwe rogate hełmy (co, swoją drogą, jest jednym z najbardziej absurdalnych mitów współczesnej popkultury) i przemierzającymi morza i oceany po to by palić, gwałcić i rabować. W ten obraz chyba nieszczególnie wpisuje się regulacja prawna zniesławienia. Okazuje się bowiem, że winny tego występku, a konkretnie nazwania kogoś „złodziejem” bądź „mordercą”, podlegał karze relatywnie łagodnej, a nawet, jak się zdaje – proporcjonalnej i zgodnej ze standardami Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Miał on bowiem obowiązek, oprócz zapłaty odszkodowania, publicznie wyznać, że jest kłamcą, a dokonując tegoż wyznania, palcami chwytać się za nos.
 
Wodzić się za nos nie pozwolił za to król angielski Alfred Wieki (władca Wessex w drugiej połowie XI wieku), który sprawcom zniesławienia nakazywał obcinać języki. Jak to jednak często bywa, sprawiedliwość stała po stronie bogatych, bo od surowej kary można się było wykupić.
 
Tymczasem nastała epoka rekonkwisty, krucjat i polowania na heretyków. Chrześcijańscy monarchowie toczyli krwawe boje z saracenami, europejskie rycerstwo dzielnie stawało pod murami Jerozolimy i Antiochii, a zniesławienie uznane zostało za grzech. Kościół, w dbałości o czystość obyczajów i w trosce o zbawienie nieśmiertelnej duszy, umieścił je w jednym rzędzie z lichwą, krzywoprzysięstwem i prostytucją. Drastycznie rzecz jasna wzrosła stawka, o którą gra się toczy, gdyż nad zniesławiającym zawisła groźba już nie tylko kary finansowej czy gardłowej, ale wiecznego potępienia jego grzesznej duszy w otchłaniach piekieł. Szczęśliwie sankcję można było uchylić, dopełniając odpowiedniej pokuty. Jej nieodłącznym elementem było przyznanie, że poczyniony zniesławiający zarzut pozbawiony był podstaw, oraz przeproszenie pokrzywdzonego, a wszystko to w obecności kleru i przedstawicieli parafii.
 
Takie z grubsza były miłe złego początki. Wkrótce później, wraz z pojawieniem się i rozwojem prasy drukowanej, zniesławienie poddano drobiazgowej regulacji prawnej, a europejskie ancien régime’y zaczęły używać go jako instrumentu służącego kneblowaniu ust krytykom władzy. Ale to już zupełnie inna historia, w pełni zasługująca na odrębne omówienie, które już wkrótce.
 
Jędrzej Kupczyński
Helsińska Fundacja Praw Człowieka

Kampania Wykreśl 212 KK to akcja ukierunkowana na zniesienie sankcji karnych za słowo. Rok więzienia, kara ograniczenia wolności lub grzywna - to grozi dziś każdemu dziennikarzowi, blogerowi, internaucie czy innemu obywatelowi, który dopuszcza się zniesławienia. My się z tym nie zgadzamy. Naszym celem jest zniesienie więzienia za słowo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura