Przed laty wielu byłam na wernisażu jednego obrazu w Oslo. Obraz przedstawiał wydarzenie historyczne – bitwę pod Stiklestad, w której zginął święty i król, patron Norwegii – Olaf Haraldsson. Rozmiarami obraz przypominał „Bitwę pod Grunwaldem”, malowany był również w konwencji całkowicie realistycznej. Malarz w swojej pracy wspomagany był przez historyka, znawcę tematu. W czasie wernisażu historyk ówże w specjalnej prelekcji zwrócił uwagę na realia przedstawienia tematu, dość zaskakujące dla zgromadzonej publiczności.
Otóż bitwa rozegrała się w roku 1030, w dniu 29 lipca. Walczono, według historyka specjalisty, na uprzątniętym już polu. Czyli był to czas po żniwach. Zważywszy, że Stiklestad leży na północ od Trondheim, pora żniw jak na dzisiejsze czasy była niewiarygodnie wczesna. Co więcej, pola te były obsiane nie tylko żytem, ale i pszenicą! Dalej historyk zwrócił uwagę na, przedstawione zresztą wiernie przez malarza, huczące wokół pola bitwy dębowe lasy, które w owym czasie miały sięgać daleko na północ poza ich dzisiejszy zasięg. Z tego, co pamiętam, dorzucił jeszcze informację, że klimat w owym czasie był na tyle cieplejszy niż dzisiaj, że w okolicach Oslo hodowano winogrona…
Wszystko to przypomniało mi się w aspekcie zbliżającego się końca świata, potopu i apokalipsy w wyniku katastrofalnego ocieplenia klimatu. Za dwadzieścia lat, czyli zgodnie z aktualnymi proroctwami w momencie granicznym dla naszej cywilizacji, minie równe lat tysiąc od tamtych śmiertelnie groźnych warunków klimatycznych, no i jakoś udało nam się przetrwać. To może i tym razem jeszcze jest nadzieja?
Tym optymistycznym przesłaniem kończę, życząc mimo wszystko Wesołych Świąt i na przekór wszystkiemu szczęśliwego Nowego 2010 Roku i jadę szukać jeszcze większego mrozu i śniegu w górach. A co tam!
Inne tematy w dziale Polityka