Mylą się Ci, którzy uznają, że transmisja dzisiejszego posiedzenia Komisji „Hazardowej” jest stratą czasu. Otóż bowiem oglądamy przecież konfrontację "wezwanego" świadka z gromadką najwyższych przedstawicieli Najwyższej Rzeczpospolitej. Tymczasem temu, kto tu kogo może sobie wzywać, świadek zaświadczył słowem i ciałem (mową ciała).
Zapewne niejeden z nas nie miał większych złudzeń co do tego, kto w niej, Najwyższej, rządzi. Jedno jednak jest nie mieć złudzeń czy nawet wierzyć, a co innego zobaczyć. Pewny siebie świadek, o tupecie i manierach, jakimi cechują się w filmach i kryminałach gangsterzy, na oczach skonfundowanej publiczności dał świadectwo rozkładowi sił i możliwości tychże. W tej sytuacji znany z podsłuchu charakter relacji między biznesem i Państwem w jego poszczególnych przedstawicielach zyskuje widoczne, silne świadectwo.
Czy świadek i jego prawny przedstawiciel nie przewidzieli tego efektu? Czy może wręcz odwrotnie? Czy był to więc świadomy pokaz tego rozkładu sił? A jeśli tak, to na czyj użytek? Na mój i sąsiadki z piętra wyżej?
Inne tematy w dziale Polityka