(Na marginesie TVN i „Rozmowy bardzo politycznej”)
Pan Kuźniar raczej wątpi, widzi ważniejsze, pan Sasin próbuje tłumaczyć – ta sprawa świadczy o tym, w jakiej kondycji jest państwo. A ja się boję, że ona jest ważna nie przede wszystkim jako świadectwo ogólnie rozumianej kondycji państwa i nie przede wszystkim, że rodziny straciły bliskich, i nawet nie przede wszystkim, że Polska straciła Prezydenta, który przecież ją uosabia.
To się stało. To jest za nami i każdą żałobę, każdy ból, tragedię, stratę, musimy w końcu zostawić za sobą, jeśli chcemy dalej żyć. To i ludzkie, i normalne. To konieczne.
Ta sprawa jednak jest ważna z innego powodu i od pierwszego dnia jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe, na jakiej podstawie, dla jakich przyczyn i w jakim celu nie jest w ten sposób traktowana?
Zdarzyło coś bezprzykładnego i bardzo dla państwa i narodu groźnego. Została zlikwidowana Głowa Państwa i przywództwo wielu najbardziej strategicznych i ośrodków politycznych i wojskowych. Czy zdarzyło się to przypadkiem czy nie – NIE WIADOMO. W pierwszych godzinach, ba, w pierwszych dniach nie było ŻADNYCH danych, które można byłoby uznać za pewne, że to nie jest nic więcej niż nieszczęśliwy splot okoliczności.
Wydaje się, że nie tylko rozum, ale i jakieś procedury powinny wymagać wzięcia pod uwagę również innej możliwości. To przecież MÓGŁ być pierwszy krok do następnych wrogich działań. Nie nastąpiło nic gwałtownego, to dobrze, ale przecież w pierwszych chwilach NIKT nie mógł tego zagwarantować.
Kto zaręczył Marszałkowi Sejmu, Premierowi, że jak to deklarowali, wszystko jest pod kontrolą, państwo działa, mamy Konstytucję i w zasadzie oprócz pogrzebów nic się nie wydarzy? Kto im mógł dać taką gwarancję?
Zwyczajna prosta kobieta, jaką jestem, ogłosiłaby natychmiast stan wyjątkowy. Nie rozmawiałam z moją dozorczynią, ale mam podstawy przypuszczać, że też by na to wpadła. Zamknęłabym granice. Przecież stan wyjątkowy naprawdę BYŁ i tylko dzieciom w sytuacji największych tragedii i najrealniejszego zagrożenia mówi się, że nic się nie stało, bo mama i tata doskonale wiedzą, co robić, i wszystko będzie dobrze.
Mówi się to również i narodowi, żeby nie wywołać paniki, żeby utrzymać spokój, ale mówiąc to, robi się wszystko, czego sytuacja wymaga. Co tu zrobiono? Powołano zastępców i zorganizowano pogrzeby. Tyle. O niczym innym do tej pory nie wiem i do tej pory mnie to niepokoi.
Dziś, tak samo jak 10 kwietnia, wydaje się, że właściwie nic się nie stało. Panu redaktorowi wolno wątpić otwarcie, czy to jest ważna sprawa.
No więc, Panie Redaktorze, jest. Fakt, że nie poczyniono żadnych gwałtownych wrogich kroków w stosunku do naszego Państwa, nie znaczy, że one nie mogą nastąpić. Kroki niegwałtowne, jak zmiana usytuowania geopolitycznego naszego Państwa, przesunięcia w sferze ekonomicznej, wojskowej mogą się też odbyć bez dużego gwałtu, i są tacy, którzy takie posunięcia dostrzegają, żeby zacząć choćby od słynnej nocnej rozmowy prezydenta Obamy z premierem Tuskiem z dnia 17 września.
Dla nas jest sprawą śmiertelnie ważną ustalenie w sposób niepodważalny, że to BYŁ wypadek. Do tej pory to, co wiemy, nie daje nam takiej stuprocentowej pewności. W obliczu braku takiej wiedzy nie ma dla nas w tej chwili sprawy ważniejszej.
Inne tematy w dziale Polityka