Xylomena Xylomena
211
BLOG

Błogosławieństwo ze spaceru

Xylomena Xylomena Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Jest taki rodzaj odpoczynku, którego nic poza spacerem dać mi nie potrafi. Po prostu umiem odpoczywać na spacerze. Czy to z racji uzbierania dobrych wspomnień powiązanych ze spacerowaniem, czy przyjemności patrzenia na przyrodę, ale umiem.  A wiem, że można nie umieć, bo są ludzie którzy na spacerach się męczą, nerwowo przyspieszają kroku, na nic nie patrzą i nikt za nimi nie nadąża, żeby nie wiadomo jak chciał im towarzyszyć. Zresztą nawet gdy nadąża, niczym pies w biegu, to już z takim wysiłkiem skupienia na owej osobie, że żadnego odpoczynku w tym nie ma. Nie może być, gdy ktoś taki ma spacer za zabijanie czasu, który chciałby spędzać na czymś innym. Trudno czegokolwiek zaczerpnąć, gdy obok jest ktoś na mękach.
Jednak pomimo całej przyjemności jaką potrafię czerpać ze spacerowania, aż zwalnia mi krok, wzrok wyłapuje piękno, które zawstydza, a myśli usadzają wszelkie zacietrzewienia i niepokoje, układając się w mądre ciągi, albo jeszcze przyjemniejsze – cisze, pozwalające zatrzymywać się bez poczucia straty czasu, nie jestem kimś, kto umie sobie spacery zadać, jako codzienną higienę psychiczną. Jeszcze zadać, to zadać, bo właśnie z tego, że wiem, iż spędzenie dnia bez spaceru pokazuje na moją ułomność  organizowania się, zadaję to sobie ustawicznie. Nie jestem kimś, kto jest na spacerze codziennie. Raczej występuje on w moim życiu jak święto.
Bo przecież te wszystkie wyjścia okolicznościowe: przejścia z pracy, do pracy, sklepu, czy gdzieś tam, mają się  nijak do spaceru. To nie to samo, pomimo odfajkowania, że słońce dotknęło głowy, a wiatr dało się poczuć na twarzy. Gorzej nawet, bo ja mam wręcz odruch spędzenia dnia w domu, ilekroć jest wolny od pracy, a sporo tego jest w moim przypadku. A i bez tego, jeśli to mierzyć czasem, ile dnia spędzam w murach, a na otwartym powietrzu, nawet gdy to dzień ze spacerkiem, to wychodzi jakaś upiorna proporcja kreciego trybu życia. I nie ogłupia mnie żadne piękne komponowanie mieszkań przed widzeniem, że to jest po prostu spędzanie życia w norach, niczym w kryptach grobowych. Teraz uogólniam, zdając sobie sprawę, że wyjątkiem w tym nie jestem, nie opisuję wyłącznie swojego problemu.
Niewątpliwie to jest problem, że przy całej tej proporcji, spacer jest umiejscawiany wśród najłatwiej wykonywanych wyrzeczeń, zamiast stać w randze obowiązku nakładanego sobie. Tak uważam. Nawet nie ze względu na samopoczucie i zdrowie, jakieś witaminy tylko tą drogą organizmowi podawane i procesy biochemiczne. Mi to jest na podobieństwo niechęci do oglądania Boga. Może błahszego, niż tego przed słuchaniem, ale jednak, bo tu niczego do oddzielania nie ma. Jest to przeciwko sensowi własnego istnienia i już. Niczemu nie służące obciążanie się. Odruch niechęci łatwo w sobie wyrobić, stępić wzrok poddając celom wymyślanym, a chęć do życia trudno obudzić, gdy już wygaśnie.
Spacer to według kontemplacja pokory, że to nie my umiemy zadbać o siebie najlepiej na świecie; i nie mamy z tym wiele wspólnego w całej swej zapobiegliwości i studiowaniu mechanizmów dotyczących naszego ciała. Bo kiedy już taka wiedza przychodzi, to wyłącznie na potwierdzenie zależności, przed którą staraliśmy umykać.
Warto zrobić nawyk ze spacerowania, choćby po to żeby okazać wolę oglądania pełnego obrazu świata każdego dnia. Wymyślamy tyle metod na wzajemne rozumienie się, niezagrażanie sobie, i treningów na rozumienie samego siebie, nie zdając sobie sprawy ile na lepsze zmieniłoby zwykłe spacerowanie. 

Xylomena
O mnie Xylomena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości