W środę napisałem o tym u 1maud. Później przez kilka dni przechodziłem przed budynkiem Ministerstwa Pracy i co wieczór robiłem zdjęcie, żeby nikt nie musiał mi wierzyć na słowo. Zacznę od przytoczenia swojego komentarza:
"A także wskazywanie, ze nie ma podobno na świecie zwyczaju składania kwiatów zniczy na chodnikach".
Wczoraj około 21.00 wracając do domu widziałem, jak dwie panie złożyły wieniec (może dużą wiązankę) na chodniku pod tablicą poświęconą tragicznie zmarłej Izabeli Jarudze-Nowackiej (Ministerstwo Pracy na Brackiej to jej dawne miejsce pracy). Postały chwilę i poszły. Podejrzewam, że wieniec leży tam nadal, choć jak wiemy, w Warszawie zazwyczaj naczelnicy straży miejskiej z Pragi Południe przyjeżdżają do Śródmieścia, żeby nadzorować usuwanie wieńców w nocy.
Nie wybiegł także strażnik z Ministerstwa (który ma widok z kamery na wejście), żeby zakrzyknąć, że Pani Minister zginęła w Smoleńsku, a nie pod Ministerstwem. I całe szczęście, że HGW i jej służby są ludźmi o "innej wrażliwości", a nie jest to jeszcze norma.
YARC
Zdjęcia robiłem w środę, czwartek i piątek. Na wszystkich widać tę samą wiązankę, która nikomu nie przeszkadzała - ani przechodniom, ani Straży Miejskiej, ani pracownikom ministerstwa. I to jest, moim zdaniem, normalne. Nienormalne jest zachowanie naczelnika SM, który kwiaty złożone wieczorem, po kilku godzinach uznaje za śmieci i w otoczeniu innych oficerów SM pilnuje ich wyrzucenia lub przeniesienia. Nienormalne jest tłumaczenie aparatczyka PO, że "Moim obowiązkiem zgodnie z ustawą jest dbanie o porządek w pasie drogi.", tym bardziej, że sam mogę Pani Gronkiewicz-Waltz udowodnić, że wywiązywanie się z prawdziwych obowiązków nie jest jej mocną stroną. Że Pani Prezydent łże, mówiąc, że znicze są usuwane o godzinie 3-5 następnego dnia, wiedzą wszyscy, którzy oglądali film nakręcony nocą i wiedzą, jak długo mogą płonąć tej wielkości znicze.
O co więc chodzi? Wszyscy się domyślają - ci, którzy składają kwiaty przed Pałacem i ci, którzy je każą wyrzucać. Ci, którzy obawiają się, że samolot spadł nieprzypadkowo i ci, którzy mają nadzieję, że samolot spadł nieprzypadkowo.
Otóż chodzi prawdopodobnie o to, że miejsce pod Pałacem to miejsce czci dla 96 ofiar Katastrofy. A tablica pod MPiPS (umieszczona na warszawskiej ulicy, co dziwne - bez referendum) poświęcona jest tylko jednej osobie. Nie sposób nie wnioskować, że wśród stanowiących różnicę odejmowania 95 ofiar były osoby, których Pani Prezydent uszanować nie chce. I kwiaty dla tych znienawidzonych są śmieciami. Zakazanymi jak w 1982 czy 1863.
Na szczęście Pani Gronkiewicz-Waltz zamiast kozackich sotni i plutonów ZOMO ma do dyspozycji tylko ogolonego naczelnika SM, jego podwładnych i MPO.
Inne tematy w dziale Rozmaitości