Dostałem dziś taki list:
"Witaj yarc!
Mam nadzieję, że książka, którą kupiłeś u (...) sprawiła Ci wiele radości.
Co do mnie - wpadłem w okrutne tarapaty. Gdy rozpoczynałem działalność na Allegro - udałem się do Urzędu Skarbowego z prośbą o informację, czy sprzedając na Allegro używane ksiązki skupione od osób bezdomnych będę musiał od nich płacić VAT. Pani w okienku sama nie wiedziała, dopiero po telefonicznej konsultacji z koleżanką powiedziała mi, że nie, jeśli zmienię opis mojej działalności w REGON na "internetowa sprzedaz wysyłkowa używanych książek" oraz, jeśli wszystkie wpłaty będą przychodziły na konto bankowe.
Po latach okazało się, że zostałem wprowadzony w błąd.
Teraz muszę zapłacić skarbowemu 29500 zł - więcej niż moje aktualne dochody z dwu ostatnich lat w całości! - głównie z powodu opodatkowania kosztów wysyłki!
Aby ukazać Ci ogrom strat pozwolę sobie przytoczyć przykład:
Jeśli kupiłeś np jakoweś opasłe lekarskie czy prawnicze tomiszcze za 2 zł, a koszt wysyłki wyniósł 11 zł (paczka) liczą mi VAT od 13 zł (22%) czyli fiskus rabuje mi 2,86 zł , bo nie podniosłem Ci kosztów wysyłki! Oczywiście płaciłem rzetelnie podatek dochodowy, a będąc przekonanym o braku opodatkowania książek skazanych na przemiał księgowałem je jako nie podlegające pod VAT. Nigdy nie odebrałem złotówki z VATu, który mi narastał od zakupów związanych z prowadzeniem działalności.
Ponadto naliczono mi podatek w wysokości 22% pomimo, że większość sprzedawanych książek (około 75%) była wydana po roku 1980, posiada numery ISBN i jest obiążona 0 % podatkiem VAT. Urzędnikom nie chciało sie sprawdzać, ani nawet oszacować tej ilości.
Jestem w rozpaczy. Jako rencista pobieram 450 zł
(...)"
Kupiłem u tego Pana książkę (album z fotografiami Pragi) za 2 złote, przesyłka kosztowała 5,50. Miało to miejsce dwa lata temu.
Ilu rencistów trzeba obedrzeć ze skóry, żeby zrównoważyli "uszczuplenie" zrobione przez jednego puszczonego wolno prawdziwego przestępcę?
Inne tematy w dziale Rozmaitości