Yarrok1 Yarrok1
280
BLOG

Paweł Adamowicz niczym Karol Świerczewski

Yarrok1 Yarrok1 Polityka Obserwuj notkę 9

Jutro minie rocznica śmierci Pawła Adamowicza. Rok temu, 14. stycznia 2019 roku, szaleniec z nożem wszedł przez nikogo nie niepokojony na scenę podczas owsiakowego spędu w Gdańska i zadźgał prezydenta miasta. Zadanie miał ułatwione, gdyż spęd nie był zgłoszony jako "impreza masowa" co wiązało się z dużo mniej liczebnym zabezpieczeniem. Na taki charakter imprezy zgodził się prezydent miasta Paweł Adamowicz, który został potem zaatakowany przez nożownika na scenie.

W pierwszej kolejności za zapewnienie bezpieczeństwa odpowiedzialny jest organizator. Daje to do myślenia, i na chłodno po roku można pokusić się, na spokojnie, o analizę zdarzenia. Dlaczego nie zgłoszono spędu jako imprezy masowej? Komu zależało, by panował bałagan i egzekutor mógł przez nikogo nie niepokojony wejść spokojnie na scenę i podejść do Adamowicza? Jakie były wówczas nastroje i komu najbardziej zależało na wyeliminowaniu ówczesnego prezydenta Gdańska?

Wydaje się, że najwięcej złości miał do Adamowicza obóz rządzący, który planował postawić go przed sądem. Jeżeli faktycznie tak było, to wręcz powinien chuchać i dmuchać na "Budynia", by mógł on w całości i nietknięty stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Ale jaki wpływ na zabezpieczenie imprezy miał PiS? Żaden!  Za zabezpieczenie odpowiadał ratusz gdański - urzędnicy powołani przez Adamowicza. Zatem zdrada we własnych szeregach?

Aby w pełni zrozumieć okoliczności zdarzenia, należy przywołać ówczesny klimat polityczny. Sytuacja miała miejsce już po wyborach samorządowych a wokoło Adamowicza nadal waniało niemiłym zapachem. Postawiono mu wiele zarzutów prokuratorskich, o których informowały media (nie tylko prawicowe). Żeby dodać pikanterii, o niejasnych interesach Adamowicza informowała m.in. "Gazeta Wyborcza" i "Newsweek", które to wręcz przypuściły na swoich łamach atak na "Budynia". W tej sytuacji zarząd PO, przed wyborami postanowił zawiesić Adamowicza w prawach członka partii oraz namówić go do rezygnacji ze startu w wyborach na stanowisko Prezydenta Gdańska.

Ponieważ Adamowicz czuł się w Gdańsku niczym ryba w wodzie i jego zwycięstwo w starciu z jakimkolwiek z kandydatów nie podlegało dyskusji, pokazał "gest Kozakiewicza" władzom PO oraz jego kontrkandydatowi z ramienia Platformy Obywatelskiej - synowi Lecha "OTUA" Wałęsy, wziął udział w wyborach i wybory wygrał. W odwecie Jarosław Wałęsa nazwał Adamowicza - "Motywem niszczącym" i odciął się od niego. Prasa centrowa czy centrolewicowa jeszcze mocniej nie wierzyła w uczciwość Adamowicza. Stosunek dawnych kolegów do niego był chłodny Jakby nie był już swój.

Wszystko zmieniło się 14. stycznia 2019 roku. Po ataku nożownika, Adamowicz stał się "kochanym Pawłem" oraz "jedynym i niezastąpionym prezydentem miasta". Platformowa hałastra zapomniała, ze jeszcze pół roku temu pragnęła go wyślizgać z listy kandydatów i wstawić na jego miejsce "Młodego Bolka". Pismacy lewicowi i centrowi, nagle zapomnieli, że organizowali nagonkę na Adamowicza w imię jedności linii platformiano-partyjnej. Wszystkie oskarżenia zawarte w "Gazecie Wyborczej" i "Newsweeku", dotyczące 35 kont bankowych, zatajonych kwot w oświadczeniu podatkowym oraz nie do końca jasnego zakupu kilku mieszkań na gdańskim Jelitkowie, przypisano prasie pro-rządowej i wymyślono dla ubarwienia zbrodni "nagonkę PiSowską".

W pierwszym szeregu konduktu pogrzebowego, zalani łzami szli ci, którzy jeszcze niedawno wyrzucili go z partii oraz odsądzali od czci i wiary za to, że nie podporządkował się decyzji kierownictwa partii i śmiał startować w wyborach samorządowych przeciw Jarosławowi Wałęsie.

Jasnym jest, że ofiara z Adamowicza była Platformie Obywatelskiej potrzebna jak powietrze do oddychania. Pomogła umocnić mit oblężonej twierdzy i stworzyć drugi mit "skrytobójców, zaczadzonych PiSowską propagandą". Licząc, że nawet w PO są ludzie inteligentni, zakładam, że oni sami nie wierzą w te bzdury i traktują je z przymrużeniem oka, ale póki co, ku radości gawiedzi powstają skwery, ulice i place nazwaniem imieniem Adamowicza. Tworzy się kult!

Sytuacja, wypisz-wymaluj identyczna, jak z komunistycznym zbirem Karolem Świerczewskim. Wszystkie kolejne kroki partyjnej wierchuszki z PO są wzorowane na działaniach komunistycznej peerelowskiej bezpieki, która wpierw, z rozkazu szefostwa PPR doprowadziła do zastrzelenia, przez UPA (w niejasnych okolicznościach i nie do końca wiadomo czy przez UPA) "generała Waltera" a następnie wylewała łzy nad jego trumną. Zaraz po jego śmierci pojawiły się ulice i place jego imienia a nawet nazwano zakłady pracy imieniem Świerczewskiego.W pewnym momencie Świerczewski pojawił sie nawet na banknocie NBP (na to jeszcze PO nie wpadła, ale być może i tam Adamowicz w końcu trafi).

Martwym bohaterem lepiej się gospodaruje. Wiedzieli to komuniści, wiedzą także i platformiści obywatelscy. W tym świetle, sprawa zabójstwa Adamowicza nie jest wcale taka prosta i przejrzysta. Dlatego popędzanie prokuratury, zdaje się być na rękę wyłącznie tym, którzy chcą zaciemnić obraz czy wręcz go przekłamać.

Dziś "Gazeta Wyborcza" zarzucała prokuraturze opieszałość, a dwa dni temu Owsiak bełkotał coś o opieszałości śledczych. Sypią się filary...?

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

P.S. Pojawiają się pierwsi, którzy nie wierzą owsiakowym gorylom z ochrony ani swoim partyjnym przełożonym. Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, występował wczoraj na spędzie w kamizelce kuloodpornej. Dostał cynk? Może idzie w PO czystka na wzór stalinowskiego wietrzenia gabinetów z 1935 roku.



Yarrok1
O mnie Yarrok1

Piszę, rysuję... śmieję się i wkurzam.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka