
Wyznawcy mody która przeminęła
Dawno, dawno temu, na przełomie lat 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku, w pewnym portowym mieście, do którego marynarze przywozili amerykańskie płyty gramofonowe sprzed kilku sezonów – tanie, bo z wyprzedaży – kilku młodych ludzi zdecydowało, że założą zespół muzyczny. Ludzie z europejskiej muzycznej prowincji zasłuchiwali się w muzyce, która czasy świetności miała już za sobą. Przynajmniej w swej ojczyźnie.
Rock’n’roll w Stanach zdążył już umrzeć. Presley poszedł do wojska, Berry trafił za kratki, stacje radiowe „nawróciły się” pod wpływem fundamentalistycznej nagonki. Sezonowa moda minęła, stając się kolejną ciekawostką rodzaju twista czy późniejszej makareny lub innej lambady.
Ale miejscowi tego nie wiedzieli. Z uporem maniaka kopiowali amerykańskie oryginały, wsłuchując się w zagraniczne radia, bo przecież krajowe rozgłośnie ignorowały nowinki zza oceanu. W ich mieście było takich kapel wiele, większość z nich przykrył już mrok niepamięci. Ale o jednej jeszcze długo nie zapomnimy.
No i można by przez chwilę pomyśleć, że to historia naszych krajowych Czerwono-Czarnych, ale jednak chodzi o Beatlesów. To oni właśnie będą tematem kilku(nastu) notek, jakie planuję tu umieścić.
Ale wróćmy do tematu. Być gwiazdą – to marzenie udało im się zrealizować. Dzięki temu wyszli z biednej codzienności w wielki kolorowy świat. Bo chłopcy nie pochodzili z jakichś bogatych rodzin – mieszkali w czynszówkach, jedynie Lennon wychował się w domku, co stanowi jakiś tam wyróżnik klasy średniej. W odróżnieniu od swych przyszłych londyńskich kolegów, których interesowały jedynie dobre amerykańskie płyty[1], nasi bohaterowie chłonęli wszystko: niezależnie czy były to ostre kawałki Perkinsa, Presleya czy popowe przeboje żeńskich chórków. Byle było z USA. W swej niewiedzy nazywali to wszystko rock’n’rollem.
Od początku…
Jeśli chodzi o „zwykłe” zespoły mało kto zastanawia się nad ich prehistorią, ale w przypadku tej kapeli bitelsolodzy skrzętnie dokumentują wszelkie zdarzenia, które miałyby być tymi początkowymi. Zwykle mówi się o marcu 1957 roku, kiedy to powstaje lennonowskie The Quarry Men, albo o 6 lipca 1957 gdy McCartney spotyka Lennona i coś zaczynają kombinować razem. Gdyby być tak całkiem ścisłym to pewnie prawdziwszy będzie sierpień 1959. Dlaczego? W lutym tego roku grupa się rozpada i Harrison udziela się w innym zespole. Dopiero kłopoty ze składem spowodują, że zaproponuje on wspólną grę właśnie Johnowi i Paulowi.

Występ Quarry Men na weselu brata George’a 20 grudnia 58
Na początku 1960 roku Lennon wprowadza do zespołu kolegę ze szkoły Stuarta Sutcliffa. Ten co prawda nie umiał grać, ale dzięki temu, że udało mu się sprzedać obraz za 65 funtów (biorąc pod uwagę inflację, dziś byłoby to dobrych kilkaset dolarów) i zamiast na farby i sztalugi, niedoszły artysta wydał to na gitarę. Legendy mówią, że Stu tak się wstydził swej miernej gry, że na występach stał odwrócony tyłem do publiczności.

Prezentacja zespołu (10 maja 1960) w „Wyvern Social Club” – zaowocuje serią występów po Szkocji. Widać, że legendy tu akurat nie kłamią – w odróżnieniu od reszty, Stu odwrócony jest bokiem.
Nazwa zespołu to mała zagadka. Ogólnie uznaje się, że wymyślili ją Lennon i Sutcliffe. Tak więc mniej więcej od maja 1960 przyjęto, później skróconą, nazwę The Silver Beetles. Nazwa „Beetles” (żuki) mogła pochodzić od grupy Buddy Holly’ego – The Crickets (świerszcze). Inna wersja mówi, że to skopiowana nazwa gangu motocyklowego z filmu „Wild One” z Marlonem Brando. Jeśli dołożymy do tego legendę o śnie Johna, w którym na płonącym placku pojawił się człowiek, nakazujący, aby grupa nazywała się Beatles przez „a”, dostaniemy ostateczny wynik. Bardziej od tego snu prawdopodobne jest, że Lennon zmienił nazwę, pod wpływem twórczości literackiej tzw. beat generation.
W polszczyźnie obok właściwej nazwy funkcjonują jej warianty fonetyczne: Bitlesi i Bitelsi. Czyli tradycyjnie mamy dwie szkoły: warszawską i krakowską, ale nie wiem, która jest która :)
[1] Chodzi o Stonesów – ci karmili się czarnym, brutalnym bluesem a nie spopowiałymi przeróbkami.
Inne tematy w dziale Kultura