
Na przełomie lutego i marca 1964, w przeciągu kilku dni Beatlesi nagrali piosenki przeznaczone do swojego pierwszego filmu. Reżyserem był Richard Lester, ten sam, który później nakręcił „Supermena” czy „Trzech muszkieterów” (ta wersja gdzie grali York, Chamberlain, Dunaway i Welch) – te jaki i inne jego filmy miały wyraźny charakter komediowy. Nie inaczej było z filmem Beatlesów. Reżyser postanowił wykorzystać poczucie humoru chłopaków i ich naturalne zachowanie przed kamerą, dając im sporo swobody. Grali przecież siebie, więc wystarczyło być sobą.
Scenariusz był opisem ich typowego dnia: występ w telewizji, spotkanie z fanami, ucieczka przed tłumem. Do tego dołożono postać nieznośnego dziadka Paula wkręcającego go w kłopoty – zakończą się udziałem policji. Wszystko okraszone dowcipem, chciałoby się powiedzieć angielskim, choć reżyser był Amerykaninem. Dialogi często pisane były na granicy absurdu, wykorzystywały gierki słowne. Na przykład dziadek Paula nazywany jest „clean old man” co ewidentnie się kojarzy z „dirty old man” (stary świntuch). Gdzie indziej Ringo pytany czy jest Modem czy Rockerem odpowiada „mocker” (szyderca).

Zdjęcia ukończono 24 kwietnia – sesje nagraniowe i realizacja zdjęć trwały zaledwie dwa miesiące! Widać, że nieco się śpieszono: Pomimo że popularność Beatlesów sięgała całego globu, to przecież w każdej chwili może pojawić się inna grupa strącając ich z piedestału. Lepiej więc zrobić film szybko, by chętnych do oglądania nie zabrakło. Film w całości kosztował 200 tysięcy ówczesnych funtów.

Po luźniejszym maju, przyszedł czas na pracowity czerwiec. Najpierw dwa dni przesiedzieli w studio by nagrać zestaw piosenek na drugą stroną płyty (na pierwszej miały się znaleźć utwory z filmu). Potem ruszyli w świat.
4 czerwca zaczęła się światowa trasa – najpierw dwa „rozgrzewkowe” koncerty w Europie i potem na drugą półkulę. Jednak na dzień przed wyjazdem Ringo zachorował na zapalenie migdałków. W trasie zastąpił go muzyk sesyjny niejaki Jimmy Nicola, który zagrał z zespołem w Danii, Holandii, Hong Kongu i na trzech występach w Australii. Już 16 czerwca do kapeli dołączył Ringo, a zastępujący go Nicola po otrzymaniu mizernej zapłaty, wrócił do Anglii. Występy w Australii i Nowej Zelandii trwały do 30 czerwca.
Powrócili na kilka dni przed uroczystą premierą filmu. Miała miejsce 6 lipca, w sali londyńskiego kina Pavilion. Oprócz gości oficjalnych: księżniczki Małgorzaty i Lorda of Snowdown, by wymienić najważniejszych, pojawili się zwykli fani grupy. Przyjeżdżali już dzień wcześniej i wydaje się zrozumiałe, że większość z nich nie dostała biletu. Policja musiała zaprowadzać porządek przepychając się z dziesięciotysięcznym tłumem.
Film miał dobre i bardzo dobre recenzje. Doceniono mieszankę humoru, muzyki i „zwykłych realiów wielkich gwiazd”. Chwalono za umiejętne wykorzystanie „naturalnych” talentów Beatlesów.
Fabuła

Zaczynamy od podróży w pociągu poprzedzonej obowiązkową gonitwą fanów. Spotykamy tam cały zespół i dziadka Paula, który jest złośliwym starszym panem. Po przybyciu do Londynu menadżer zabudowuje im czas co do minuty. Najpierw zagania do hotelu, gdzie są właściwie uwięzieni – przez fanów i swojego menadżera. Następnie mają wystąpić w teatrze, gdzie rejestrowany ich występ. W pewnym momencie dziadek, który już zdążył nawarzyć sobie piwa, przekonuje Ringo, że warto uciec na zewnątrz. No i napięty już plan dnia zaczyna się rozłazić.
Trwają poszukiwania Ringo, a on w tym czasie spaceruje sobie po okolicy. Nie ma zbyt wiele do roboty: rozmawia z młodym Philem Collinsem, „pomaga” eleganckiej kobiecie w przejściu przez plac budowy. Zachodzi nawet do pubu gdzie próbuje zagrać z tubylcami, co dzięki swej niezręczności zupełnie mu się nie udaje. Sekwencja ta była chwalona przez krytykę, która widziała w Ringo prawdziwy talent aktorski. Tak mówi o tym główny bohater zamieszania: Wczesne wstawanie nie było najlepszą rzeczą. Jest taka scena w filmie za którą szczególnie mnie chwalono, kiedy idę plażą... czy raczej wzdłuż kanału z aparatem w ręku. Ta scena z samotnym facetem. Tak się złożyło, że przyszedłem do pracy bardzo „nieprofesjonalny”, prosto z nocnego klubu. Byłem, delikatnie mówiąc, nieco skacowany. Byłem tak nieobecny, że ktoś powiedział „Nakręćmy cokolwiek” Wtedy powiedziałem „Przejdę się tu kawałek, a wy to sfilmujcie” Wyglądałem na zmarzniętego i przygnębionego, naprawdę czułem się wypluty.
Ostatecznie wagary Ringa kończą się, gdy zostaje zaaresztowany przez policję wraz z dziadkiem. Mamy tam próbę jego uwolnienia i w chwilę później policja goni za Beatlesami. Do tego dołącza złodziej samochodów. W pewnym momencie wszyscy gonią juz wszystkich…

Finał filmu jest ukłonem w stronę fanów, bo koniec końców mamy spory kawałek, gdzie chłopaki grają swoje największe przeboje.

U nas
Film wyświetlany był i w Polsce, co możemy pamiętać z serialu „Wojna domowa”. „A hard day's night” wyświetlano w wielu krajach, pod różnymi tytułami: „Yeah yeah Yeah – Die Beatles”, „Quatre garcons dans le Vent”. U nas film nosił jakże oryginalny tytuł: „The Beatles”.
Inne tematy w dziale Kultura