
14 sierpnia zaczęła się kolejna amerykańska trasa zespołu i trwa do końca miesiąca. Zaczyna się od rejestracji programu Ed Sullivan Show. Następnego dnia odbędzie kompletnie nietypowy koncert.
Shea Stadium – rekord świata
Na nowojorskie boisko Shea Stadium przyszło ponad 55 tysięcy widzów – nigdy wcześniej żaden wykonawca nie zgromadził takiej publiczności. Pomimo wielkich nakładów poniesionych na organizację, przedsięwzięcie się zwróciło – zysk wyniósł 300 tysięcy dolarów. Sam koncert typowy: najpierw występowały rozgrzewacze, potem pół godziny Beatlesów. I w tym wszystkim jedno małe ale: Ze względu na słabe nagłośnienie – 100-watowe wzmacniacze nie dały rady – słychać było jedynie pisk widzów. Trudno więc mówić o jakimś istotnym zdarzeniu artystycznym. Prędzej o komercyjnym. A na pewno socjologicznym.


Szczęśliwie my możemy posłuchać koncertu w nieco lepszej jakości dzięki dobrodziejstwom serwisu YouTube. No i nie jest źle – dają czadu. Widać, że chłopaki dobrze się bawią - Lennon na przykład demoluje klawisze przy „I’m Down”

intro+Twist and Shout, I Feel Fine, Dizzy Miss Lizzy+Ticket to Ride+Act Naturally, Can't Buy Me Love, Baby's in Black, A Hard Day's Night, Help!, I'm Down

Spotkanie z Elvisem
27 sierpnia miało miejsce niby to prywatne spotkanie Elvisa Presleya i Beatlesów. Spotkanie było aranżowane u Elvisa. Tom Parker, menadżer Presleya, wymusił, żeby to Brytyjczycy przyjechali do rezydencji gwiazdora: Gdybyśmy byli w waszym kraju, przyjechalibyśmy do was. Ustalono, że nie będzie żadnych zdjęć ani nagrań.
John z pewną nonszalancją odnosił się do całego pomysłu. Elvis nie podobał mu się, głownie dlatego, że piosenkarz opowiedział się za Lyndonem B. Johnsonem, który znacząco poszerzył udział USA w wojnie wietnamskiej. A może to była tylko zazdrość, że istnieje ktoś, któ w ogóle może równać się z wielkimi Beatlesami? Trudno powiedzieć. Za to na wizycie bardzo zależało Paulowi, który zdawał sobie sprawę z dużego znaczenia PRowego .
Jak już ruszyli, to kluczyli trochę po w Los Angeles, ale w końcu dotarli. Wpuszczono ich do domu, gdzie oprócz Elvisa spotkali ze 20 osób z jego świty. Początkowo rozmowa się nie kleiła, szczególnie kiedy złośliwy Lennon zaczął „podrywać” Priscillę, żonę gwiazdora. W końcu jednak Paul rzucił Może byśmy pograli? Elvis przytomnie przygotował nieco sprzętu grającego. Tylko dla Ringa nic się znalazło, więc opuscił imprezę i zajął się bilardem, grając z ludźmi z obstawy.
Wspólne muzykowanie podobno im wyszło. Szybko zgrywali się ze sobą, wykonując znane im bluesy czy kawałki country. Ale jak pewnie wiadomo, kontrakt „wizytowy” nie przewidywał rejestracji, więc nie usłyszymy jak sobie radzili.

Zakaz fotografowania, ale jakieś zdjęcie się ostało
Po latach członkowie The Beatles z pewnym dystansem wspominali całą imprezę. Może dlatego, że dowiedzieli się o staraniach Elvisa by uniemożliwić wizyty zespołu w Stanach.
Trasa…
…niewątpliwie była sukcesem komercyjnym. Zespół wystąpi 16 razy, na występach publiczność liczona była w tysiącach. Udzielali się też w audycjach radiowych.
Jeszcze ciekawostka: 29 i 30 sierpnia zagrali koncerty w Hollywood Bowl (Los Angeles). Miała być wtedy nagrywana płyta. Okazało się, że jakość nie powalała, ale nagrania rzeczywiście wypełniły połowę płyty „The Beatles At The Hollywood Bowl” wydanej w latach 70-tych. Druga połowa zawierała piosenki z tego samego miejsca, nagrane rok wcześniej.
2 sierpnia wracają do kraju. Miesiąc przerwy i zaczynają prace przy kolejnej płycie.
Inne tematy w dziale Kultura