Zajtenberg Zajtenberg
410
BLOG

Rubber Soul – LP (26)

Zajtenberg Zajtenberg Kultura Obserwuj notkę 2

the beatles - 26

Rok 1965 wydaje się dość wierną kopią poprzedniego – film i płyta, trasa po Ameryce, w końcu na szybko nagrywany krążek, by zdążyć przed gwiazdką. No i o ile „Beatles for Sale” był dość wymęczonym produktem, o tyle „Rubber Soul” stanowi pozytywne zaskoczenie.

okladka

A   
1. Drive My Car
2. Norwegian Wood
          3. You Won't See Me
4. Nowhere Man
5. Think for Yourself
6. The Word
7. Michelle

   B
1. What Goes On
2. Girl
3. I'm Looking Through You
4. In My Life
5. Wait
6. If I Needed Someone
7. Run for Your Life

Album został wydany 3 grudnia 1965 (PMC 1267 mono i PCS 3075 stereo), nagrywano go w przeciągu czterech tygodni między 12 października a 15 listopada, kiedy to zmiksowano większość materiału. Wersja amerykańska oczywiście różniła się od wyspiarskiej i była krótsza. Tradycyjnie już ukazanie się krążka oznaczało komercyjny sukces – 8 tygodni w na pierwszym miejscu w UK, a Stanach 6 tygodni na szczycie (na liście przez ponad rok).

Projekt graficzny

Zdjęcie zespołu na okładce jest „rozciągnięte”. Zadecydował o tym przypadek, gdyż początkowo zdjęcia robione były w domu Johna. Jakiś czas później fotograf Bob Freeman pokazywał im możliwe projekty korzystając z rzutnika wyświetlającego obraz na kawałek tektury o wielkości okładki płytowej. Kiedy w pewnym momencie tektura przechyliła się, zdjęcie uległo deformacji. Efekt bardzo się spodobał – pasował do tytułu „Gumowa dusza”.

Użyte „gumowe” liternictwo stanie się niedługo standardem w muzyce rozrywkowej. Podobne pojawiło się zresztą już wcześniej  na płycie Donovana „Fairytale”. Jeśli chodzi o obrazek, to kilka miesięcy wcześniej ukazał się  LP „Mr. Tambourine Man” The Byrds, gdzie widzimy „zaokrąglone” zdjęcie zespołu na okładce. Deformacje fotograficzne wykorzystane zostały również na płycie Dylana „Bringing It All Back Home”. Jak widać, Beatlesi (a właściwie ich graficy) świetnie wyczuwali trendy – tworząc jednak nową jakość.

„Rubber Soul”…

…jest jedną z tych kilku płyt, gdzie do żadnego kawałka nie ma się o co przyczepić. W zasadzie o każdym dałoby się powiedzieć: melodyjny. I nie chodzi tu o to, że da się zanucić refren po 47 odsłuchaniach w radiu, tak jak to dziś ocenia się „melodyjność”. Każdy z utworów zaskakuje oryginalną i przekonującą linią melodyczną. Dla mnie to wielka sztuka w momencie, kiedy słuchając różnych piosenek z różnych czasów, najczęściej zastanawiam się „gdzie ja to już słyszałem?”[*]. Hołdys otwarcie mówi o „strachu przed plagiatem”, a powiedzenie, że melodie muszą się powtarzać, bo gama ma 8 dźwięków, na stałe weszło do języka artystów. Otóż dla McCartneya i Lennona gama w tamtym czasie też miała 8 dźwięków, ale jakoś inaczej.

To właśnie ta płyta wyznaczyła w dużej mierze sposób rozumienia zespołu przez popkulturę. Tzw. czerwony album z lat 70-tych zawiera aż 7 kawałków z „Rubber Soul”. Owo czerwone wydawnictwo wraz z bliźniaczym niebieskim, redefiniowało obraz zespołu na długie lata. „1” wydana na przełomie wieków „konserwuje” tamto podejście.

Norwegian Wood

Może najpierw skąd się wziął tytuł. Tak mówi o tym Paul: Peter Asher (brat Jane) wykończył swój pokój tak, jak robiło to wtedy wiele ludzi – drewnem. Norweskim drewnem. To była sosna, zwykła tania sosna. Jednak nie brzmiało to dobrze jako tytuł: „Tania Sosna”. Całość była małą parodią pewnego typu dziewczyn, gdybyś wrócił z taką do jej mieszkania byłoby tam pełno „norweskiego drewna”.

Jeśli chodzi o treść, to jak twierdzi John, jest jak najbardziej „based on a true story” „Norwegian Wood” było o mojej nowej damskiej przygodzie. Bylem bardzo ostrożny i spanikowany, bo nie chciałem, by moja zona Cynthia dowiedziała sie, ze mam kogoś na boku. Zawsze miałem jakieś przygodne znajomości, wiec starałem sie w sprytny sposób napisać o tym związku. To miało być tak zawoalowanie, żeby nikt tego nie odkrył. Nie pamiętam, o którą dokładnie kobietę mi wtedy chodziło.

Sprawy tesktu stają się mało istotne gdy usłyszymy melodię. Jak się pisze takie rzeczy? Nie zapominajmy, że autorem nie jest bynajmniej wykształcony muzycznie intelektualista, ale samouk z wyraźnie nadętym ego. Talent. A trzeba by te komplementy umieścić przy wszystkich omawianych poniżej utworach – czego już nie będę robił – będą one w domyśle.

No i jeszcze jedno. Zaczynała dawać znać o sobie fascynacja Georga kulturą indyjską, jaką „zaraził się” przy kręceniu „Help!”: Kupiłem tani sitar w sklepie „India Craft” w Londynie. Nie do końca wiedziałem co z nią zrobić ale podczas pracy nad „Norwegian Wood” czegoś potrzebowaliśmy. Było to dość spontaniczne… wziąłem instrument do ręki, znalazłem właściwe dźwięki i zagrałem. Złożyliśmy całość do kupy i okazało się, że trafiliśmy w samo sedno.

YouTube:The Beatles - Norwegian Wood
 

Nowhere Man

Kolejna zadziwiająca kunsztem kompozycja. Utwór zaczyna się od efektownego chórku, świetnie podkreślającego melodię przewodnią. W zagrywce i solówce na plan pierwszy wychodzi gitara Harrisona. Jej „dźwięczące” brzmienie jest efektem eksperymentów polegających na połączeniu pogłosu i potrójnym wzmocnieniu wysokich tonów. Pomysł ten zespół przeforsował pomimo początkowej niechęci inżynierów dźwięku.

Jeśli chodzi o tekst, to początkowo myślano, że Lennon, opisując kogoś kto „widzi tylko to co on chce widzieć”, występuje przeciwko konformistycznemu pokoleniu rodziców ówczesnych nastolatków. Ale w późniejszych komentarzach John twierdził, że to po prostu piosenka o nim: Myślałem wtedy o sobie jak o człowieku znikąd, który siedzi nigdzie. Mając kompletną pustkę w głowie męczył się, by stworzyć jakiś kawałek o czymkolwiek na nową płytę: Spędziłem pięć godzin tego ranka próbując napisać dobrą i wymowną piosenkę i w końcu zrezygnowałem i odpuściłem. Wtedy „Nowhere Man” przyszedł sam, słowa i muzyka… wszystkie te cholerne rzeczy, które sobie odpuściłem.

YouTube:The Beatles - Nowhere Man
 

Michelle

Autorem jest Paul (John miał swój udział w interludium „I love you, I love you…”), który zdecydował się wpleść kilka zwrotów po francusku. Tłumaczył je i dopasowywał stary przyjaciel zespołu Ivan Vaughan, nauczyciel francuskiego. Powstała spokojna, nastrojowa ballada, o dyskretnym instrumentarium. Na stałe weszła do popkulturowego obiegu.

YouTube:The Beatles - Michelle
 

Girl

W czasach późniejszych John opowiadał, że jego solowe „Woman” to dojrzalsza wersja „Girl”. Tekst, szczególnie pod koniec, nieco pogmatwany, ale podmiot liryczny zasadniczo miota się – i chciałby odejść od dziewczyny i nie może.

W interludium mamy (chyba) mały żarcik: Chórek zamiast na przykład „lala lala” podśpiewuje „tit-tit-tit-tit”, a „tit” to przecież „cycek”. Może zresztą słowa są inne, ale tak to brzmi. Na koniec gitarowe łamańce ni to greckie, ni to rosyjskie – może i rzeczywiście nie pasują do całości.

YouTube:The Beatles - Girl
 

In My Life

Znów ładna melodia napisana przez Johna. Tekst pierwotnie opowiadal o starych czasach w Liverpoolu, ale Paul przerobił go tak, by nostalgicznie wspominał wszystkie miejsca i osoby z przeszłości. Nastrojową melodię wspomaga solo Martina. John chciał mieć coś w stylu Bacha. Żeby pasowało, Martin dograł je do piosenki na zwolnionych obrotach, a potem przyspieszono całość do normalnego tempa. Stąd elektryczne pianino brzmi nieco jak harpsichord.

Piosenka należała do ulubionych Kurta Cobaina – spełniając jego życzenie, zagrano mu ją na pogrzebie.

YouTube:The Beatles - In My Live
 

If I Needed Someone

Do napisania piosenki zainspirowały George’a dwa numery Byrdsów: „She Don’t Care About Time” i „The Bells For Rhymney”. Trochę się z tego tłumaczył, mówiąc: „If I Needed Someone” jest jak milion innych piosenek napisanych wokół akordu D. Jeżeli trochę poprzesuwasz palcem, dostaniesz mnóstwo różnych melodyjek. Ta gitarowa fraza lub jej odmiany, jest do znalezienia w wielu utworach i zdumiewa mnie, że ludzie nadal mogą znaleźć nowe permutacje tej samych nut. Ale nie można mówić o plagiacie, gdyż dostajemy oryginalną melodię z wyrazistą gitarą. Wbrew początkowemu riffowi, rozwija się ona raczej w stronę folku niż rocka. Aranżacja całkiem sprawnie wykorzystuje chórki – jeden z ważniejszych atutów zespołu.

Zdaje się, że to pierwsza naprawdę dobra kompozycja George’a.

YouTube:The Beatles - If I Needed Someone
 

I jeszcze kilka słów na koniec

Nie wspomniałem o nieco mniej popularnych, choć wiele nie ustępujących powyższym hitom kompozycjach. Słychać, że muzycy, w odróżnieniu od sytuacji sprzed roku, mogą na dłużej skupić się w studiu, by wypróbować dźwięk sfuzowanego basu w „Think For Yourself” czy przetestować coś w rodzaju psychodelicznego bluesa z odjazdami w refrenie, czyli „The Word”: John i ja chcieliśmy napisać piosenkę na jednej nucie, jak „Long Tall Sally”. Byliśmy blisko tego przy „The Word” (Paul). Na płycie dominują kawałki spokojne. Styl, który nie sprawdził się w przypadku „Beatles for Sale” wydoroślał i urodził kilka wyjątkowych kompozycji. Żeby całkiem nie usnąć, mamy również bardziej żywiołowe „You Won't See Me” czy „I'm Looking Through You”. No i Ringo-track czyli „tradycyjnie” coś w okolicach country w wykonaniu Ringa, który nawet dopisał się (po raz pierwszy), jako współautor, do „What Goes On”

Pomimo, że od przełomowej „Revolver”, dzieli „Rubber Soul” dość sporo, to uważa się, że to właśnie ona zapoczątkowała „dojrzały” okres w twórczości zespołu. Zresztą zespół traktuje oba albumy jako dwie bliźniacze części – Lennon w jednym z wywiadów nawet je mylił. W istocie nie można odmówić jej sporego kroku naprzód w stosunku do poprzednich dokonań, zarówno w warstwie muzycznej jak i tekstowej.

Żeby nie było zbyt rózowo: Jeśli chodzi o brzmienie nagrań, to materiał momentami wydaje się nieszczęśliwie zmiksowany – zdarza się, że gitara Harrisona „zagłusza” wokal, gdzie indziej tamburyno brzmi głośniej niż cała reszta perkusji itd. Do tego dochodzi kiepsko dziś brzmiące stereo natężeniowe. A że piosenki mogą brzmieć lepiej przekonują dwa utwory ze zremiksowanej „Yellow Submarine” z 1999 roku.

Spokojniejszy materiał coraz słabiej nadaje się na koncerty dla rozwrzeszczanych tłumów – powoli staje się jasne, że nie ma szans na oddanie smaczków w postaci przesterowanego basu, sitara czy dźwięczących solówek.
 

[*] Nie chodzi tylko o plagiaty, ale daleko szukać: Proszę porównać przebój Adele „Rolling in the Deep” z „1985” Wingsów na płycie „Band of the Run”. W tym przypadku mimo podobieństw użyłbym jeszcze sformułowania „inspiracja”. Za to kiedy usłyszałem „Ai Se Eu Te Pego”, byłem przekonany że to cover „No Woman, No Cry” tylko w innym języku. Z naszymi krajowymi nie jest wcale lepiej.

Zajtenberg
O mnie Zajtenberg

Amator muzyki "młodzieżowej" i fizyki. Obie te rzeczy wspominam na blogu, choć interesuję się i wieloma innymi. Tematycznie: | Spis notek z fizyki | Notki o mechanice kwantowej | Do ściągnięcia: | Wypiski o fizyce (pdf) | Historia The Beatles (pdf)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura