
Rok 1965 zespół zakończył trasą po Brytanii. Było tego raptem 9 występów – jak porównamy to 21 koncertów w ramach trasy świątecznej na przełomie 1964/5, to widać, że pozycja grupy pozwala nie eksploatować się nad miarę. Można mierzyć wysoko, więc 4 stycznia Brian Epstein leci do Stanów negocjować kolejną trasę.
Kolejną okazję do zaistnienia w prasie dał tym razem George, żeniąc się z Pattie Boyd, modelką domu mody Mary Quant. Nowożeńcy wyjechali na miesiąc miodowy na Karaiby. I znów porównanie do atrakcji jakie były udziałem Lennona[1] trzy lata wcześniej pokazują zmianę statusu grupy.
Chłopaki okrzepli już na światowym rynku, Amerykanie docenili ich w końcu dwoma nagrodami Grammy. Na razie Beatlesi mają coraz dłuższe chwile wolnego i mogą spokojnie pokręcić się po Londynie. Zobaczmy więc, jak wygląda ich „środowisko naturalne”.

Świat się zmienia.
Londyn staje się kulturową stolicą świata. Miasto to po raz pierwszy wyprzedziło Paryż w dziedzinie mody. Pojawia się miniówka wprowadzona przez projektantkę Mary Quant[2] – podobnie jak i Beatlesi dostała medal Order Imperium Brytyjskiego za rozsławianie ojczyzny. Twarzą tego stylu była Lesley Hornby znana szerzej jako Twiggy. Modę tę upowszechniała choćby Nancy Sinatra, importując ją do ojczystych Stanów.

Ale miniówki to przeszłość sięgająca końcówki lat 50-tych, do których świat dojrzał w następnej dekadzie. W 1966 roku butiki preferują całkowicie „odjechane”, choć dziś nieodparcie śmieszne: koszule z żabotami czy wielkimi falbanami, kolorowe spodnie, czy w końcu marynarki stylizowane na wiktoriańskich mundurach. Jak przypomnimy sobie, jak wyglądały stroje muzyków rockowych już rok później, to dominacja Londynu w tych czasach stanie się jasna.
Do powszechnego obiegu wchodzi pop-art. Urodzony na wyspach w latach 50-tych, zrafinowany w Stanach, trafia pod strzechy. Muzycy, a właściwie zatrudniani przez nich graficy, po obu stronach wielkiej wody skrzętnie wykorzystają estetykę tego kierunku.

Pojawiła jeszcze jedna rzecz która zmieniała podejście do świata. I to dosłownie. Chodzi o LSD, które zadomowiło w środowisku artystystycznym. Moda nie ominęła Beatlesów, którzy[3] dopisali kwas do swoich używek – czyż nie o tym był „Dat Tripper”? Czasami było śmiesznie, czasami nie. Jedna z historyjek wspomniana przez Paula: Pewnej nocy John i ja jedliśmy kolację – po prostu dwaj kumple. Pamiętam, jak powiedział, że myśli o trepanacji: chciał wydrążyć sobie dziurę w czaszce. Rzymianie czy Grecy, albo ktoś robili to, stąd myślę, że dało to Johnowi do myślenia. I powiedział: „Czy byłbyś za tym? Możemy iść i to zrobić”. A ja na to: „Po co?”. A on: „To uwolni cię od ciśnienia na twój mózg!”. Na to ja: „Wiesz, idź to zrobić, a jeśli będzie ekstra, to powiedz mi i może ja zafunduję sobie to samo”.
To narkotyki były jednym ze źródeł nurtu, który zdominuje następny rok, czyli muzyki psychodelicznej. Zdaje się pierwszą płytą, przy nagrywaniu której twórca powoływał się na udział LSD, była „Pet Sound”.
Zmienia się muzyka
W 1965 roku Beach Boys, którzy wcześniej mogli się kojarzyć z infantylną muzyką surf, nagrywają „Pet Sounds”. Może kilka słów o tym wydarzeniu. Do tej pory Beach Boysi próbowali doganiać wielką czwórkę, a tym razem im się udało. Powstał materiał brzmiący bardzo świeżo. Zamiast typowego zespołu beatowego możemy usłyszeć przede wszystkim doskonale współbrzmiące głosy rozpisane w zadziwiająco piękny sposób. Dla wielu krytyków stanowiło to zaskoczenie, że muzyka pop może wznieść się na taki poziom. Podobała się również Paulowi, który tak opisuje jej pojawienie się (90): „Pet Sounds” było jak chluśnięcie wodą. Kocham ten album. (…) Myślę, że nikt nie może się uważać za wykształconego muzycznie, jeżeli nie słyszał tej płyty… uwielbiam orkiestrę, aranżacje… może to będzie wyglądać na przesadę, ale uważam, że jest to jeden z klasyków tego wieku. „God Only Knows” jest prawdopodobnie najpiękniejszą piosenką kiedykolwiek napisaną.
Beach Boys - God Only Knows
Również w rodzimej Anglii inni zaczynają deptać po piętach wielkiej czwórce. Rolling Stones zaczyna poruszać się w rejonach dalekich od tradycyjnego beatu, tworząc „Satisfaction”[4]. The Kinks włącza do repertuaru piosenki poza tematyką „chłopak zakochał się w dziewczynie”. The Who po koniec roku 1965 wydaje album „My Generation” i zdobywa sławę grupy grającej najostrzejsze koncerty. W tym samym czasie powstaje wyjątkowa kompozycja grupy Them „Gloria” – kolejny kamień milowy w historii rocka.
Them - Gloria
Do tego doliczmy Yardbirds, swoistą wylęgarnię talentów. Rok wcześniej grał tam Clapton, ale w 1966 występuje w bluesowym zespole Mayalla.
Blues Breakers & Clapton - What'd I Say
Utwór ten wybrałem z niejaką premedytacją – słychać, że Beatlesi ispirowali nawet „korzennych” bluesowców. Dla niecierpliwych: pod koniec utworu, po solo na perkusji.
Czy Beatlesi odnajdą się w tym zmieniającym się świecie? Zobaczymy, bo w kwietniu wchodzą do studia.
[1] Przypomnijmy: John zaraz po ślubie idzie „do pracy” czyli na grać na występie, a miesiąc miodowy ogranicza się do możliwości wspólnego zamieszkania nowożeńców przez miesiąc właśnie w kawalerce Briana.
[2] Gwoli ścisłości trzeba wspomnieć i o Francuzie André Courreges, który równolegle lansował podobny styl, tyle że z większą ilością plastiku.
[3] Oprócz McCartneya, który w tym czasie omijał jeszcze tego rodzaju wynalazki. Za to kiedy spróbował, od razu opowiedział o tym dziennikarzom. Tak skomentował to Harrison: Wypowiedź o decyzji Paula była podawana we wszystkich mediach. To dziwne, przez osiemnaście miesięcy namawialiśmy Paula, żeby spróbował z nami, bez skutku. Musiał powiedzieć o tym w telewizji.
[4] Choć akurat sitar w „Paint It, Black”, na którym grał Brian Jones, raczej potwierdzał teorię Lennona, według której Stonesi powtarzają wszystko po Beatlesach.
Rolling Stones - Paint It, Black
Inne tematy w dziale Kultura