
Trwały jeszcze prace związane z nagrywaniem „Revolver”, kiedy Capitol zdecydował się wydać płytę „Yesterday And Today, zawierającą piosenki nie umieszczone na tamtejszych wersjach „Help” i „Rubber Soul” oraz te które nie znajdą się na ichnim „Revolver”. Okoliczności wydania tego krążka należą do zbioru charakterystycznych legend mających dowodzić wyjątkowości zespołu.
Rzeźnicka okładka
Zacznijmy od wydarzenia, które zapowiadało, że The Beatles, to nie tylko czterech uśmiechniętych chłopców w garniturach.
25 marca 1966 fotograf Robert Whitaker gościł Beatelsów w swoim studio, bo potrzebne były zdjęcia na okładkę singla „Paperback Writer”. Przy okazji z ich pomocą (jako modeli) zrealizował również artystyczną sesję pod nazwą „Somnambuliczna przygoda”. Kilkanaście zdjęć z tej sesji przedstawiało członków zespołu ubranych w białe kitle, obłożonych kawałkami mięsa i częściami plastikowych lalek. Chłopcy różnie zareagowali na fotki:
Paul: Bardzo smaczne mięso!
George: Nie chcemy więcej takich chorych sesji zdjęciowych.
John: Och, nie mamy nic przeciwko temu wszystkiemu.
Ringo: Do tej pory nie mieliśmy TAKICH zdjęć…

Na początku czerwca wykorzystano je do promocji singla „Paperback Writer”/„Rain” w ogłoszeniu „New Musical Express” oraz na stronie tytułowej gazety „Disc and Music Echo”. Nie wywołało to jakiegoś trzęsienia ziemi. Być może dlatego planowano użyć zdjęcia na okładkę amerykańskiej płyty „Yesterday And Today”. Paul był jak najbardziej za, George wręcz przeciwnie.

„Capitol Records” wydrukował 750 tysięcy egzemplarzy takich okładek. Płyta ukazała się 15 czerwca, ale to co mogło przejść w Brytanii, nie sprawdziło się w purytańskiej Ameryce. Zdjęcie zebrało bardzo negatywne opinie i wydawnictwo zostało wycofane, a w zamian rzeźnickiej okładki wydrukowano „bezpieczny” obrazek przedstawiający zespół ze skrzynią.
Od 20 czerwca – niezłe tempo: tylko 5 dni – można było już kupić „uładzoną” wersję, jednak jakiś procent okładek zaistniał na rynku. Nie wszystkie płyty zostały zwrócone, bo sprytni sprzedawcy woleli zachować sobie coś niecoś w zanadrzu. W dodatku część późniejszego nakładu miała przyklejone nowe zdjęcie do starej okładki – wystarczyło umiejętnie je odkleić, choć nie było to łatwe – większość została zniszczona przez amatorskie próby. „Zabronione” wydania jako białe kruki, zyskiwały na wartości na rynku kolekcjonerskim. Średnia cena na początku lat 70-tych oscylowała wokół kilkuset dolarów, na początku XXI wieku urosła do 20 tysięcy, choć zależy to mocno od stanu płyty. Rekord prawdopodobnie należy do egzemplarza zawierającego autografy Paula, Johna i Ringo oraz rysunek Johna (przed 1971 rokiem należał właśnie do Johna). Niejaki Paul Garfunkel sprzedał go w 2005 roku za 50 tysięcy dolarów z powodu niezapłaconych rachunków!
Dyskografia amerykańska
Skoro pojawił już się temat płyty wydanej w USA, kilka słów o tamtejszej dyskografii.
Płyty wydawane w Stanach różniły się od swoich brytyjskich odpowiedników. Po pierwsze były krótsze. Z nie do końca jasnych dla mnie powodów, jedna strona nie mogła być dłuższa od 16 minut, przez co mieściło się na niej około 6 numerów. W Ameryce całkowicie niezrozumiałe było też rozdzielanie piosenek osobno na single osobno na longplaye, tak jak to miało miejsce w Brytanii. Można więc powiedzieć, że materiał, który w ojczyźnie zapełniał dwie płyty i wydane przy tym małe płytki, w Ameryce starczał na 3 duże krążki.
To nie jedyna różnica – oryginalne nagrania były czasami przerabiane poprzez np. dołożenie pogłosu. Na pocieszenie Beatlesom pozostawał fakt, że tyczyło się to wszystkich brytyjskich wykonawców. Ale to nie wszystkie różnice: Beatlesi nie zaatakowali Stanów od razu. Dopiero 1964 rok i sukces singla „I Wan't To Hold Your Hand” przekonał „Capitol”, że warto zainwestować w grupę.
Firma „Vee Jay” mająca promować zespół za oceanem, wydała pierwszą płytę długogrającą „Introducing… The Beatles” na rynku amerykańskim dopiero w styczniu 1964. Z grubsza była to „kopia” „Please Please Me”. Ale i tak pierwszym dużym krążkiem rozpoznanym przez rynek była… |
 |
 |
…„Meet the Beatles” Capitolu zawierająca oprócz „I Want to Hold Your Hand” większość „With the Beatles”. |
Widać, że „Capitol” sam sobie numerował wydawnictwa Beatlesów, nie zważając na wcześniejsze „Introducing…”, bo następne okazało się „The Beatles' Second Album”, zawierające to, co zaoszczędzono na „With the Beatles” dodając pół EPki „Long Tall Sally” i singiel „She Loves You” |
 |
 |
Amerykańska wersja albumu „A Hard Day's Night”, sygnowana przez „United Artists Records”, zawierała oprócz piosnek z filmu, instrumentalne wersje utworów zaaranżowane przez George'a Martina. Ale nawet jako soundtrack jest nieprawdziwy, bo omija choćby nagrania z 1963 wykorzystane w filmie. |
Resztę utworów z brytyjskiej „A Hard Day's Night” plus kilka innych można było usłyszeć na „Something New” (kilka piosenek powtarzało się z poprzednim wydawnictwem!)
|
 |
 |
Fani za oceanem mogli również kupić dwupłytowy zbiór… wywiadów i pogadanek naszej czwórki z kilkoma piosenkami w tle, pod nazwą „The Beatles' Story”. Miał dokumentować obecność Bitlesów na tamtejszym rynku. Jako jedyna produkcja roku 1964 nie sięgnęła szczytów listy bestselerów – „tylko” siódme miejsce. |
Rok 1964 zamyka „Beatles '65” czyli tamtejsza wersja „Beatles For Sale”. |
 |
Jak widać w jednym roku wydano 6 dużych krążków , z których cztery osiągnęły pierwsze miejsce na liście najlepiej sprzedawanych płyt. Kto dziś wydaje takie ilości?
 |
Swoistym uzupełnieniem dyskografii, było wydanie piosenek z pierwszej brytyjskiej płyty. Wydawnictwo „The Early Beatles” wdrapało się jedynie na 43 miejsce listy. No i dobrze tak „Capitolowi”, bo to z tego okresu działalności nie chciał wydawać płyt. Na dodatek na okładce mamy zdjęcie pochodzące z sesji „Beatles For Sale” – to już całkiem jakaś fuszerka. |
Sukces osiągnęły natomiast trzy kolejne wydawnictwa roku 1965. Pierwsza – „Beatles VI” – ciąg dalszy „Beatles for Sale”. |
 |
 |
Druga to „Help”.
Stosując patent UA z muzyką z „A Hard Days Night”, „Help” zawierała również tylko piosenki z filmu i utwory orkiestrowe skomponowane przez Kena Thorne'a (w tym jedna z użyciem sitaru). Taka oszczędnościowa praktyka nie podobała się chłopakom, czemu niejednokrotnie dawali wyraz.
Na okładce chłopcy pokazują litery alfabetem semaforowym inaczej niż w wersji wyspiarskiej, ale również nieprawidłowo.
|
Trzecia to „Rubber Soul” ale okrojona o trzy piosenki „Drive My Car”, „Nowhere Man, „If I Needed Someone” i „What Goes On”. Za to dołożono z brytyjskiego „Help” dwa utwory: „I've Just Seen a Face” i „It's Only Love”. Kolejną różnicą, był kolor tytułu – zamiast czerwonego był on „złotopodobny” (ale okładkę już sobie odpuszczę).
Niewykorzystane kawałki z „Help” i „Rubber Soul” przeznaczono na zbiorek pod nazwą „Yesterday… and Today”. Ponieważ planowano wydanie „Revolver” w wersji, jak zwykle, „odchudzonej” dorzucono również trzy utwory z tejże płyty. |
 |
Dopiero od „Stg. Pepper” albumy ukazują się (prawie) jednakowe. Na uwagę zasługuje jednak „Magical Mystery Tour” zbierające piosenki z singli wydanych w roku 1967 – po latach (76) dołączono tę płytę do oficjalnego brytyjskiego katalogu.
 |
Inną składanką była również „Hey Jude” zawierająca nagrania z singli z lat 68-69. Obecność na niej utworów z początków kariery: „Can't Buy Me Love” i „I Should Have Known Better” tłumaczona była tym, że…wcześniej nie znalazły się one na żadnej płycie „Capitolu” ☺. Ponieważ zespół w tym czasie praktycznie nie istniał, całość pilotował ich ówczesny menadżer Allen Klein. |
Inne tematy w dziale Kultura