Zajtenberg Zajtenberg
404
BLOG

Hey Jude (41)

Zajtenberg Zajtenberg Kultura Obserwuj notkę 0

the beatles 41

Trójka Beatlesów siedziała jeszcze w Indiach, kiedy singiel „Lady Madonna” wszedł na szczyt list przebojów, stając się złotą płytą. Jak już pisałem do ojczyzny wracają osobno. Ostatni do Londynu przylatuje George 22 kwietnia.

Pora przystąpić do nagrań, tym bardziej, że pobyt w Indiach wykorzystali do komponowania nowych utworów. Pracę nad płytą zaczynają w końcu maja, zakończą w październiku. O płycie więcej w następnym odcinku, teraz słowo o różnych innych wydarzeniach związanych z Fab Four.

Apple Corps

Przede wszystkim mają własną firmę, mającą zajmować się przede wszystkim wydawaniem muzyki – „Apple”[1]. Miała to być wielka korporacja, udzielająca się w popkulturze i nie tylko. Oddajmy głos Johnowi: Nasz księgowy powiedział: „Masz te pieniądze. Chcesz je dać dla rządu lub coś z tym zrobić?” Więc zdecydowaliśmy się trochę pobawić w biznesmenów. (…) Mamy więc to coś o nazwie „Apple”, które ma zająć się płytami, filmami i elektroniką. Fima miała pomóc utalentowanym artystom, by ci nie musieli padać na kolanach w biurze błagając o spotkanie jak się wyraził John.

Pomysł, żeby część swoich dochodów, które trzeba oddać jako podatek, przeznaczyć na inwestycje, może jest i dobry, ale w ich przypadku sprawdził się tylko częściowo. Próba uruchomienia butiku, okazała się niewypałem – nie dość, że sklep był systematycznie okradany, bo obsłudze nie wypadało kontrolować kupujących, to jeszcze jego prowadzenie pozostawiało wiele do życzenia. Symbolem kiepskiego zarządzania przedsięwzięciem niech będzie historia murala namalowanego na budynku ze sklepem:


„Apple Store”

Psychodeliczny malunek kosztował 100 000 funtów i został wykonany w listopadzie 1967 roku, bo wtedy właśnie Beatlesi ruszali z interesem. Niestety pośpieszyli się, bo ściana została zamalowana bez uprzedniego zezwolenia i po przepychankach miastem, w maju 1968 mural usunięto, a ściany na parterze pomalowano na biało. Sam sklep zamknięto w lipcu.

Jak widać, życie zweryfikowało pomysły domorosłych biznesmenów i w zasadzie ograniczyło firmę do wydawnictwa płytowego, publikującego również płyty innych wykonawców. Od razu trzeba powiedzieć, że niezależnie od burzliwych dziejów czterech Beatlesów, firma przetrwała do dziś i to w dużej mierze dzięki niej żyjący jeszcze członkowie zespołu i ich spadkobiercy nie narzekają na biedę.

Pierwszym wydawnictwem nowej firmy był singiel „Hey Jude”

Hey Julian


John i Yoko

Pisałem, że Beatlesi udzielali się w życiu kulturalnym Londynu. W czasie tego udzielania John co rusz spotykał japońską plastyczkę Yoko Ono. Ich znajomość przerodziła się w romans. Lennon jest tak zafascynowany Yoko, że ma dość dotychczasowego małżeństwa – o żonie i pięcioletnim synu Julianie wolałby zapomnieć. Nie miał jednak dość jaj, żeby szczerze pogadać, by wyjść z twarzą. Wolał izolować ją od znajomych i coraz jawniej afiszować się z kochanką. Jakby mnie amputował mówiła Cynthia.

Wbrew postępowaniu kolegi z zespołu Paul McCartney nie zerwał kontaktów z Cynthią. Częściej wychodziłem gdzieś z Paulem, niż z ojcem wspominał Julina. Kiedyś McCartney wybrał się do niej, by ją pocieszyć. Jak chce legenda, podczas jazdy w samochodzie, ułożył piosenkę dla małego Juliana, rozpoczynającą od słów: „Hey Julian, it's not so bad. Take a sad song and make it better”. Po niewielkiej zmianie tekstu (Hey Jude, bo Julian jednak słabiej pasowało) przedstawił ją partnerom z zespołu jako propozycję na nowy singiel.


Paul i Julian

A co u Lennonów? Kiedy pewnego dnia, po powrocie z wyjazdu Cynthia trafia w swoim domu na Yoko ubraną tylko w jej szlafrok, decyduje się odejść. 23 lipca składa pozew o rozwód.

Julian Lennon gdy był już dorosły, stwierdził: Przykro mi słuchać ludzi mówiących, jak wielbili mego ojca. Znałem go z innej strony.

Hey Jude

Paul od początku wiedział, że to wyjątkowe dzieło. Grał je więc wielu ludziom, podobnie jak parę lat wcześniej robił to z „Yesterday”, upewniając się, że odbiór będzie właściwy. W studiu postarał się więc o odpowiednią oprawę. Aranżacja poszerzyła piosenkę o długaśną codę, gdzie słyszymy chóralne „na-na-na-na”, co nadaje utworowi wręcz podniosły charakter.

Po nagraniu 25 wersji w studiu Abbey Road, Beatlesi przenieśli się do Trident Studios by wykorzystać lepszy sprzęt. Dograno 36 osobową orkiestrę, której członkowie oprócz grania klaskali, tylko jeden z muzyków zaprotestował Nie będę klaskał ani śpiewał cholernej piosenki McCartneya. Skoro o ciekawostkach mowa: Ekstremalni beatelsolodzy odkryli również, że to singlowe nagranie zawiera słowa Johna, który krzyknął: Wrong chord!, po czym przeklął F(…)ing hell! (dzieje się to w 2:56 i 2:58 minucie nagrania)[2].

A Hey Yude
B Revolution

YouTube:The Beatles - Hey Yude

Na drugiej stronie singla znalazł się rock’n’roll „Revolution”, na którego brzemiennie składały się maksymalnie przesterowane gitary i piano Nicky Hopkinsa. John miał nawet ochotę ustawić tek kawałek na stronie A singla, ale reszta zespołu była innego zdania. Sukces komercyjny piosenki był bezapelacyjny. W Stanach przez 9 tygodni plasowała się na pierwszym miejscu. Sukces o tyle wart podkreślenia, że tak długich utworów – 7 minut – na listach do tej pory nie było. W powszechnym odbiorze to największe dzieło Beatlesów, choć znawcy wskazaliby pewnie inne piosenki.

Paul nie jest lepszy

Łatwo przeciwstawiać Johna, który bez ogródek „pozbył się” żony i dziecka, Paulowi. Temu urokliwemu Beatlesowi o twarzy dobrotliwego aniołka. A przecież nie był aż tak bardzo lepszy. Związek z Jane Asher nie układał się zupełnie. Zarówno Paul jak i John nie potrafili „normalnie” rozstać się ze swoimi partnerkami. I jeden i drugi sprowadził sobie kochankę do domu, tak by druga strona poczuła się zdradzona i oszukana[3]. Jane też została postawiona w takiej sytuacji, kiedy nakryła Paula w domu z kochanką Francie Schwartz. Pomimo podobieństw, obie sytuacje są jednak inne: Jane od dawna chciała zakończyć związek z Paulem, nie posiadali dziecka, no i rozeszli się w dość cywilizowany sposób, nie angażując zbytnio mediów w swoje osobiste sprawy.

O dziwo Paul szybko się ustatkował, kiedy zainteresowała się nim fotograficzka Linda Estman. Tak długo nosiła się z zamiarem usidlenia sławnego Beatlesa, aż dopięła swego. Ale o tym więcej kiedy indziej.
 

[1] Nazwa „Apple” stanie się później kością niezgody między Beatlesami a firmą komputerową o tej samej nazwie. Co prawda komputerowe jabłuszko obiecało, że nie będzie zajmować się sprzedażą muzyki, by nie wchodzić sobie w drogę, ale jak pamiętamy wynalazek Apple Store rozpoczął się właśnie od takiej działalności. Ostatnia batalia z Apple, którą prawnicy Beatlesów zakończyli już w XXI wieku, przypadła na czas, gdy korporacja Jobsa przeżywała swoje złote lata – być może dziś, kiedy jej akcje spadają, łatwiej byłoby iść jej na ustępstwa, ale też kwota jaką zielone jabłko uzykało od kolorowego i nagryzionego byłaby mniejsza (mówi się o 500 000 000$). Tak czy siak, posiadacze iPod-ów dopiero w 2010 roku mogli kupić sobie dostęp do piosenek Beatlesów.

[2] Odsłuchałem i coś tam słychać, ale w życiu bym się nie domyślił, że to mogą być takie słowa.

[3] W trasach czy wyjazdach chłopaki zupełnie nie przejmowały się wiernością swoim żonom czy narzeczonym, a te musiały jakoś to znosić. Co innego w domu.

Zajtenberg
O mnie Zajtenberg

Amator muzyki "młodzieżowej" i fizyki. Obie te rzeczy wspominam na blogu, choć interesuję się i wieloma innymi. Tematycznie: | Spis notek z fizyki | Notki o mechanice kwantowej | Do ściągnięcia: | Wypiski o fizyce (pdf) | Historia The Beatles (pdf)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura