
To taka notka na bis – chciałbym opowiedzieć o niezwykle charakterystycznym, choć w sumie niewiele znaczącym epizodzie z historii zespołu. Na początku jednak, trochę się pożalę na profesjonalnych krytyków muzycznych.
W latach 60-tych nie znajdziemy wśród opinii muzykologów jakichś uniesień jeśli chodzi o beatlesowskie piosenki. Jeśli już, to pełne politowania głosy, że to hałas, prostactwo, no „je-je-je” po prostu. Przez dwie-trzy dekady, kompozycje te przesiąkły do sztuki wysokiej. Grać te melodie to dziś nie żaden wstyd – niech tu wspomnę Jerzego Maksymiuka, który jednym z programów telewizyjnych, w żywiołowy sposób, jak on to potrafi, waląc w klawiaturę fortepianu, omawiał przemyślność i wirtuozerię warsztatu kompozytorskiego pary Lennon-McCartney. Do jakiej kultury należą więc Beatlesi? Niskiej czy wysokiej?
Wątpliwości te nie zaprzątały uwagi autorów telewizyjnej audycji „Around the Beatles” z 1964, kiedy to postanowiono uczcić okrągłą, 400 rocznicę urodzin najważniejszego wyspiarskiego dramatopisarza czyli Szekspira. W scenariuszu przewidziano inscenizację fragmentu „Snu nocy letniej” w wykonaniu właśnie Beatlesów. Na tyle, na ile wyznaję się w materii, to wypowiadane kwestie raczej są mniej więcej zbieżne z szekspirowskim oryginałem. Przedstawiono fragment w którym komedianci grają sztukę. Taki cytat cytatu. Coś mi się zdaje, że w czasach Szekspira nie musiało to wyglądać zupełnie inaczej. Komediowy przerywnik sprawdził się i tu.

Chłopcy nie są wielkimi aktorami, ale skutecznie bawią się razem z publicznością. I to chyba chodziło i samemu Szekspirowi, przy pisaniu tego kawałka. Zapraszam do obejrzenia – póki google nie zablokują tego programu w swoich zasobach ☺
The Beatles - Sen Nocy Letniej
Podziękowania
Chciałbym podziękować za uwagę czytelników, nie tylko fanów wielkiej czwórki. Pisałem te pół setki notek niezbyt systematycznie, ale wszystko wymaga czasu, a tego może brakować. Starałem zachować jakąś równowagę, między chęcią naszpikowania tekstu stadem ciekawostek, co to interesują już tylko największych beatlesologów, a prostą zachętą dla osoby, dla której cały ten hałas, to ramotki z lat 60-tych porównywalne z jakimś panienkolubnym boys-bandem. Przede wszystkim starałem się znaleźć odniesienie do lat współczesnych, bo nie ma co ukrywać, przez te pół wieku świat się zmienił. Tak czy siak kończę już serial.
Wypada jeszcze wspomnieć o źródłach. Zasadniczy sposób rozumienia tej muzyki oparty jest na audycjach prowadzonych przez Wojciecha Manna i beatlesowskiego maniaka Jerzego Tolaka (ale się zrymowało!). Ponieważ audycję nadawano w latach 80-tych, weryfikowałem swoją pamięć głównie w angielskiej Wikipedii, przyprawiając czasami ciekawostkami z www.songfacts.com/artist-the_beatles.php Z naszego krajowego podwórka wspomnieć koniecznie trzeba o stronie: beatles.kielce.com.pl i umieszczonym na niej forum, oraz przebogatym, choć ciągle „w budowie”, serwisie fab4-thebeatles.blogspot.com.
No to minęło pół wieku.
* * *
Mam jeszcze małą niespodziankę, taki prezent na Mikołaja. Całość wypisków na temat Beatlesów zebrałem w coś w rodzaju książki. Kto chce, może ściągnąć sobie plik PDF: TheBeatles-Zajtenberg.pdf Można to sobie nawet wydrukować: czcionka, marginesy i ilustracje dobrane są tak, żeby strona miała format A-5. Przy wydruku, trzeba by korzystać z trybu broszury i drukować porcjami. Można plik potraktować jak e-book, ale może być mało czytelny na tych mniejszych czytnikach. Co prawda poprawiłem niektóre błędy, ale uprzedzam, że na pewno jeszcze jakieś są.
Inne tematy w dziale Kultura