Zamki na Piasku Zamki na Piasku
205
BLOG

Zwolnieni z polskości

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 7

O ile pamięć mnie nie myli nie pisałem nigdy o Jedwabnym. Ten tekst też nie jest o tej miejscowości - nie zamierzam pisać fałszywym wizerunku zdarzeń z roku 1941 nakreślonym ręką J.T. Grossa. Nie jest moim celem ani atakowanie książki "Sąsiedzi" ani miernego warsztatu jej autora ani też prostowanie faktami krętych ścieżek kłamstw. 

Zrobili to już inni i to lepiej niż ja mógłbym to zrobić a ten, kto chciał zbliżyć się do prawdy już miał okazję to uczynić. Nie to bowiem jest dla mnie w tej sprawie istotne, kluczowe. 

Pamflet, paszkwil - z tych najbardziej ohydnych, najbardziej obrzydliwych, bo opartych na dobieraniu faktów pasujących do tezy i pomijaniu tych, co do niej nie pasują - człowiek o osobowości pospolitej szui ma prawo napisać. Ma prawo w myśl zasady, że czasami łajdak musi, bo inaczej się udusi. To prawo oparte o regułę wolności wypowiedzi, to już dygresja, pokazuje jedynie, że wolność słowa jest dla mądrych a nie głupich. Dać je lajdakowi to wyrazić zgodę na obcowanie z jego plwociną intelektualną. 

Nie o to w każdym razie chodzi, że J.T. Gross napisał to, co napisał.

Kluczowa jest recepcja jego książki. Recepcja przez to coś, co z braku lepszych słów należy nazwać elitą. To była książka przyjęta z niekłamaną radością i niewątpliwą satysfakcją. Kolejna kropla, która ma nieubłaganie drążyć mit o Polakach jako niewinnych ofiarach. Kolejna biała plama, która została zmyta i odsłoniła obraz bardziej prawdziwy - zobaczcie,  oto Polacy - naród prymitywnych morderców i antysemitów. Zamiast oburzenia i szukania prawdy - aplauz dla półprawd i pospolitego kłamstwa. Szokująca zatem była nie książka - ale jej recepcja dokonana w tonie akceptacji dla wizji autora bez zadawania zbędnych pytań. Jeżeli miałbym ująć to najbardziej syntetycznie: wstydźcie się własnej historii, bo nie ma w niej nic zasługującego na chwałę. Raczej na potępienie. Jakby na to nie patrzeć - było czymś niesamowitym patrzeć na ten proces samoponiżenia. Nie potrzebowaliśmy już obcych, aby chcieć z własnej woli sobą pogardzać. To była książka symboliczna - Polacy, którym bliższa jest prawda odrzucili kłamliwą narrację - natomiast tym, którym polskość przestawała być lub już nie była bliska pozwoliła się jeszcze bardziej od niej oddalić i przyjac jako własną tezę: im dalej od własnej historii, im bardziej odrzucimy polskie dziedzictwo kulturowe, tym bliżej będzie nam do Zachodu. 

Tak w końcu antypolskie kmiotki nabyły nową tożsamość - jesteśmy Europejczykami. Przede wszystkim. Przez przypadek jedynie mieszkamy w Polsce.

Nie jestem przeciwnikiem odbrązawiania dziejów Polski - jakakolwiek prawda nie miałaby wyjść na powierzchnię w efekcie badania naszej historii. Mamy jak naród i momenty chwały i upadku. Normalne. Problem zasadniczy, który ujawnił się przy okazji publikacji J.T. Grosza można sformułować w sposób następujący: ci, którzy chcą burzyć mity, zrzucać z piedestałów, mierzyć się z dawnymi legendami nie mają zamiaru dodawać cokolwiek do polskiej chwały, ale tak pomieszać chwałę z procesem demitologizacji, aby już nie można było być z czegokolwiek dumnym.

Czy to jest skuteczne? 

Do pewnego stopnia tak. Bo ziarno trafiło na podatną glebę ludzików ze swoimi kompleksikami. Kompleksików nie rozumiem, ale gołym okiem dostrzegam, że co niektórzy w skórze Polaka czują się jak z workiem kamieni na plecach. Chciałbym do nich powiedzieć - odrzućcie już ten worek, bo dźwigacie w nim nie brzemię polskiej historii, ale kłamstw na jej i swój temat.

Wracając do pytania o skuteczność: tak, owszem. Widać to dobrze w dniu dzisiejszym: kto zniszczył Warszawę, kto wymordował jej ludność? Głupi dowódcy AK. Bo przecież, gdyby siedzieli cicho... Wiadomo przecież, że winę ponosi maltretowana latami żona, która w akcie desperacji podniosła rękę na stosującego przemoc męża. Czy nie mogła znieść jeszcze jednej porcji lania od słodkiego swego drania? Kolejne rany i siniaki do kolekcji. Drobiazg. 

Z tą myślą Państwa zostawiam. No może nie tak szybko :) Czytalem niegdyś "Wspomnienia wojenne" Karoliny Lanckorońskiej, która zapytana w jakieś podrzędnej ankiecie o to czym jest polskość odpowiedziała (cytuję z pamięci) - to świadomość przynależności do narodu polskiego i wynikająca z tej świadomości konieczność działania dla jego dobra, nic więcej nie umiem dodać. 

Najwyraźniej są mieszkańcy Polski, którzy z tej polskości czują się zwolnieni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka