Zamki na Piasku Zamki na Piasku
395
BLOG

III RP. Starsza pani musi zniknąć

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Polityka Obserwuj notkę 28

Turlała się ta nasza III RP, turlała aż do doturlała się do teraz i stuknęło jej 36 lat. 36, jeżeli przyjąć, że przyszła na świat w 1989 roku. Metryka zatem wskazuje, że powinna być dziarska i pełna wigoru, gotowa do zdobywania najwyższych gór. Tyle metryka. Gdy jednak myśleć o jej ustroju to bardziej przypomina złośliwą, pomarszczoną staruszkę pozbawioną sił witalnych, ale jednocześnie nie na tyle, aby nie móc zadręczać innych. Starsza pani musi zniknąć, ale suspens jest tu taki, że nie wiadomo kto tu jeszcze kogo wykończy. I ile czasu będzie trwać agonia. Jej lub jej poddanych. 

Co w zasadzie jest nie tak? 

Zacznę może anegdotycznie: ustawa z 2004 roku o podatku od towarów i usług liczyła, bodajże, 55 stron a dziś tych stron jest 442 i nie sądzę, aby parlamentarzyści mogli powstrzymać się przed dodawaniem kolejnych paragrafów. Bo wszystko trzeba uregulować. Bo nad wszystkim musi zapanować litera prawa a nie zdrowy rozsądek. W tym namiętnym, króliczym namnażaniu i puchnięciu ustaw tkwi jakaś paranoidalna i zbrodnicza filozofia rządzących - i to niezależnie od opcji politycznej - filozofia braku zaufania do własnych obywateli. Czyż nie są to w końcu jeszcze przestępcy, którzy jedynie dotąd nie ujawnili swoich kryminalnych skłonności? :) W końcu przynajmniej połowa z nich to potencjalni gwałciciele a niemal wszyscy mogą zabijać. Bo czyż nie prawie każdy z nas ma narzędzie zbrodni w postaci samochodu lub noża? Zawsze istnieje mnóstwo powodów do tego, aby uchwalić kolejną ustawę i tak do Dziennika Ustaw przybywa kilka tysięcy stron rocznie. Tak jakby to były jakieś mistrzostwa w liczbie wytwarzanych aktów prawnych a obywatele byli wiecznymi studentami prawa. 

Dobry przykład wspomnianej wyżej obłąkanej filozofii to ustawa o Krajowej Administracji Skarbowej w wersji obowiązującej od 2022 roku pozwalająca kontrolować skarbówce konto bankowe każdego obywatela mimo, że nie toczy się przeciw niemu żadne postępowanie karnoskarbowe. Inny przykład - na internetowym koncie pacjenta są odnotowywane wizyty lekarskie nawet wówczas, gdy korzysta się z prywatnej a nie państwowej służby zdrowia. Po co jest potrzebna taka wiedza urzędnikom? Odkryciem iście kopernikańskim dla niektórych może być art. 47 Konstytucji naszego państwa gwarantujący każdemu prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia, a także prawo do decydowania o swoim życiu osobistym. Szkoda tylko, że jest coraz bardziej martwy. Staliśmy się już tak zniewoleni, że nawet przestaliśmy to dostrzegać. Nawet sami, a przynajmniej niektórzy z nas, tego zniewolenia domagają się. Czym bowiem jest w istocie domaganie się zamknięcia TVN czy Republiki? W pierwszej kolejności cenzurą. W drugiej fanatyzmem. W trzeciej pogardą wobec innych. W czwartej strategią oblężonej twierdzy. W piątej żądaniem jednowymiarowego świata w którym wolna a zarazem wroga myśl zostanie skazana na rozstrzelanie. To czyn rewolucyjny i jak prawie każdy taki czyn zakończy się dyktaturą. 

Ileż to osób był wściekłych, oburzonych lub zmartwionych tym, co przydarzyło się 4-miesiecznemu Oskarowi. Procedury zawiodły. Państwo zawiodło. Urzędnicy zawiedli. Proszę Państwa - to nie jest prawda. Problem bowiem polega na tym, że państwo zajęło się tą sprawą. To był właśnie fatalny w skutkach, fundamentalny błąd. Błąd, który powtórzy się w przyszłości. Poważny błąd w rozumowaniu, rozszerzający z każdym rokiem już i tak nadmierną władzę państwa nad obywatelem. Dopóki dziecko ma bliskich krewnych, którzy mogą się nim zająć, dopóty nie istnieje żadna przesłanka do ingerencji państwa. Generalizuję, ale często państwo jest tam, gdzie jest niepotrzebne i nie ma go tam, gdzie jest potrzebne lub też, gdy nawet jest tam, gdzie powinno być to wówczas nic lub niewiele nie może (ot, spróbujcie skorzystać z pomocy państwa, gdy Wasz sąsiad skutecznie zakłóca Wam prawo do odpoczynku).

W czasach romantycznych dla wolności, gdy dorośli byli traktowani jeszcze jak dorośli czyli przed wprowadzeniem w USA obowiązku szkolnego 98% dzieci uczęszczało do szkół. Aż dziw bierze, że ci nieoświeceni ludzie, nieprowadzeni za rączkę przez państwo wpadli na pomysł, że ich dzieci potrzebują się uczyć. Tak, ludzie w dawnych czasach, aż strach sobie to nawet dziś wyobrażać, byli tak nierozważni, że mogli wyobrazić sobie życie bez ZUS. Pozostając przez chwilę przy kwestii edukacji - jakimże wyzwoleniem byłoby, gdyby obowiązek szkolny w Polsce zakończył się na 4 klasie szkoły podstawowej. Nauczyciele przemęczeni uczniami wreszcie by odetchnęli. Uczniowie przemęczeni nauką i nauczycielami wreszcie mogliby odpocząć. Rodzice przemęczeni nauczycielami i swymi pociechami mającymi udawać uczniów wreszcie mogliby definitywnie rozwieść się ze szkołą. Wreszcie zakończyłby się deprymujące dyskusje o tym, że matematyki, fizyki, historii czy czegokolwiek innego w szkole jest zbyt dużo, jest to zbyt trudne, jest to niepotrzebne, jest to niepraktyczne. Wiedza ogólna jest bowiem praktyczna w innym sensie niż praktyczna nauka zawodu. Tworzy ona system immunologiczny, który uodparnia bardziej (bo przecież nie w zupełności) na tych, którzy korzystając z niewiedzy innych chcą nimi manipulować. Nie mogę przy tej okazji nie napisać, że państwo, które wbrew woli rodziców chce indoktrynować jakąkolwiek ideologią ich dzieci traktuje nauczycieli bardziej jak nadzorców więziennych niż jak pedagogów zaś same dzieci jako własność państwową, którą trzeba wyhodować z właściwymi poglądami. Klaps dany dziecku mógłby wzbudzić rewolucję, ale odebranie władzy rodzicielskiej już nie. Ot, taka ciekawostka. 

O tym, że wyprowadza się nas na manowce lub ciągle próbuje się tam zwabić są tematy, które nieustannie utrzymuje się przy życiu w przestrzeni publicznej, tematy o charakterze drugorzędnym. Bo ilu z nas dotyka problem aborcji? Bo ilu z nas jest realnie zainteresowanych sprawami osób homo czy transseksualnych? Natomiast ilu z nas zostało zapytanych wprost czy chce ponosić koszty utrzymania migrantów? Można byłoby przecież sformułować zagadnienie w sposób najprostszy (i dość trafny) z możliwych: czy dobrowolnie zgadzasz się na zwiększenie Twojego podatku dochodowego o 5%, aby zapewnić dobre życie dla niepracujących migrantów z Pakistanu, Syrii czy Somalii? A jeżeli tak to już tej zgody nie będziesz mógł odwołać. Ilu pięknoduchów i idealistów, skłonnych zbawiać świat pieniędzmi innych podatników, zdecydowałoby się podjąć taką decyzję? Zostawiam Państwa z tą retoryczną rozterką. Idealiści - nie obawiajcie się. Nikt nie ma o to zamiaru pytać i psuć Wam humoru. Wasz humanizm nie zostanie wystawiony na taką hańbiącą próbę. Nie zobaczymy, że królowie litości i współczucia są nadzy (choć i tak o tym wiemy). W każdym razie ważne jest nie tylko to o czym się mówi, ale i o czym się nie mówi. Bo kiedy ostatnio w publicznym dyskursie pojawiła się kwestia np. podatku od darowizn, podatku od dziedziczenia, podatku przy sprzedaży domu, mieszkania, samochodu? To są zagadnienia o wiele ważniejsze, bo kluczowe pytanie jest tu takie: dlaczego mielibyśmy zgodzić na opodatkowanie tego, co już zostało opodatkowane i nabyte za pieniądze w których uzyskaniu państwo w żaden sposób nie partycypowało? Czyż właśnie nie dlatego, że jesteśmy celowo prowadzeni na bezdroża spraw nieważnych? Im więcej instytucji strzegących naszych praw, tym mniej jesteśmy chronieni. Coś w stylu: im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej tam Prosiaczka nie było. Państwo omnipotetne lub chcące być omnipotentne staje się wcześniej czy później impotentem, ale najpierw obywatela czyni kastratem dając mu w zamian listek figowy jego praw. 

Cóż, zdaje się, że zanadto się rozpisałem :). W końcu to, co napisałem powyżej można byłoby radykalnie skrócić: naszym problemem jest to, że w państwie jest za dużo państwa a za mało obywatela. Społeczeństwo obywatelskie - na dziś - to mit, bo sam obywatel jest pewnym mitem. W zasadzie bliżej mu bowiem do osoby znajdującej się w procesie ubezwłasnowolnienia przez państwo. Wspomniany mit jest podobny do dużej części organizacji pozarządowych, które żyją dzięki pieniądzom rządowym (czy to krajowym czy zagranicznym - w sumie to jest bez znaczenia, ok, to jest prawie bez znaczenia) i uprawiają w imieniu rządu propagandę kreując na niezależnych od rządu. Co za fikcja! Co za maskarada! Trudno nazwać obywatelskim takie społeczeństwo, które może samo w referendum zdecydować o ważnych dla siebie sprawach pod warunkiem, że weźmie w nim udział określony % osób do głosowania. Czy rzeczywiście nie stać nas na społeczeństwo wolnych obywateli, gdzie jedni są wolni i głosują, bo jest to dla nich ważne a inni są wolni i nie głosują, gdyż nie jest to dla nich ważne? 

Wracając do mojej staruszki (a chciałby się napisać: nieboszczki o jakiej powoli i z ulgą zarazem zapominamy) i jej ustroju. Ten ustrój to zwykły zakalec choć podawany jest nam tak, jakby to był tort Sachera. Sama idea, aby sędzia mógł być nominowany i nie mógł być przez nominującego denominowany jest zatruwającym krwioobieg państwa kuriozum konstytucyjnym. To otwarte zaproszenie do sobiepaństwa i bezkarności. Nieustannie dziwię się temu, że sędziowie nie orzekają kar chłosty w miejsce grzywien, kar banicji w miejsce kar pozbawienia wolności a zamiast orzekać o rozwodzie orzekają o tym, że małżonkowie mają mieć stosunek trzy razy w tygodniu zaś raz w miesiącu mąż musi kupić żonie bukiet róż. Tam, gdzie brak jest mechanizmu do pozbywania się osób źle sprawujących swe funkcje - tam proces gnicia jest nie do powstrzymania. Kolejny flakonik perfum tego nie zmieni. Jeżeli to kogokolwiek z Państwa oburza, bo przecież immunitet sędziowski jest święty i wzniosły to zachęcam do pomyślenia o politykach, których można tylko raz wybrać, ale już nigdy nie można ich usunąć. To nie jest kusząca perspektywa. Doświadczamy jej w samorządach, które wobec wieloletniego braku kadencyjności stały się udzielnymi księstwami lokalnych władyków i ich dworów rodzinnych oraz towarzyskich. 

Kończę. Nie tylko starsza pani, III RP, musi zniknąć wraz ze swoim ustrojem i wytworzoną na nim praktyką patologiczną. To za mało. Potrzebujemy mniej państwa. Mniej państwa ingerującego w sprawy prywatne, mniej państwa w sprawach gospodarczych. To też będzie jednak za mało. Dlaczego? Bo, po pierwsze, my chcemy mieć sprawne rządy za symboliczne 12 groszy (premierowi rządu chcemy zapłacić w tym roku 21,5 tys. zł brutto miesięcznie). Tak, ja wiem - on nawet na tyle nie zasługuje. Kolejny jednak będzie zasługiwał na jeszcze mniej a i tak dostanie tyle samo. To jest równia pochyła. Po prostu nie ma sprawnie zarządzanej firmy bez dobrze wynagradzanej kadry zarządzającej. Płacąc źle - przyciągamy najgorszych a stanowisko premiera jest tu tylko przykładem. Po drugie zaś za bardzo przyzwyczailiśmy się do wszechobecnej moralnej mierzwy. Polityk, który kłamie nie razi nas (no chyba, że jest to polityk tej drugiej strony wtedy wyrywamy ostatnie włosy z oburzenia nad upadkiem moralnym naszych wrogów). Polityk, który łamie prawo nie razi nas (no chyba, że sami wiecie co). Polityk, który zdradza nas żądając sankcji dla nas od obcych rządów lub organizacji też nas nie razi, choć działa na niekorzyść każdego z nas (no chyba, że :)). Przyzwyczailiśmy się zatem i sami potęgujemy znaczenie tej mierzwy. Nie tylko moralnej. Nie umknęła mi (i w sumie tego żałuję, bo przecież mogłaby) postać nowego, egzotycznego posła PO Marcina Józefaciuka. On jest egzemplifikacją coraz większej liczby osób, które chcą być i na nasze nieszczęście są, posłami nie mając nie tylko podstawowej wiedzy o ustroju państwa, ale nie mając nawet poczucia, że ta wiedza jest potrzebna i jej brak ma charakter kompromitujący (MJ miał problem z poprawnym wskazaniem, kto w Polsce sprawuje władzę wykonawczą). Powiedzieć, że politycy przeglądają się w nas jak w lustrze to prawie nic nie powiedzieć. 

Reasumując: gdy zniknie starsza pani a my jakimś cudem sprawimy sobie nową konstytucję to wybierając polityków, którzy wzięli rozbrat z moralnością, wiedzą i kompetencjami nie znajdziemy się w lepszym położeniu aniżeli byliśmy wcześniej. Bo nawet, gdy państwa będzie mniej nie oznacza to, że nie są potrzebne kwalifikacje moralne do sprawowania władzy. Zawsze są. Ale o tym może innym razem. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Polityka