Zamki na Piasku Zamki na Piasku
1117
BLOG

Kto jest prawdziwym Polakiem?

Zamki na Piasku Zamki na Piasku Patriotyzm Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Czasy się zmieniają. Zmieniają się tak szybko, że zmiana nie jest prawie zauważalna. Jesteśmy w toku tych przemian jakby w oku cyklonu – wiatr jest tu znacznie cichszy, jego ton słabnie.

Przeczytajmy to, co powiedział całkiem niedawno premier Francji Charles de Gaulle –„Jesteśmy jednak przede wszystkim narodem europejskim należącym do rasy białej, kultury grecko-łacińskiej i wyznającym chrześcijaństwo”.

Porównajmy to z tym, co mówi współcześnie wpływowy filozof anty-postmodernistyczny, Francuz,  Alain Badiou: „Oby obcokrajowcy nauczyli nas przynajmniej tego, jak stać się obcym wobec samego siebie, (…) by nie być już więźniem długiej, białej, europejskiej historii, która dobiega końca, i od której nie mamy się już czego spodziewać poza jałowością i śmiercią (…), powitajmy nadejście jutrzenki obcości”. Aby w pełni wybrzmiało to, co zostało powiedziane wyżej posłużę się tym, co powiedział pewien włoski filozof: „W tym nowym momencie tożsamość chrześcijanina powinna skonkretyzować się w formie gościnności (…), czyli ograniczyć się niemal całkowicie do nasłuchiwania tego, co mówią goście, i oddać im głos”. Kończę ten passus fragmentem wypowiedzi Alaina Finkielkrauta z  „Nieszczęśliwej tożsamości”: „Na pytanie, co stanowi o europejskości Europy niemiecki socjolog Ulrich Beck odpowiada dziś: kosmopolityzm”. Co to znaczy? Znaczy to, że właściwością Europy jest nieposiadanie żadnych właściwych sobie cech.

Myślę, że wszyscy widzimy tu antypody: naród kontra kosmopolityzm. Naród jest przeszłością. To obiekt muzealny. Dowód winy na haniebną dominację.  Przyszłością jest brak narodów. Bardziej ich nieuporządkowany tygiel. Kakofonia bez dyrygenta.  To jest radyklana przemiana.

Generalnie – cóż to w ogóle znaczy, że ktoś utożsamia się z jakimś narodem? Czy bycie Polakiem wymaga wywiedzenia swojej genealogii do pięciu pokoleń wstecz? Czy to jest kwestia koloru skóry? Wyznania? Obywatelstwa? Języka? W mojej opinii bycie Polakiem, Francuzem czy też Grekiem to tworzenie się poprzez przynależność do kultury, identyfikowanie się z nią, bycie krytycznym wobec niej, ale bez niszczenia jej centrum – to centrum nadal jest najistotniejszym punktem odniesienia dla dokonywanych wyborów, dla tożsamości. Kto więc nie jest Polakiem – ten, kto potraktuje dzieje Polski, jej kulturę jako zbędny, przeszkadzający balast w unoszeniu się wyżej i wyżej w gondoli kosmopolityzmu.

Narody Europy Zachodniej, nie wszystkie naturalnie w tym samym stopniu, właśnie są w intensywnej fazie odrzucania swego dziedzictwa. Z różnych powodów. Powodem podstawowym nie jest napływ imigrantów. Powodem, nie jedynym, jest relatywizm kulturowy równający wspaniałą niegdyś kulturę Francji z każdą inną kulturą. Równający pomimo, że niektóre z nich nie są – używając metafory motoryzacyjnej - nawet na etapie pierwszych modeli samochodów.

Obrazowo i pięknie opisał to w jednym z wywiadów Eric Zemmour – „W XIX w. Francja, jako pierwsza w Europie, zapadła na depresję demograficzną. Po rewolucji przemysłowej zabrakło rąk do pracy. Sprowadzano więc Belgów, Włochów, Hiszpanów, Polaków – piłkarz Kopa [Raymond Kopaszewski] jest z takiej rodziny. A oni wrastali we Francję – na szczególnej drodze asymilacji. Przemierzali ją prosto i do końca. Imigranci, a potem ich dzieci, stawali się Francuzami nie za sprawą urzędowego dokumentu, którym się mogli wylegitymować, lecz przez utożsamienie się z francuską kulturą i dziedzictwem historycznym. Uczyli się w szkołach słynnego zdania: „Nasi przodkowie Gallowie...". (…) Imigrant ma być pewien, że uznaje historię Francji za własną. Że – jak to metaforycznie ujął Raymond Aron – bardziej boleje nad klęską Napoleona niż nad zburzeniem świątyni w Jerozolimie... Asymilacja to jest posunięcie się wręcz do zmiany drzewa genealogicznego”.

Aby zobaczyć jak daleko ten proces wydziedziczenia z własnej tożsamości zaszedł posłużę się przykładem: francuska szkoła, liceum, nauczyciele proszę o podniesie ręki tych, którzy mają obywatelstwo francuskie. Uczniowie podnoszą ręce. Następnie pada pytanie: kto z Was czuje się Francuzem? Nikt? Nikt? To dość nerwowe pytania.

To jest właśnie owoc tych radyklanych przemian. Nie jest to przypadek. To jest przemyślne, zamierzone. Wróćmy jeszcze raz do Eric’a Zemmour’a – „Ślad przeszłości ma zostać usunięty nawet z oczekiwań wobec przyjmowanych imigrantów. Bo przed nimi nie asymilacja, nie integracja nawet – to się teraz nazywa inkluzja (inclusion). Inkluzja ma polegać na właściwie mechanicznym „włączaniu" imigrantów do populacji Francji, bez żadnych starań z ich strony, bez nauki języka i historii, bez narażania przybysza na jakikolwiek wysiłek. Przeciwnie, to my się wysilimy, żeby go włączyć, żeby znalazł się wśród nas – taki, jaki jest, jaki przybył. I on właśnie taki pozostaje, do niczego niezmuszany. Coraz bardziej zmuszani są natomiast Francuzi. Mają się usunąć, żeby zrobić miejsce”.

Tak jak napisałem wyżej to jest proces, ale ten proces wyrzeczenia się własnej tożsamości trwa. Francja i Szwecja są w awangardzie postępu. Niemcy też starają się nadążać dynamicznie - przechodząc od obłędu czystej rasy do obłędu pomieszania ras. Nie jest oczywiście tak, że wszyscy młodzi Francuzi lub Niemcy skapitulowali przed kosmopolityzmem. W pięknym filmie, dostępnym na YouTube, młodzi Francuzi mówią – „Jesteśmy generacją ofiar pokolenia ’68, które chciało się wyzwolić od tradycji, wiedzy autorytetów, ale udało się im tylko uwolnić od swoich obowiązków (wobec Francji)” Dalej: „Odrzucamy Wasze podręczniki, aby na nowo odzyskać pamięć”. Oni jeszcze wierzą, że są jutrem Francji. Młodym Francuzom wtóruje, nawiązując wprost do Ch. De Goulle’a,  młody Ludwik de Bourbon, dziedzic Korony Świętego Ludwika mówiąc „Francja jest przede wszystkim silna swoją tożsamością stworzoną na korzeniach grecko-łacińskich i chrześcijańskich”.

Kosmopolityzm przeciw narodom Europy. Federalizacja Unii Europejskiej przeciw Europie narodów. Nawet jeżeli kosmopolityzm osiągnie przewagę, UE zmieni się w federację to nie wszyscy utracą pamięć. Warto o tym pomyśleć.

Warto pamiętać też, w kontekście nieutraconej pamięci, o krótkiej historii Jugosławii, historii Związku Radzieckiego czy też wielonarodowej monarchii konstytucyjnej, którą były Austro – Węgry. Nie jest to historia, która warto powtórzyć. Nie zostaniemy Stanami Zjednoczonymi Europy – ci, którzy je współtworzyli bowiem, choć nie przecięli natychmiast kulturowych więzi ze starymi krajami, to zamknęli w błękitnym przestworze Oceanu Atlantyckiego, drzwi do przeszłości. Byli już gdzie indziej. W innym miejscu, gdzie powietrze pachnie inaczej, gdzie wszyscy są obcymi a nadto wszyscy obcy zostali poddani jednej, dominującej kulturze, kulturze anglosaskiej.  My w Europie jesteśmy u siebie i każda cześć krajobrazu, pejzażu, architektury przypomina nam przeszłość. Przypomina o ile nie straciliśmy pamięci. Federalizacja Europy będzie wstępem do nowej wojny tym bardziej, że żaden potencjalny kandydat na władcę federacji nie przypomina Franciszka Józefa, ale każdy ma buty ubrudzone w błocie marksizmu a to jest wyjątkowo zła wróżba. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo