Zamki na Piasku Zamki na Piasku
772
BLOG

Afryka a sprawa polska tj. kochana Unio, nie przesyłaj paczek z dotacjami

Zamki na Piasku Zamki na Piasku UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Ludzie są coraz bardziej tępi. Coraz rzadziej wychwytują subtelność, aluzję, ironię. Badania naukowe potwierdzają to, co widać na co dzień - IQ ludzkości spada...Tępota ma jakiś wrodzony gen odporności na fakty i uległości, podatności na ideologie lewicowe, które hipnotyzują, co głupszych, prostotą swoich rozwiązań.

Wczoraj napisałem, że transfer kapitału netto, według raportu Banku Światowego, do państw powstałych w Afryce po upadku kolonializmu wyniósł kilkanaście bilionów dolarów w cenach bieżących. Ekonomia tych państw jest jednak jeszcze gorsza niż wcześniej. Stałe otoczenie kogoś pomocą to zagłaskanie kota na śmierć. Pomoc jest szkodliwa - to śmiertelny cios dla ludzkiej inteligencji i zaradności tyle, że rozłożony w czasie. Ale ten czas to nie są wieki - to są dziesięciolecia. Wystarczy popatrzeć na historię Afryki dzień przed odzyskaniem wolności przez czarnych. Kenia była spichlerzem Afryki, dziś skazana jest na import żywności. Zambia była kiedyś jednym z bogatszych krajów Afryki. Wybrzeże Kości Słoniowej miało w latach 1960-1970 wzrost PKB 11% rocznie a Rwanda była samowystarczalna żywnościowa. W 1960 roku było w Kongu 140 000 kilometrów dróg, w 1985 – 19 000, dziś jeszcze mniej. W 1965 roku Nigeria miała wyższy dochód narodowy niż Indonezja, dziś Indonezja zaliczana do krajów ubogich ma dochód 3 razy większy niż Nigeria. Rodezję uznawano za ziemię obiecaną Afryki, był to kraj zasobny o świetnie rozwiniętym rolnictwie, natomiast Zimbabwe pod rządami Roberta Mugabe pogrążyło się w nędzy. W latach 50-tych eksport surowców z Afryki stanowił ok. 3% eksportu światowego, w latach 80. spadł do zaledwie 1,1%. Udział Afryki w handlu światowym wynosi dziś 1%. Jak napisał Paul Johnson, na początku lat 80. większość nowo niepodległych państw była biedniejsza niż za czasów kolonialnych. Na początku lat 90. kraje Czarnej Afryki produkowały nie więcej niż produkuje 10 milionów obywateli Belgii. Nie więcej niż produkuje 10 milionów małego, europejskiego kraju jakim jest Belgia.

Są, nieliczni wprawdzie, mieszkańcy Afryki, którzy to rozumieją. Do nich należy James Shikwati, dyrektor Regionalnej Sieci Ekonomicznej Kenii , który apelował do państw Północy:  "Jeśli Zachód naprawdę chce pomóc Afrykanom, niech skończy z tą cholerną pomocą. Krajom, które uzyskały największą pomoc rozwojową, powodzi się teraz najgorzej. Finansuje się rozbudowane aparaty biurokratyczne, sprzyja korupcji. (...) Afrykanie wychowywani są do żebractwa i niesamodzielności".

Jest tylko jeden kraj w Afryce, który tą radę J. Shikwati'ego wcielił w życie: Botswana. To kraj, który w swojej Konstytucji ma wpisany zakaz przyjmowania pomocy międzynarodowej. Ma świadomość jej uzależniającej mocy. Mocy degenerującej etykę pracy i odpowiedzialności za swój los.

Lewica nigdy nie rozumiała, wg. mnie, znaczenia pracy dla człowieka, znaczenia rozwijania w nim odpowiedzialności za swój los. To, co powtarza się jak refren w ideologiach lewicowych to szukanie odpowiedzialności na zewnątrz. Szuka się burżuja, który jest odpowiedzialny za to wszystko, co jest złe. Wystarczy popatrzeć na miasta amerykańskie, które zostały opanowane w dużej mierze przez czarnych. Czarnych, którzy zostali zarażeni myśleniem, że za ich los odpowiada biały człowiek. Detroit - serce płacze w człowieku widząc ruinę pięknego Kościoła pw. św. Agnieszki. Baltimore. Savannah. Birmingham w stanie Alabama. Memphis. Tak to są właśnie, używając słów J. Shikwati'ego, skutki wychowania do żebractwa i niesamodzielności.

Ale co to ma wspólnego z Polską?

Przeczytałem niedawno takie zdanie w prasie niemieckiej: "Jeśli Polacy chcą zachować jedność narodową (etniczną homogeniczność) powinni oni natychmiast opuścić Unię Europejską. Europa i jej państwa stają się coraz bardziej różnorodne. Kto tego nie chce, musi się wymeldować z Unii i się izolować (Stefan Urlich w artykule, który został opublikowany w „Sueddeutsche Zeitung“ w dniu 7 września 2017 roku). Musimy przyjąć imigrantów, bo jeżeli tego nie zrobimy to UE zabierze nam dotacje. Zabór dotacji jest jednym z argumentów na rzecz prowadzenia polityki ustępstw, ustępstw, które nie mają końca.

Część Polaków ogarnięta tępotą nie jest w stanie pojąć, że nikt żadnych dotacji nam nie zabierze. Tak samo, wbrew rozsądnym argumentom wcześniej cytowanego Kenijczyka, nikt nie odmówi pomocy Afryce. Bo pomoc w Afryce ma dwie strony medalu - jedna to degenerowanie tego kontynentu a druga: pomoc opłaca się tym, którzy jej udzielają. Tak bardzo, że UE stworzy nowy plan Marshalla dla Afryki. Dotacje dla Polski są opłacalne dla donatorów – vide: słynne a zarazem prawdziwe już odzyskiwanie z każdego euro przez Niemcy 89 eurocentów. Lub mniej słynne a tak samo prawdziwe: suma pośrednich i bezpośrednich korzyści uzyskanych przez firmy zachodnioeuropejskie dzięki realizacji projektów finansowanych z funduszy europejskich jest ogromna - w okresie 2004-15 wyniosła 151 mld zł (czyli 37,8 mld euro). To prawie 50 proc. całej kwoty dotacji przyznanych Polsce. Jak napisał Tomasz Cukiernik – „Po dodaniu wszystkich wydatków strony polskiej związanych z pozyskiwaniem dotacji w latach 2007-13 otrzymujemy kwotę w wysokości 106,8 mld euro, czyli 117,5% wartości wszystkich dotacji, które mają zostać przekazane Polsce z UE! Tak więc koszty poniesione przez polską gospodarkę i sektor publiczny o 17,5% przewyższają ten „ogromny deszcz unijnych pieniędzy”. Statystyczny Polak w latach 2007-13 wyda średnio 1606 zł rocznie tylko po to, aby otrzymać 1368 zł, czyli dołoży do interesu 238 zł rocznie”. Ale przecież nie chodzi tylko o niekorzystne saldo, choć samo to powinno budzić podejrzliwość co do unijnego dobrodziejstwa. Istotniejsze jest to, że z dotacjami jest powiązana szeroka akcja kredytowa – zadłużanie się miast i gmin. Niekiedy, niezależnie od stanu finansów przedsiębiorstwa, które był zainteresowany pozyskaniem dotacji był wymóg obligatoryjnego zaciągnięcia kredytów (w ramach funduszu PHARE np. minimum 25% inwestycji z Funduszu Dotacji Inwestycyjnych musiało być finansowe z kredytu bankowego). Zadłużanie to jedno. Inna sprawa to już sam charakter inwestycji – unijne fundusze wykreowały w Polsce alternatywną gospodarkę: budujemy kopię średniowiecznego grodziska, organizujemy wycieczki dla rolników po okolicznych miejscowościach, przeprowadzamy kursy plecionkarstwa, kowalstwa artystycznego, malowania na szkle, płatnerstwa, snycerstwa, koronkarstwa. To wszystko jest g…wo warte. No a co jest w tym najlepsze: 12 tysięczna armia urzędników obsługujących dotacje unijne nie tylko uczy właścicieli firm, jak prowadzić biznes, ale także podejmuje decyzje, które biznesplany są dobre i warte dotacji, a które nie. Firmy zaś przez 5 lat nie mogą zmienić typu produkcji, na który otrzymały dotację. Nieważne, że zmienił się rynek – produkuj to samo i zbankrutuj. Klasyczny socjalizm.

Jednak cała ta polska pro-unijna ciemnota zachowuje się tak jakby dotacje unijne były „money for nothing”. Znakiem wielkiej unijnej dobroci. Wielomiliardowym darmowym obiadem zafundowanym dla tubylców. Owszem, Polska stała się piękniejsza, ale nie stała się bogatsza. Wielu, bardzo wielu zachowuje się tak irracjonalnie jak burmistrz Węgorzewa budującego ekomarinę na pięć jachtów, bo „nie było fizycznie miejsca na to, by zrobić więcej stanowisk cumowniczych. Jednak zrezygnowanie z tego projektu było nieracjonalne, bo nie mielibyśmy nic” (wiceburmistrz Węgorzewa - Andrzej Lachowicz). Nie mielibyśmy nic.

To wszystko łączy właśnie Polskę z Afryką. Ekonomista Peter Bauer pisał i udowadniał w swoich książkach, że pomoc zagraniczna zawsze zakłóca rozwój i - koniec końców - zwiększa biedę. Bo nie ma obiadów za darmo. Ale, jak napisałem na wstępie: ludzie są tępi a ideologia lewicowa rozwój tej tendencji do utraty rozumu wyłącznie przyspiesza.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka