Jako człowiek uczestniczący w polityce od pewnego czasu z pewnym sceptycyzmem jak i niedowierzaniem patrzę na rezygnację posła Rokity z aktywności z powodu miłości do żony. Oczywiście niewykluczone, że argumenty są prawdziwe ale interesuje mnie ocena polityczna. Poprzednie rezygnacje Jana Marii Rokity z aktywności politycznej w znaczących formacjach oznaczały dla tych ugrupowań katastrofę.
Pierwsza zmiana barw Jana Marii Rokity miała miejsce przed wyborami 1997 roku. Pamiętny ze swego zaangażowania w zwalczanie lustracji podczas obalenia rządu premiera Olszewskiego oraz jeden z filarów rządu Hanny Suchockiej w wywiadzie dla antykomunistycznej „Gazety Polskiej” skrytykował blokowanie lustracji i lewicowe zapędy części działaczy Unii Wolności. W kampanii wyborczej AWS na spotkaniu w Krakowie zapowiedział realizację delegalizacji SLD, czym ujął najradykalniejszych działaczy Ligi Republikańskiej. Rokita wraz z grupą byłych posłów UW oraz Koalicją Konserwatywną Kazimierza Michała Ujazdowskiego i Stronnictwem Ludowo-Chrześcijańskim Artura Bazalsa powołał Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe aspirujące do roli głównej partii koalicji AWS. Wiosną 2001 r. Rokita nieoczekiwanie wygrał wybory na lidera SKL odsuwając Mirosława Stycznia.
W kampanii prezydenckiej 2000 roku kierownictwo SKL cichcem kontestowało kampanię Mariana Krzaklewskiego. Po sukcesie wyborczym Andrzeja Olechowskiego i walce Tuska z Geremkiem o przywództwo w UW Artur Bazals podjął próbę tworzenia nowej formacji. Wtedy Jan Maria Rokita w „Gazecie Wyborczej” opublikował dramatyczny list o potrzebie wierności i zasadach w polityce. Niedługo później dzień przed konwencją programową AWS rozeszła się wiadomość, że następnego dnia SKL podejmie decyzję o opuszczeniu AWS. Było to o tyle oryginalne, że SKL był współorganizatorem konferencji AWS m.in., wydrukował sporą część materiałów programowych. Premier Buzek a od niedawna przywódca AWS skrytykował ostro (jak na siebie) domniemane plany opuszczenia AWS przez SKL. W trakcie przemówienia siedzący w pierwszym rzędzie Rokita wstał i zaczął iść do drzwi. Momentalnie popędził za nim tłum dziennikarzy licząc na jakąś ostrą reakcję. Niestety, za drzwiami lider SKL zniknął w drzwiach WC. Dzień później SKL wszedł do PO. AWS tej wolty nie przeżył.
Nieoczekiwanie dzięki udziale w komisji do sprawy Rywina oraz pozostaniu nieco na uboczu konfliktów o przywództwo w PO Jan Maria Rokita zaczął rosnąć. Co prawda intensywne pompowanie przez media, także przez „GW” (do czasu niezrozumiałego ataku na „Agorę”) wydał „Alfabet Rokity” a w PO zaczęto mówić jako o przyszłym premierze. Rokita zmienił PO o 180 stopni – z partii umiarkowanej i potencjalnie najbliższemu koalicjantowi postkomunistów liberałowie podjęli próbę zagospodarowania większości miejsca na prawej stronie sceny. Wyborcy przecierali oczy słysząc hasło Rokity „Nicea albo śmierć” czy tytuł Tuska z wywiadu dla „Faktu” „Drugiej grubej kreski już nie trzeba”. „Gazeta Wyborcza” zaczęła straszyć słynnym „szarpnięciem cugli”. Jednak dynamika kampanii prezydenckiej i konieczność zabiegania o elektorat postkomunistyczny przez Donalda Tuska spowodowała, że spór został zdefiniowany wokół osi Polska liberalna i Polska solidarna a radykalizm PO zaczął topnieć w sensie ekspresowym. Celny strzał PiS wytykający PO brak programu (za co odpowiadał Rokita) był jednym z bardziej zabójczych. Ostatnią szansą Rokity była walka w negocjacjach o wyższą pozycję PO niż wskazywałby na to rezultat oraz urząd superpremiera dla siebie. Nie wiem dlaczego liczył na to, że PiS się ugnie przed medialnymi i histerycznymi atakami.
Kolejne miesiące to odsuwanie Jana Marii Rokity w cień i nierealizowanie publicznie składanych obietnic – a to o kierowaniu gabinetem cieni, a to o wpływie na władze PO w Krakowie. W królewskim grodzie wybrano na prezydenta postkomunistę Jacka Majchrowskiego, w drugiej turze wspieranego przez władze krakowskiej PO jak i część LPR. Deklaracja Rokity o wsparciu kandydata PiS w drugiej turze stałą się kolejnym powodem do ataku. Ataki na Rokitę i kolejne napięcia zarazem umacniały Rokitę na pozycji lidera konserwatywnego nurtu PO. Jednak sami politycy konserwatywni zorganizowali się w nieformalną grupę bez udziału Rokity. Nieprzewidywalność Rokity powodowała jego postępującą izolację.
Dla wyborców odejście Rokity do Sulejówka wraz z podjęciem współpracy przez Nelly Rokitę z prezydentem Kaczyńskim oznacza, że PO utraciła swoją konserwatywną twarz. Pomysł senatora Jarosława Gowina, że polityka rangi Rokity mógłby zastąpić w Krakowie Stefan Niesiołowski trudno traktować inaczej niż żart. Dlatego PO dzięki decyzji Rokity jest na najbliższej drodze do rozkładu. Do trzech razy sztuka – po Unii Wolności i Akcji Wyborczej Solidarność.
Jan Rokita mistrzowsko wyreżyserował swoje kolejne odejście. Jestem pewien, że jeszcze o nim usłyszymy.
Inne tematy w dziale Polityka