jacek syn alfreda
jacek syn alfreda
jacek syn alfreda jacek syn alfreda
1619
BLOG

WFM 125 - laleczka nasza śliczna

jacek syn alfreda jacek syn alfreda Motoryzacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

Latem napisałem notkę, w której chwaliłem się, że w spadku po moim ś.p. teściu rodzina odziedziczyła 5 jednośladów. Teść, ze względu na zaawansowany wiek (zmarł na Covid w wieku 92 lat) skończył karierę motocyklisty około połowy lat 70-tych. Wszystkie pojazdy, które po nim zostały, są starsze o dekadę lub dwie. Między innymi został po nim motocykl WFM 125. I ten właśnie motor jako pierwszy poszedł do odnawiania. Mówcie, co chcecie, ale jest piękny. Technika, oczywiście, jak na dzisiaj, jest przestarzała, ale te peerelowskie motory mają duszę, której nie mogę dostrzec w produktach Kawasaki, Yamahy albo Suzuki.

Trochę historii i techniki: motocykl WFM 125 produkowany był przez Warszawską Fabrykę Motocykli w latach 1954-1966. Wyróżniał się prostą i tanią konstrukcją. Odporny na ciężkie warunki eksploatacji i łatwy do samodzielnej naprawy. Doskonale sprawdzał się w warunkach wiejskich na polnych drogach, często przeciążany. Ze względu na słaby silnik niezbyt nadawał się jednak do dalekiej turystyki. 6,5 koni mechanicznych i Vmax 80 kmh – te osiągi nie zachęcały do dalekich podróży. Skrzynia biegów oczywiście trzystopniowa. Nazwa WFM to oczywiście skrót od „Warszawska Fabryka Motocykli”. Nazwa nieco myląca, gdyż motory produkowane były także w Świdniku.

Jak restauruje się stary motocykl? Najpierw trzeba go oczywiście rozłożyć na części i dokonać przeglądu, czego ewentualnie brakuje, lub co trzeba wymienić, bo nie nadaje się już do użytku. WFM-ka była kompletna. No, prawie, bo nie miała kanapy. Ale taką sporządził nam rymarz z Koziegłów za 300 pln. Do tego doszedł szereg innych, drobnych części – łańcuch, opony, linki do sprzęgła i hamulca, śrubki, zimeringi do silnika i jakieś inne drobiazgi. Zmieściło się to wszystko w kwocie około 1000 pln. Największym wydatkiem są zawsze chromy – chromowanie wyniosło nas 2300 pln, bo daliśmy także pochromować koła, czego raczej się nie robi, właśnie ze względu na koszty. Ale niech tam. Bez kół zapłacilibyśmy 1000 pln.

Piaskowanie i lakierowanie ramy, błotników i baku to 600 pln. Sam byłem zaskoczony, że tak w sumie mało. Logo i paski białe, wykonane aerografem – 300 pln. Sąsiad który mi rozbierał i składał później ten motor, gość, który każdy peerelowski motocykl rozłożyłby i poskładał z zawiązanymi oczami, po długich oporach wziął 1500 pln, chciał mi zrobić tę WFM-kę za darmo, bo mnie lubi, ale w końcu wcisnąłem mu te półtora koła. Summa summarum renowacja staruszki WFM wyniosła więc 5700 pln. A WFM-ki, po kompletnej renowacji chodzą w internetach od 15 do 20 tysiaków! Ale nasza oczywiście nie jest na sprzedaż. Nasz osiemnastolatek, który dostał j pod choinkę, stwierdził, że to najpiękniejszy prezent, jaki dostał w życiu.

Oczywiście nie jest to motocykl do stałego użytku. Ot, od czasu do czasu na małą przejażdżkę przy dobrej pogodzie, bo nikt nie będzie zbytnio forsować sześćdziesięcioletniej staruszki.

Teraz robi się następny z podziadkowych motorów – sowiecka mutacja słynnej dekawki – Mińsk 125. Mamy gotowe chromy i popiaskowane i polakierowane części, szukamy korka do baku – sowieci zawsze musieli coś głupiego wymyśleć i korek ten odkręca się w inną stronę niż normalnie. Damy radę.

Jak rusek będzie gotowy, wrzucę zdjęcia i opis…

Szczęśliwego Nowego Roku!


skromny kapitalista z ludzką twarzą

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie