jacek syn alfreda jacek syn alfreda
617
BLOG

Mój 10 kwietnia 2010

jacek syn alfreda jacek syn alfreda Polityka Obserwuj notkę 2

 

Mój 10 kwietnia 2010
 
 
Pogoda coraz ładniejsza się jakoś robiła, tak, że trzeba było w końcu zmienić opony w żoninym i moim samochodzie z zimowych na letnie. Padło na sobotę, 10 kwietnia. Wrzuciłem letnie opony z felgami do bagażników i pojechaliśmy z żoną w dwa samochody do warsztatu, w którym 2 dni wcześniej zrobiliśmy sobie termin.   Maluchem naszym zaopiekowali się dziadkowie.
 
W warsztacie mechanicy zajęli się automobilami i poprosili nas, aby przyjść za jakieś trzy kwadranse, auta będą gotowe.
 
Poszliśmy wobec tego do pobliskiej kawiarenki, wypić kawę i żjeść po pączku czy tam innym ciastku. Właśnie wtedy właściciel kawiarenki, przynosząc nam zamówioną kawę i ciastka powiedział, że samolot z Prezydentem miał w Smoleńsku jakieś kłopoty z lądowaniem.
 
Zdaje mi się, że nie zrobiło to na nas żadnego większego wrażenia. Za chwilę odebraliśmy z żoną nasze auta z warsztatu i ruszyliśmy do domu. Nastawiłem jednak radio by wysłuchać wiadomości. I wtedy usłyszałem, że samolot rozbił się i wszyscy zginęli. Chyba nieznana była jeszcze lista wszystkich pasażerów, wiedziałem jednak, że na pewno nie żyje Prezydent Kaczyński i jego żona, dobra pani Maria.
 
Łzy napłynęły mi do oczu i nie chciały przestać płynąć . Ale miałem do domu jakieś 500 metrów jedynie, to dojechałem... .
 
W domu teściowie mieli już włączony telewizor, natychmiast też odpaliłem laptopa. Wkrótce też zaczęło się wyliczanie nazwisk: Natali-Świat, Gęsicka, Putra, Kurtyka, Stasiak. Gosiewski. Po każdym nazwisku szok coraz większy. Generałowie. Duchowni. Członkowie rodzin. I przeciwnicy polityczni – Szmajdziński, Dolniak. I Karpiniuk. Młody, pyskaty Karpiniuk. On też... . Mój Boże... . I zaloga, piloci, stewardessy, młode, piękne dziewczyny. I dzielni żołnierze BOR-u...
 
Maluch nasz, Maksymilian, oderwał się od zabawek, zaniepokojony głośnym płaczem mamy dobiegającym z drugiego pokoju i włączonym telewizorem, który nigdy nie nadaje w sobotnie przedpołudnie. I widzę zdziwione, przestraszone oczy sześciolatka, patrzące na swojego najsilniejszego i najodważniejszego w świecie tatusia, który ma twarz zalana łzami, milczy. Syn wdrapuje mi się na kolana i sam już płacząc, pyta, tausiu, czemu płaczesz, co się stało? Synku kochany, zginął nasz dobry Prezydent i dużo innych, dobrych ludzi, samolot spadł i wszyscy umarli... .
 
 
Pozdr.
 
Jacek

skromny kapitalista z ludzką twarzą

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka