Chodzi mi oczywiście o debatę w sprawie propozycji zmian w systemie emerytalnym .
Wg mnie ma ona dwie różne co do charakteru płaszczyzny.
Pierwszy charakter ma aspekt czysto ekonomiczny , a więc zarazem bardzo specjalistyczny. Nie da się bowiem bez pełnego zakresu danych z rożnych dziedzin funkcjonowania państwa i gospodarki oraz specjalistycznych prognoz brać w sposób odpowiedzialny i merytoryczny w niej udział. A i wnioski jakie mogą z tych danych i analiz płynąć – jak to w ekonomii z reguły bywa –mogą być diametralnie różne.
Na ten pierwszy charakter debaty nakłada się następny – niemalże „filozoficzny” . Tu już nie ma ograniczeń merytorycznych – każdy może się wypowiedzieć bez obawy o zarzut ignorancji. Chodzi tu bowiem o wybór ,ograniczony co prawda przymusem ubezpieczeniowym , ale mimo wszystko wybór :
czy cedujemy na Państwo całość problemu zabezpieczenia naszej starości czy też (oczywiście w granicach przymusu ubezpieczeń – to dogmat mocniejszy od dogmatu o nieomylności papieża) decydujemy się na „dywersyfikacje” tego zabezpieczenia.
A jeśli się na nią decydujemy to jak ma być zróżnicowana a więc i kosztowna (dywersyfikacja kosztuje – np. zwiększonym ryzykiem bardziej agresywnych form zabezpieczeń).
To wzajemne przenikanie się tych dwóch aspektów dzisiejszej dyskusji z jednej strony ją upowszechnia ale z drugiej powoduje wzrost poziomu emocji.
Jeśli nagle OFE po 10 latach funkcjonowania „przypominają” sobie o przyszłych emerytach i wzywają ich na barykady to naturalny odruch nakazuje ostrożność – czy chodzi o emerytury czy o same OFE . Jeśli rząd zmienia (niektórzy twierdzą , że łamie) swego rodzaju umowę społeczną po jedenastu latach jej obowiązywania , a która obliczona była na lat kilkadziesiąt (przypomnę , że kolejne rządy zaniechały jej pełnego wprowadzenia) otwarcie przyznając iż pieniądze z OFE muszą zastąpić niemożność przeprowadzenia licznych a zarazem niepopularnych zmian to naturalny odruch nakazuje zwiększyć i tak nadwątlone zaufanie do Państwa.
To wreszcie jest prawdziwa debata - jej przedmiot dotyka każdego, jesteśmy wyrwani z błogiego stanu braku odpowiedzialności za podejmowane decyzje, a przy okazji ( i odrobine dobrej woli) możemy podnieść swój poziom edukacji ekonomicznej. Więc jakkolwiek ta debata sie zakończy to bez wzgledu na to jak wpłynie na nasze emerytury , będzie miała wpływ na zwiększenie "obywatelskiego zainteresowania" procesem podejmowania decyzji - począwszy od motywów , procedur i....odwagi w ich podejmowaniu.
Na obie te płaszczyzny nakładają się niestety „szumy” czyli mniej lub bardziej emocjonalny stosunek do rządzących i opozycji – ale pozwolę sobie to pominąć gdyż to absolutnie nic do sprawy nie wnosi. Dla niektórych jest to tylko przerywnik w liczeniu ile razy Tusk dostał w policzek o Putina lub przerywnik w masochistycznych doznaniach podczas rozmyślań o procesach myślowych Jarosława Kaczyńskiego. Najwyraźniej trochę większe liczby , dłuższa perspektywa czasowa oraz ból myślenia o zabezpieczeniu swojej przyszłości przekracza możliwości części dyskutantów....
To ja - ortograficzny abnegat :
Wypełniasz PIT? Przekaż 1% podatku.
W formularzu PIT wpisz numer: KRS 0000037904
W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj: 24463 Ziętarska Monika
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka