zbigniewkobylanski zbigniewkobylanski
1453
BLOG

Czy jestem antysemitą?

zbigniewkobylanski zbigniewkobylanski Mniejszości Obserwuj temat Obserwuj notkę 1


Zbigniew Kobylański


                   


                     Czy jestem antysemitą?


                 „Kto zna tylko jedną prawdę, musi wiele kłamać”.           


         Przed laty poznałem w Hamburgu jednego z najznakomitszych aforystów, Gabriela Lauba, od którego dostałem małą książeczkę o przewrotnym tytule: „Myślenie psuje charakter”.

Wyłuskałem z niej dwa aforyzmy, które pozwolę sobie przytoczyć. Pierwszy to: „W Australii żyje owad, który sam odgryza sobie skrzydła, gdy dorośnie. Jakież to ludzkie!”. Ja spuentowałbym: Jakież to polskie! A drugi aforyzm: „Kto zna tylko jedną prawdę, musi wiele kłamać”.

         Dotknijmy więc paru – nurtujących mnie już od dawna – tematów i spróbujmy na każdy z nich przytoczyć prawd kilka,  aby nie musieć kłamać.

        Zacznijmy od awantury dotyczącej wprowadzenia do prawa polskiego zakazu uboju rytualnego. Naczelny rabin Michael Schudrich najpierw malował czarny scenariusz niemożności egzystencji ludności żydowskiej w Polsce, a następnie wystraszył nas, nie na żarty oświadczeniem, iż opuści nasz kraj, jeśli takowe prawo będzie stosowane. Na szczęście następnego dnia uspokoił nas, odwołując swoje groźby. Ostatecznym argumentem rabina Schudricha za takim ubojem było stwierdzenie; że to Bóg tego chce! Oczywiście jest to argument z którym nie można i nie należy dyskutować. My jednak, jako niepoprawni ignoranci, nie daliśmy się przekonać lecz chyba dobrze się dzieje, że eliminujemy brak empatii i zabobon z naszego prawa dostosowując je do naszej wrażliwości, i naszych czasów.

         Inna prawda całej awantury jest taka, że świątobliwi ojcowie obu kościołów (judaistycznego i muzułmańskiego) zarabiali olbrzymie pieniądze na wystawianiu certyfikatów stwierdzających, iż zwierzątko zostało zarżnięte zgodnie z rytuałem.

         Warto również wrócić do dyskusji o Jedwabnem, dyskusji o książkach „Sąsiedzi” i „Złote żniwa” Jana Grossa, filmu „Pokłosie” reżyserii Pasikowskiego, i przytoczyć à propos kilka prawd, które pozwolą pokazać prawdziwe intencje autora książki, i twórców filmu.

        Nieustannie próbuje nam się wpoić, iż powinniśmy wstydzić się naszej historii, zbiorowo przyznawać do grzechów jednostkowych lub wręcz nie swoich – w łatwym do rozszyfrowania celu – a głupcy i ludzie bez honoru podejmują to nikczemne zadanie.

       Ujawnienie i potępienie faktu spalenia w  Jedwabnem Żydów w stodole był słuszny, lecz  został przedstawiony jednostronnie. 

      Nie wiadomo dokładnie jak rozegrała się ta tragedia. Ale, w świetle ostatnio zaistniałych faktów – znalezionych tam łusek od niemieckich karabinów – prawdopodobnie mord ten popełnili Polacy wspólnie z Niemcami, przez nich do tego zmuszeni. Przypomnę, choć jest to już truizm, że tylko w Polsce groziła kara śmierci całej rodziny za ukrywanie Żydów. Dlatego niektórzy chłopi, szczególnie ci, którzy byli wcześniej przez Żydów nieuczciwie potraktowani, różnie reagowali. Co do Jedwabnego wiadomo natomiast, że Polacy zrobili to również  w zemście za wydawanie, przez tych właśnie Żydów – w ręce wkraczających na te tereny Sowietów – ich synów, braci, ojców, córek czy matek. To wiadomo, ponieważ ci ludzie po wojnie zostali osądzeni i odsiedzieli kilkuletnie wyroki. Ten „drobny” fakt jest jednak permanentnie przemilczany. Zemsta – z moralnego punktu widzenia dzisiaj – nie brzmi najładniej, ale wtedy… Ten mord jest godny potępienia, ale trzeba na te wydarzenia popatrzeć z perspektywy tamtych czasów, bo, jak napisał Gustaw Herling-Grudziński w „Innym świecie”: „…człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach, i uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sądzenia go według uczynków, jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich.”      

         Stodół, kościołów i domów z naszymi rodakami wewnątrz płonęło na Wschodzie, przy udziale naszych sąsiadów, niezliczona ilość – jednak reżyserów, scenarzystów i artystów wszelkiej maści  interesuje tylko ta jedna nieszczęsna stodoła. Czy to zupełny przypadek, czy w grę wchodzą inne aspekty? A może rozmiar tamtych zbrodni przechodzi wszelkie granice wyobraźni – nawet artystów?

         Polacy nie brali w tym mordzie udziału. Proszę obejrzeć na You Tube: "Jedwabne - ostatni świadek" i "Jedwabne - świadek historii".( Dopisek mój 27 maja 2017 ) 

                                         Książka „zbyt propolska”


        Profesor Richard Lukas, autor książki „Zapomniany Holokaust” opowiada w jednym z wywiadów, jak został „zlinczowany” przez część krytyki amerykańskiej, ponieważ napisał w niej o Holokauście Polaków. Mówi, że są historycy amerykańscy, bardzo obiektywni i profesjonalni, ale jest inna grupa – historycy Holokaustu – która składa się prawie wyłącznie z badaczy żydowskiego pochodzenia, którzy jego książkę uznali za herezję, a użycie słowa „Holokaust” w stosunku do Polaków za skandal. Kandydatura profesora Normana Daviesa, który miał dostać etat na Uniwersytecie Stanford została utrącona, ponieważ jego książka „Boże igrzysko” została uznana za „zbyt propolską”. Inna książka prof. Lukasa otrzymuje prestiżową Nagrodę im Janusza Korczaka i …pomimo oficjalnego zawiadomienia w 24 godziny później, gdy zarząd fundacji zorientował się, że nagrodę przyznano autorowi „Zapomnianego Holokaustu”, nagroda została mu odebrana twierdząc, że nie naświetlił problemu „w odpowiedni sposób”. W końcu, jednak, pod groźbą procesu sądowego, nagrodę przysłano pocztą.  Nasi artyści starają się więc – całą mocą swojego talentu lub beztalencia – naświetlać historię „w odpowiedni sposób”. 

        Film Andrzeja Wajdy „Ziemia Obiecana” został uznany za antysemicki, chociaż nikt go jeszcze nie widział. Czy argument, że jakieś dzieło jest „antysemickie” – prawdziwy czy nie – odbiera mu jego wartość artystyczną? A antypolski, antywęgierski, antywłoski już nie? Czy w takim razie: „Skąpiec” czy „Judasz” Rembrandta są obrazami antysemickimi, a jeśli tak – nie mają żadnej wartości? Przecież to absolutny nonsens!

      Od jakiegoś czasu funkcjonuje w mediach zagranicznych określenie: „ polskie obozy koncentracyjne”– jestem pewny, że już niedługo dowiemy się, iż II Wojnę Światową wywołała Polska, bo i takie głosy już się słyszy. Myślę, że mało prawdopodobnym jest, aby nasi sąsiedzi oddali kiedyś cześć –  na arenie międzynarodowej – tym, którzy oddawali często własne i swoich rodzin życie ratując ich. Wdzięczność raczej nie wchodzi tu w rachubę,  ponieważ, jak pisze w swojej książce wspomnieniowej „Historia jednego życia”prof. Ludwik Hirszfeld: aby umieć okazać komuś wdzięczność, trzeba posiadać godność i być zbudowanym ze szlachetnego kruszcu.

         Tak, poklepią nas czasem po ramieniu w zaciszu Zamku Królewskiego i są drzewka (ponad sześć tysięcy) w Izraelu upamiętniające niektórych naszych rodaków ale, jak mówi Miriam Akania z komisji Yad Vashem: „… przecież to tylko wierzchołek góry lodowej! My nie mamy pojęcia, ilu Polaków tak naprawdę pomagało Żydom. Także ci Polacy, których uhonorowaliśmy, to tylko drobny procent ratujących. (…) To co robili Polacy, było wprost nieprawdopodobnym heroizmem”.

        Pani Miriam Akania należy do tych chlubnych – niestety – wyjątków, którzy o tym mówią. Pomimo tych wspaniałych zachowań naszych rodaków –  kłamliwych  książek, artykułów, filmów, opluwających Polskę, jest dużo, dużo więcej. Oszczerstwa słychać coraz częściej i coraz bardziej podłe, a we wszystkim chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze, które dla naszych sąsiadów są najważniejsze –  ważniejsze od godności, prawdy, wdzięczności i sprawiedliwości. Przecież Izrael Singer, były szef  Światowego Kongresu Żydów, zapowiedział kiedyś, wykrzykując w Warszawie arogancko, że Polska dotąd będzie upokarzana na arenie międzynarodowej, dopóki się nie ukorzy i nie zapłaci haraczu żydowskim organizacjom i –  przyrzeczenia dotrzymują także jego następcy.  Najgorsze jest jednak to, że pełno jest w Polsce i na świecie Polaków  tak zwanych „pożytecznych idiotów”, którzy gotowi są, za niewielkie korzyści, łasić się przymilnie i wypełniać najpodlejsze zadania, zapominając również o czymś takim, jak właśnie godność i prawda. Tacy Polacy godni są największej pogardy.             

                                         

                                                  Co działo się w Polsce po wojnie


       Broniąc zawzięcie filmu „Pokłosie” twórcy twierdzili, że chcieli nakręcić thriller. Przecież tematów związanych z naszą najnowszą historią jest wiele. Trzeba było przywołać z zaświatów Julię Prajs vel Julię Brystygier  czyli „Krwawą Lunę”, sadystyczną zbrodniarkę, szefową Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czy równie sadystycznego ubeka Józefa Różańskiego vel Goldberga, prokurator Helenę Wolińską, panów Światło, Bermana, Salomona Morela – Żyda okrutnika, którego Izrael oczywiście nie chciał wydać w ręce sprawiedliwości,  czy wielu, wielu innych równie „zasłużonych”. Niechby opowiedzieli ile tysięcy prawych i bohaterskich Polaków zakatowali, w jaki sposób i gdzie zakopali, bo matki, ojcowie i dzieci chcieliby złożyć przynajmniej kwiaty na ich mogiłach  – mielibyście panowie thriller z najstraszniejszym horrorem jednocześnie, a przy okazji  odpowiedzielibyście sobie i innym: co działo się w Polsce po wojnie. Bo po wojnie działy się rzeczy straszne, w których nasi sąsiedzi, niestety, brali czynny udział, co najczęściej przemilcza się lub przechodzi nad tym, bez większej dyskusji, do porządku dziennego. Przecież jesteście panowie polskimi twórcami – dlaczego więc nie pokazujecie tej tragedii Polaków? Przecież żyjemy już w  wolnym kraju, a ten temat jest jeszcze nietknięty.

    Czy mógłby ktoś przypomnieć choć jeden film fabularny, jedną książkę wydaną za granicą, jeden artykuł w którejś z opiniotwórczych zagranicznych gazet, gdzie Żydzi przyznają się do swoich przewinień, nieprawości, czy nawet zbrodni na własnym i naszym narodzie? Czy może ktoś przytoczyć przykład Żyda ratującego polskie nagrobki lub ratującego Polaka z rąk NKWD czy UB? Prof. Izrael Szahak w swojej książce „Żydowskie dzieje i religia. Żydzi i goje – XXX wieków historii” pisze: „Pobożni Żydzi mają magiczny wręcz stosunek do żydowskich zwłok i żydowskich cmentarzy, i zarazem skrajnie lekceważący do cmentarzy, i zwłok nie żydowskich. (…) Wszystko co zostało stworzone na ziemi, ma służyć  wyłącznie dobru Żydów. Według księgi Hatanja , wszyscy nie – Żydzi są stworami na wskroś szatańskimi” i dalej: „Polityczne wpływy żydowskiego szowinizmu i fanatyzmu religijnego są znacznie silniejsze niż zasięg oddziaływania współczesnego antysemityzmu.(…) Walkę z antysemityzmem należy prowadzić równolegle z walką przeciwko żydowskiemu szowinizmowi”. Jeśli dodam, że: „W Talmudzie nakazuje się żydom by palili – koniecznie w miejscu publicznym – każdy egzemplarz Nowego Testamentu, a w roku 1980 3. marca, spalono w Jerozolimie ceremonialnie i publicznie setki jego egzemplarzy” –  to… coś mi to przypomina. A przecież minęło, od tamtego słynnego – potępianego przez cały cywilizowany świat –  palenia ksiąg, niewiele ponad czterdzieści lat! W tej samej książce prof. Szahak pisze: „Nie ma wątpliwości, że za najokropniejsze zbrodnie popełnione na Zachodnim Brzegu Jordanu odpowiedzialny jest żydowski fanatyzm religijny”. Na miejscu będzie tu również przypomnieć stwierdzenie Woltera że: „Z największym łajdakiem można się w końcu dogadać z fanatykiem – nigdy”.

        Winston Churchill wyraził się tak: „Z Żydami jest coś dziwnego. Wszędzie, gdzie mieszkają, mają ludzi przeciw sobie”, a Benjamin Franklin powiedział: „W którym tylko kraju osiedlili się Żydzi, zniżyli jego poziom moralny i zburzyli wartości międzyludzkie”.           

               

                                                       „Naświetlając fakty właściwie”


        Nader ciekawą dyskusję można było wysłuchać  w programie „Tomasz Lis – na żywo”,  pomiędzy Wojciechem Pszoniakiem, Danielem Olbrychskim i Dariuszem Jabłońskim –  producentem „Pokłosia”. Panowie bardzo dużo mówili, bardzo się ze sobą zgadzali nie zgadzając, a ja zrozumiałem nareszcie w pełni stwierdzenie, że: najniebezpieczniejszy jest taki głupiec, który ma trochę racji – panowie  mieli trochę racji. Daniel Olbrychski twierdził, że zna świetnie historię i, że był bardzo przejęty lekturą „Sąsiadów” Jana Grossa. Pomimo tego, że pochodzi z Podlasia i zna dobrze historię, nic nie wspominał o bandach żydowskich, które grabiły i mordowały całe wsie polskie. A przecież musiał słyszeć o ataku oddziału Jakuba Brennera na polską wieś Koniuchy w nocy 29 stycznia 1944 roku. Wszystkich mieszkańców wymordowano, bydło wybito, a domy spalono. Musiał przecież słyszeć o bandzie Tuwji Bielskiego (a właściwie braci Bielskich), która składała się z samych Żydów terroryzujących, grabiących i mordujących wsie polskie , ale również współpracujących z Sowietami. Musiał słyszeć o tym, choćby z powodu słynnego amerykańskiego filmu „Opór”. I tak z bandyty Bielskiego, za pomocą czarodziejskiej, hollywoodzkiej różyczki, zrobił się James Bond, ponieważ w postać Bielskiego wcielił się sam Daniel Craig. Oczywiście bohaterskie czyny Bielskiego, przedstawione w filmie, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Trzeba było zatrzeć jakoś prawdziwą historię – dlatego nakręcono ten film, „naświetlając fakty  właściwie”. My natomiast kręcimy „Pokłosie” –  również „naświetlając fakty  właściwie” –  tylko, że jest między tym „właściwym naświetlaniem faktów” mała, ale istotna różnica.

        W jednym z programów TVP Historia wyemitowano filmy dokumentalne opowiadające, co działo się na naszych wschodnich terenach po wkroczeniu Armii Sowieckiej. Terror, bandy grabiące, mordujące i wydające Polaków w ręce NKWD. Niestety, jak się wyraził narrator, były to w przeważającej liczbie bandy rekrutujące się z naszych sąsiadów –  szumowiny  żydowskiej. Tysiące konfidentów żydowskich, a skala donosów gigantyczna. Działania Żydów przerażające! Odbywają się regularne polowania na Polaków przez młodzież żydowską. Żydzi zdzierają polskie godła, opluwają biało-czerwone flagi, atakują pojedynczych polskich żołnierzy, zajmują kluczowe stanowiska w okupacyjnej administracji.                                                                   

       Niewygodna to historia dla naszych sąsiadów – ale niestety prawdziwa!  Polecam sięgać również po inne książki, oprócz dzieł Jana Grossa, z których można uczyć się historii – tej prawdziwszej. 


        Nie wierzę, aby wszyscy obrońcy filmu „Pokłosie” nie byli zdolni do głębszych refleksji i nie widzieli, że film ten wpisuje się idealnie w długofalową, i totalną propagandę zapowiadaną przez pana Izraela Singera. Pokazując braci Kalinów w takim filmie z płonącymi stodołami i Żydami w tle, przecież to jasne, że nie o polsko-żydowską nienawiść tu chodzi, ale o Polskę i Polaków. Na dowód mojej tezy przytoczę inną  wypowiedź prof. Lukasa: „Przez kilkadziesiąt lat dziennik ten (New York Times przyp. mój) nigdy nie opublikował recenzji jakiejkolwiek książki poświęconej okupacji Polski, w której Polacy nie zostaliby przedstawieni jako sprawcy Zagłady i współodpowiedzialni za Holokaust. W ten sposób „New York Times” w odpowiedni sposób kształtuje amerykańską elitę intelektualną”. Ja dodam – i nie tylko  amerykańską. Żydzi ze swojego bandyty Bielskiego robią „Bonda”, my, „pożyteczni idioci”, wyciągamy przypadki wyjątkowe i robimy z nich usłużnie patologię całego narodu – bo w świetle tych wszystkich publikacji, tylko tak będzie odbierany ten film – jako jeszcze jedno potwierdzenie „naszej winy i zwyrodnienia”. 


                                    „Dziś do Niemców nikt nie ma już pretensji”


        Inna refleksja profesora Lukasa: „Podczas wojny Polacy i Żydzi jechali na jednym wózku. Oba narody zostały napadnięte, a następnie padły ofiarą straszliwych represji ze strony Niemców. Zginęły miliony Żydów i miliony Polaków. Dziś do Niemców nikt nie ma już pretensji, a Żydzi toczą walkę z Polakami, starając się udowodnić, że to im należy się palma pierwszeństwa w jakimś makabrycznym rankingu ofiar”. Proszę zauważyć!: „Dziś do Niemców nikt nie ma już pretensji”. Dlaczegóż to Żydzi dzisiaj nie mają do Niemców pretensji –  czyżby w swojej wyrozumiałości i dobroci serca zapomnieli o NIEMIECKICH OBOZACH KONCENTRACYJNYCH, komorach gazowych i krematoriach? – z całą pewnością nie, lecz strumień pieniędzy płynący do Izraela z RFN, publikacje, filmy i stypendia dla tysięcy Żydów, robią przecież swoje. I tu jest odpowiedź, dlaczego nie ma teraz stereotypu Niemca antysemity – przynajmniej w ich publikacjach. A potworności, które się działy? …przecież też nie z winy Niemców, tylko z winy, jakiegoś dawno już wymarłego plemienia Nazistów, no i Polaków – oczywiście zdaniem naszych żydowskich sąsiadów, którzy pomagają nawet, swoim byłym oprawcom, zmieniać historię. Profesor Jan Hartman powiedział: „...Niemcy przez dziesiątki lat korzyli się przed Żydami i płacili im ogromne pieniądze, w ten sposób kupując sobie ich przebaczenie”.

    Na międzynarodowym forum, małe mamy szanse przedstawienia naszej prawdy – z wyżej wymienionych powodów – oprócz oczywiście rodaków, którzy problem „naświetlają w odpowiedni sposób”, czym potwierdzają w oczach Zachodu naszą „winę” za zagładę i współudział w Holokauście. Nasi usłużni „poszukiwacze prawdy” nie przyjmują do wiadomości, że w Holokauście Żydów uczestniczyli również Żydzi, a udział naszych sąsiadów w mordowaniu Polaków również jest nie do przecenienia. Prawdę tę łatwo uzasadnić przytaczając wypowiedzi samych Żydów.       

        Władysław Szpilman opowiadając o czasach okupacji niemieckiej (nie nazistowskiej!) mówił, jak to znajomi Polacy wszędzie, bez oznak strachu, przyjmowali go z otwartymi ramionami. Polacy, mówił, w tamtych czasach zachowywali się wspaniale, dlaczego dzisiaj w czasach normalnych nie potrafią zachowywać się podobnie? – I ja pytam: – dlaczego? – Czy naprawdę jesteśmy aż tak głupi i bez godności?                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                              

         Z wypowiedzi Szymona Pereza  mówiącego o potędze Izraela, przytoczę jedno zdanie: „Ukryte siły Izraela są równie potężne, jak siły jawne”. Jak sądzicie – czy „pożyteczni idioci”, nie tylko w Polsce, nie należą również do tych „ukrytych sił Izraela”?

                                                      „Niewinne kłamstewka”


          Zajrzyjmy jeszcze raz do książki Izraela Szahaka: „Bardzo wielu nie-Żydów utrzymuje, iż jednym ze sposobów „odpokutowania” za prześladowania Żydów jest nie tylko przemilczanie popełnionego przez nich zła, ale co więcej, uczestniczenia w owych „niewinnych kłamstewkach”. Stąd jakiekolwiek protesty przeciwko dyskryminacji Palestyńczyków bądź wskazywanie na te fragmenty żydowskiej religii czy przeszłości, które są sprzeczne z „przyjętą wersją” spotykają się z brutalnymi oskarżeniami o antysemityzm.

         Piotr Zychowicz w artykule „Kolaboracja, Żydzi, Holokaust” pisze, że prof. Tomasz Strzembosz ośmielając się powiedzieć, że przyczyn pogromu w Jedwabnem należy szukać w okresie okupacji sowieckiej, został uznany za antysemitę. Dlaczego? Domyślam się że, zgodnie ze znaną nam czarno-białą narracją, iż: wszelkie fakty mogące w złym świetle postawić Żydów muszą być przemilczane, profesor wyraził się nieprawomyślnie.

       Mimo całego pesymizmu mam jednak nadzieję, że wyrośnie i u nas pokolenie mądrzejsze, nieskażone serwilizmem, odważniejsze, o większej sile przebicia, potrafiące z godnością walczyć o pokazanie naszej prawdziwej historii, ale i bez nacjonalistycznego zadęcia.  


                                                                  Kulka dla Polaka


        Film, emitowany w TVP Historia, nakręcony w Izraelu, przytacza wywiady z ludźmi uratowanymi z Holokaustu przez Polaków. Jedna z kobiet mówi, iż wstydzi się za tych Żydów, którzy oczerniają Polaków, inna przytacza swoją rozmowę z młodym Żydem, który wyraził się w ten sposób:   Gdybym miał tylko jeden nabój i do wyboru, zastrzelić Polaka czy Niemca – zabiłbym Polaka! – Czy ta wypowiedź bulwersuje kogoś? – bo mnie, w świetle mojej obecnej wiedzy o naszych sąsiadach – już nie. Zresztą ten młody Żyd jest tutaj najmniej winny. Jak ma myśleć, skoro wychowany jest na książkach „historyków Holokaustu”. Takie książki, jak prof. prof. Ludwika Hirszfelda, Izraela Szahaka, Richarda Lukasa, czy wypowiedzi Miriam Akanii  nie są w Izraelu powszechnie znane. 

        Najwstrętniejsze jest jednak to, że takie myślenie musieli zaszczepić temu młodemu Żydowi również najbliżsi, którzy najprawdopodobniej przeżyli w większości dzięki odwadze, ofiarności i zwykłej ludzkiej postawie tysięcy Polaków. W książce prof. Hirszfelda czytamy i takie zdanie: „(...) Niemcy byli nieszczęśliwą miłością Żydów”– jak widać po tym młodym Żydzie przysłowie, że stara miłość nie rdzewieje, również się sprawdza.  Miłość obu narodów jest niezaprzeczalna (nie ma przecież już stereotypu Niemca antysemity), lecz na wszelki wypadek synagoga w Berlinie jest strzeżona przez wozy pancerne, a cmentarze i inne placówki żydowskie również otoczone są baczną opieką. Natomiast w „antysemickiej” Polsce (mówię o Wrocławiu) nikt synagogi nie pilnuje, chodzimy tam na koncerty czy wystawy, a uliczka z żydowskimi knajpkami jest chętnie odwiedzana przez młodzież i starszych „różnej maści”, i o żadnych incydentach „anty” również nigdy nie słyszałem.

                                      

                                                   „Zło jest tam, gdzie nie ma współczucia”


       Wszyscy dobrze znamy i mamy przed oczami zdjęcia czy filmy dokumentalne pokazujące warszawskie czy łódzkie getto – chodzące żywe szkielety żebrzących dzieci, przyglądających się wystawom sklepów, kawiarń i cukierni, a w nich obżerające się dobrze ubrane towarzystwo, obwieszone złotem i brylantami (jak pisze w swoich pamiętnikach Władysław Szpilman). Straszliwie wychudzone trupy dorosłych i dzieci, najczęściej nagie, leżące na chodnikach i obojętnie przechodzących przechodniów. Przypominam te sceny, ponieważ okrywają one wyłącznie (poza Niemcami) hańbą społeczeństwo żydowskie. Dlaczegóż to wybrylantowane towarzystwo nie pomagało swoim współplemieńcom?! Nigdy nie ośmieliłbym się, z dzisiejszego punktu widzenia, oceniać postawy tych ludzi, ale, jeśli nam zarzuca się, dlaczego nie zrobiliśmy więcej, aby ratować Żydów? – to ja jestem oburzony taką bezczelnością, cynizmem i  brakiem skruchy za własne grzechy, brakiem jakiejkolwiek reakcji z własnej strony, oraz wdzięczności za pomoc, która kosztowała Polaków tysiące wymordowanych rodzin i których również zginęło miliony. 

        Oczywiście obraziłbym takich ludzi, jak Stella Zylbersztejn, która ma w sobie tyle godności i zachowała tyle wdzięczności, aby doprowadzić do przyznania 20 medali Sprawiedliwy wśród Narodów Świata rodzinom, które udzieliły jej pomocy po tym, jak uciekła z getta w Łosicach. 

        Wrócę jednak do getta i opowieści ludzi, którzy to piekło przeżyli. W filmie pani Agaty Tuszyńskiej o Werze Gran bohaterka opowiada, jak policja żydowska wyciągała z domów brutalnie za włosy kobiety przeznaczone do obozów śmierci, a brutalnością swoją przewyższali Niemców. Inny rozmówca mówi: – Robiłem rzeczy złe, których się dzisiaj wstydzę i mam ogromne wyrzuty sumienia – nikt z Żydów, którzy przeżyli getto nie może mieć czystego sumienia.

        Profesor Ludwik Hirszfeld wspomina: „Rzucały się w oczy chmary dzieci samotnych, żebrzących i głodnych. Było to najstraszniejsze wrażenie w dzielnicy. Gdyż był to żywy wyrzut, skierowany nie tylko do zaborcy, ale i przeciwko Żydom”. Dalej: „(...) stwierdziłem brak litości dla nędzarzy, chytrość, pęd do oszukiwania nawet u elity umysłowej.  Obozowy Żyd bez litości okradał swoich współtowarzyszy niedoli. Służba Porządkowa rekrutowała się na ogół z inteligencji. Była potworna. Przekupstwa i szantaż były na porządku dziennym. (...)Wydaje mi się niesłuszne, ażeby przemilczeć złe strony Żydów, wysuwając jedynie wysoki poziom moralny i intelektualny wielu jednostek.(...)Motłoch żydowski był najbardziej zacofanym motłochem w Europie. (...)Żydzi przypominają ogród bez pielęgnacji: dużo chwastów, a między nimi ukryte piękne kwiaty”.

         Profesor pisze również, że wielu Żydów dorobiło się w getcie milionów współpracując z Niemcami – przypomnę, że w tym czasie dzieci żydowskie umierały z głodu na ulicy. Jednym z najlepiej prosperujących przedsiębiorstw był zakład pogrzebowy, niestety nie wszystkich było stać na pochówek, więc wyrzucano na przykład matkę przez okno na ulicę – często nagą – aby służba porządkowa pochowała za darmo. Józef Orlicki w książce „Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich 1918-1949” pisze: „Prezes Judenratu w getcie warszawskim, inż. Czerniakow, lakonicznie zanotował w prowadzonym dzienniku, pod datą 6.XII.1941(...) W getcie można naliczyć 10 000 kapitalistów. (…) to była „nowa elita”. (…) Tuż za nimi, w skali dochodów osiąganych wyłącznie drogą korupcji i szantażu, pozostawali funkcjonariusze żydowskiej policji gettowej i znaczna część urzędników Judenratu”. Pomyślcie – pomimo takiej ilości bogaczy, dzieci żydowskie (i nie tylko dzieci) umierały z głodu na ulicy – i ci sami ludzie mają odwagę oskarżać nas o to, że za mało pomagaliśmy! Profesor Hirszfeld przytacza inny fakt: podczas likwidacji warszawskiego getta,  Niemcy odkryli kilkanaście bunkrów wypełnionych złotem, dolarami i żywnością. Żywnością! – a ludzie umierali z głodu na ulicach! Profesor pisze: „Żydzi poczuli w dzielnicy, na czym polegają ich ujemne strony. Brzydki jest nadmiar głodu życia i brak współczucia. Poczucie narodu wybranego, a jednocześnie pogarda dla własnego narodu. Trudność uznawania motywów innych niż interes.” Psychologowie amerykańscy przesłuchujący niemieckich zbrodniarzy wojennych wyciągnęli podobny wniosek, wyrażając go słowami: „Zło jest tam, gdzie nie ma współczucia”.

       My nie mamy powodu wstydzić się szmalcowników, którzy przeważnie wywodzili się z marginesu społecznego, ponieważ był to znikomy procent – większość narodu była inna i nikt i nigdzie na świecie nie zrobił więcej dla Żydów, aby ich uratować. Natomiast liczba żydowskich szmalcowników, łapowników, obojętnych milionerów (w Polsce i za granicą) oraz urzędników współpracujących z Niemcami przeciwko własnemu narodowi, była kompromitująco olbrzymia – konkretów nie będę tu przytaczał, bo na ten temat można pisać całe tomy. Mamy za to powód wstydzić się tych Polaków, którzy podejmują dzisiaj kłamliwą  i oszczerczą kampanię przeciwko Polsce i Polakom, gdy już przecież prawie wszystko wiemy co działo się w Polsce w czasie wojny i po niej.

         Ktoś kto skazał własne dzieci na śmierć głodową, a inne w pierwszej kolejności wepchnął do komór gazowych i własną matkę wyrzucił nagą na ulicę, aby nie płacić za pogrzeb – nie ma żadnego, a tym bardziej moralnego prawa,  oskarżać nas o to, że za mało pomagaliśmy. Przecież żaden z bogatych i wpływowych Żydów amerykańskich, łącznie z prezydentem Franklinem Delano Rooseveltem, nie kiwnęli nawet palcem, aby cokolwiek uczynić dla ratowania swoich braci, chociaż dobrze wiedzieli o ich losie, wiedzieli przede wszystkim właśnie od Polaków. Nie było stać ani Ameryki, ani amerykańskich Żydów, aby wpłacić symboliczną sumę za zacumowanie statku w Hawanie z tysiącami żydowskich uciekinierów z Europy, w konsekwencji czego statek musiał zawrócić. I tacy ludzie maja odwagę dzisiaj nas oskarżać – pisać o „polskich obozach koncentracyjnych” i propagować wiele podobnych kłamstw. Jak widać po naszych sąsiadach  wszystkiego można się spodziewać, tylko nie tego, że potrafią zachować się godnie. Zresztą, kiedyś, któryś z moich znajomych rozmówców, podczas dyskusji, zapytał mnie: – A ile kosztuje godność? Niestety, nie potrafiłem odpowiedzieć mu na to niby proste pytanie.

        Profesor Hirszfeld w tej samej książce doszedł do takiego wniosku: – W tej wojnie, w ogromnej większości, zginęła żydowska hołota, Polacy natomiast stracili w większości inteligencję – najwartościowszą część narodu. Ja chciałbym do tego dodać, że gdy Holokaust Żydów skończył się w 1945 roku, to Holokaust Polaków trwał do późnych  lat 50-tych, gdzie w kazamatach UB i NKWD (przy olbrzymim współudziale naszych sąsiadów – niektóre nazwiska najbardziej „zasłużonych” wymieniłem wyżej), ginęły dziesiątki tysięcy reszty polskiej inteligencji i wybitnych jednostek polskiego narodu. Trzeba i o tym pamiętać, że przeżyliśmy również trzy ludobójstwa: z rąk niemieckich, sowieckich i ukraińskich.

       Czy prof. Hirszfeld był antysemitą? – Nie, był człowiekiem kochającym ludzi, naukę, wielkim humanistą i naukowcem. Czas wojny i doświadczenia życiowe z nią związane pozwoliły mu jedynie przewartościować swoje sądy o człowieku, przyjaźni,  i obudziły w nim  wiele wątpliwości co do wartości gatunku ludzkiego w ogóle. Pomimo to potrafił bez szowinizmu i tendencyjności pisać o wspaniałych Niemcach i Niemcach zwyrodniałych zbrodniarzach, o wspaniałych Polakach i Polakach szmalcownikach, o żydowskiej hołocie, Żydach współwinnych holokaustu i wybitnych jednostkach tego narodu,

                      

                                                      „Co musi zostać powiedziane”

 

        Brak naszej inteligencji, która w ogromnej części została wymordowana zarówno przez Niemców, jak i Rosjan (nie zapominając o powojennych mordach, już przez współrodaków?) jest dotkliwy, i zaważył ogromnie na wychowaniu, i wiedzy historycznej Polaków. Musieliśmy uczyć się historii „właściwie naświetlonej”, a powojenne władze (których znaczącą liczbę stanowili nasi sąsiedzi) robiły wszystko abyśmy o naszej przeszłości mieli jak najgorsze zdanie.

        Niemcy swoją historię potrafią „wygładzać” i zadbać o to, aby nie było stereotypu Niemca antysemity – oczywiście przy wydatnej pomocy żydowskich przyjaciół. Niektóre stare filmy zostały „oczyszczone” z niewygodnych scen („Młode lwy”czy „Wyrok w Norymberdze”) a redaktor niemieckiej telewizji porannej został natychmiast zwolniony z pracy, gdy pozwolił sobie opowiedzieć niewinny żart o swoim koledze Żydzie. Dodam, że w tym samym czasie we wszystkich programach telewizji krążyły najniewybredniejsze żarty o Polakach – oczywiście nikomu „nie spadł włos z głowy”. Pamiętamy również oburzenie Żydów wywołane wierszem „Co musi zostać powiedziane” noblisty Güntera Grassa – istne trzęsienie ziemi. Nasi sąsiedzi przeżyli szok, że ktoś ośmielił się  skrytykować ich na arenie międzynarodowej – i to kto: noblista i Niemiec. Widać, że i w Niemczech wreszcie coś się zmienia, ponieważ niektórzy mają już dosyć bezczelnych zachowań, wymuszeń haraczy, i zamykania ust.

         Moje twierdzenie na początku artykułu, iż niedługo okaże się, że to Polacy wywołali II Wojnę Światową, nie było wcale żartem. Wyemitowany ostatnio w telewizji niemieckiej i polskiej film „Nasze matki, nasi ojcowie” pokazuje Polaków jako antysemickich żołnierzy AK, a Niemcy bardziej są ofiarami, niż sprawcami. Ponieważ akcja filmu zaczyna się w 1941 roku napaść Polaków na Niemcy nie jest jeszcze pokazana. Jestem jednak pewny, że następna wersja filmu, zaczynająca się w 1939 roku, ukaże „całą prawdę” o naszej zdradzieckiej napaści na szlachetny naród Trzeciej Rzeszy – bo taka wersja na pewno powstanie i to też nie jest żart.

          Film „Nasze matki, nasi ojcowie” to manipulacja, której każdy uczciwy Niemiec powinien się wstydzić i odbierać ją z niesmakiem. Realizatorzy filmu nawet nie silili się specjalnie, aby inteligentniej zmieniać fakty (uważali widać, że na wiedzę, mentalność i poziom zachodniego widza to wystarczy). Weźmy na przykład przyjaźń głównych bohaterów z Żydem, która już w latach trzydziestych zawiodłaby ich do obozu koncentracyjnego, lub rozmowy na temat wojny i Hitlera, za które, w tamtych czasach, wisieliby za żebro na hakach. Albo, Żydzi jadący w czyściutkich pasiakach do Obozów Zagłady to parodia, bo przecież wiadomo, że z gett jechali w codziennych ubraniach z wypchanymi walizami. Oczywiście jest pokazany dobry Wermacht, a tylko źli SS-mani... „Każdy Żyd jest partyzantem”– takie zdanie pada również w tym filmie i proszę się tylko nie śmiać, przecież o niektórych z nich napisałem wyżej. Czy wyobrażacie sobie państwo również, pozdrawiających się dwóch niemieckich wojskowych inaczej, niż „hailujących” z wyciągniętą ręką? – no więc w tym filmie nawet to zmieniono i wojskowi oddają sobie honory salutując do daszka, jak w każdej innej armii.

        Nieudolna dyskusja telewizyjna (dlaczego w tego rodzaju dyskusjach biorą zawsze udział dziennikarze nieprzygotowani o małej wiedzy lub złej woli?) z doradcą twórców filmu prof. Juliusem Schoepsem unaoczniła, że nawet najdelikatniejsza próba prostowania faktów niczego nie zmieni, bo, jeśli dwóch dobrych przyjaciół się dogada, mogą bez żadnej żenady nawet Wisłę pomylić ze Sprewą lub Synajem. Gdy jednak pytania polskiego redaktora (wprawdzie niezbyt drążące) stawały się troszkę dla rozmówcy kłopotliwe; profesor z rozbrajającym uśmiechem oznajmił: – że ma prawo do takiego spojrzenia, ponieważ jest nie tylko Niemcem, ale również Żydem. Zrozumiałem, że to oświadczenie wyjaśnia wszystko i zamyka całą dyskusję, a mowa o prawdzie, faktach czy uczciwości są argumentami tyle żałosnymi co bezcelowymi, bo te określenia w świadomości i mentalności pewnych ludzi po prostu nie istnieją lub są ambiwalentne.

           Profesor Szewach Weiss, który miał być naszym rzecznikiem i przed dyskusją zapowiadał, że powie kilka „słów do słuchu” berlińskiemu doradcy filmowców... niespodziewanie  przypomniał nam, że również jest Żydem, zrezygnował z polemiki i zaczął mówić coś o długich nosach, de Gaulleu, i ni z tego, ni z owego oświadczył, że najchętniej wykreśliłby ze słowników słowo „ale”. Rozumiem, że to słowo jest dla niektórych często niewygodne, ale to przecież bardzo ważny spójnik wyrażający przeciwieństwo, kontrast. Wyeliminowanie tego słowa uniemożliwiłoby wypowiedzenie odmiennego sądu – w tym wypadku prawdy, a w wypadku Jedwabnego – przyczyny takiego zachowania Polaków.

       My (nie wszyscy oczywiście) opluwamy siebie i swoją historię, a staramy się zrobić to nawet wstrętniej od obcych. Chciałbym zwrócić uwagę i na takie niby mało znaczące fakty: wszyscy, tak zwani kulturalni Polacy są bardzo zbulwersowani antyżydowskimi wpisami w internecie (jeśli kłamliwymi – słusznie), lecz prawie nikt nie oburza się na wypowiedzi antypolskie (dlaczego?). Kilka lat temu, nawet nasz przyjaciel, były ambasador prof. Szewach Weiss wyraził się w ten sposób: –„Polacy powinni kochać Żydów”. Proszę zauważyć, pan ambasador nie powiedział: powinniśmy się kochać, nie powiedział również – Żydzi powinni kochać Polaków – nie, pan ambasador powiedział, że to ja jako Polak powinienem kochać Żydów. Tylko – niestety, ale ja jakoś nie mogę znaleźć ani jednego powodu, który mógłby tę miłość uzasadnić, myśląc o całej nacji. Oczywiście mam swoich ulubieńców i idoli, jednych szanuję, jako ludzi, innych uwielbiam, jako artystów czy uczonych, ale tak bez wyjątku... to ja nawet samego siebie nie kocham.

           Przypominają mi się słowa, które w filmie „Łyżeczka szczęścia” wypowiada pani Sendlerowa: – niech nie karzą mi kochać Niemców, bo widziałam jak „dobry, uczciwy” Niemiec – żaden tam Hitler czy Goebbels – strzelał w plecy żydowskiego dziecka wspinającego się na mur, aby zobaczyć, co jest po drugiej stronie. Oczywiście, aby o tym nie pamiętać zostało już sowicie opłacone i opłaca się nadal, lecz dla naszych sąsiadów to o wiele za mało, aby zacierać własny współudział – trzeba tę winę na kogoś zrzucić, a można to zrobić tylko w najpodlejszy sposób – kłamać bez żenady i żadnych moralnych hamulców.

          Michał Anioł około pięćset lat temu zanotował: dobry człowiek, od spotkanego go dobra, staje się jeszcze lepszy, zły – jeszcze gorszy.

          Jestem pewny, że oskarżaniu nas nie będzie nigdy końca i o zupełnym zwycięstwie prawdy nie ma co marzyć, ponieważ niegodziwości nie można zwyciężyć. Obrzucający cię błotem, doskonale wie, że zawsze cię ubrudzi. Walczyć jednak o prawdę trzeba ale godnie.

                           

                                         „Kto sumienie ma, będzie mu ono karą”


        Powinno się i to wiedzieć – bo wiele mówi o naszych sąsiadach, że w Izraelu nikt nie wie,  kto to był Jan Karski – honorowy obywatel Izraela, jeden z największych bohaterów antyhitlerowskiego podziemia, człowiek który chciał zatrzymać Holokaust! Jego przekaz dostarczony do Białego Domu o sytuacji Żydów w Europie, pozostał bez reakcji – zarówno ze strony Białego Domu, jak i amerykańskich Żydów. Pani Dvorak-Kousyn przewodnicząca organizacji polsko-żydowskiej przyznała, że ani ona, ani nikt w Izraelu nie wiedział nic, kto to był Jan Karski i co zrobił dla jej kraju. – Wszyscy powinni uczyć się od niego człowieczeństwa – stwierdziła pani przewodnicząca, a były ambasador  prof. Szewach Weiss wyraził się: „Polska może być dumna, że miała takiego człowieka”. Ambasador Polski w Izraelu stwierdził, iż Jan Karski powinien być tak znany w Izraelu jak Wallenberg czy Schindler. Dlaczego więc nie jest znany?  Tu muszę wtrącić swoje zdanie na temat „bohaterstwa”  Schindlera. Pan Schindler uratował około tysiąca Żydów, ale tylko tych, którzy założyli i prowadzili dla niego fabryczkę, zarabiając  mu pieniążki, i który współpracował z SS. Pan Schindler nie narażał swojego życia „ratując” tych Żydów, pomimo to został uznany w Izraelu za bohatera. Pani Sendlerowa natomiast, która uratowała „tylko” 2500 żydowskich  dzieci, która była maltretowana na gestapo i której w każdej chwili groziła śmierć – nie zyskała uznania naszych sąsiadów. Dopiero kilka lat temu, już prawie na łożu śmierci, została „odkryta” – lecz również nie przez naszych sąsiadów. Widać rządzą nami zupełnie inne oceny moralne człowieka,  dlatego porozumienie jest takie trudne.

        Chciałbym się kiedyś dowiedzieć, jak zachowają się ci wszyscy młodzi Żydzi, którzy poznają (jeśli poznają) kiedyś całą prawdę o Holokauście, II wojnie światowej, postawie Polaków i własnych rodziców, czy rodaków w Ameryce, i innych częściach świata. Czy będą potrafili zmienić zdanie, czy dalej trzymać w zanadrzu tę hipotetyczną kulkę dla Polaka. Czy wielu jest rodziców, czy dziadków tych młodych ludzi, dla których karą jest sumienie – w myśl powiedzenia Dostojewskiego: „Kto sumienie ma, będzie mu ono karą”?

        Nie mogę zrozumieć, jak ludzie, którzy również przeszli tyle co my i tyle wycierpieli mogą dzisiaj być tak bezwzględni, niewrażliwi na cierpienie innych, i niesprawiedliwi w stosunku do swoich – często przyjaciół, którzy ratowali ich życie. I czy warto jest w ten sposób niszczyć całą sympatię i współczucie, jaką wielu z nas miało, tylko po to, aby starać się wymazać własne niegodne zachowanie, które przecież, i tak wymazać się nie da, a wręcz przeciwnie – będziemy zmuszeni przypominać je choćby we własnej obronie.

        Nim zadam pytanie postawione w tytule, chciałbym powiedzieć parę słów o sobie. W  latach 50-tych mieszkałem w Wałbrzychu, kończyłem tam Liceum Ogólnokształcące im. TPD i  musicie uwierzyć mi na słowo, że dopiero kilkadziesiąt lat później – już za granicą – dowiedziałem się, że mieszkałem w mieście o największym po wojnie skupisku Żydów w Polsce. Była również zupełnie spora liczba autochtonów, Polaków z terenów wcielonych do ZSRR i Polaków z Francji. Dla mnie było zupełnie normalnym i bez znaczenia, że jeden z kolegów  miał na imię Abel inny Manfred, czy Andrzej, a jeszcze inny Jean-Pierre. Jedni byli kolegami, inni przyjaciółmi – bez względu na imię. Chodziliśmy razem na wycieczki, zabawy, uprawiali sport, dyskutowali, urządzali prywatki i zakochiwali w sobie – również bez względu na imiona. Rozjechaliśmy się na studia, rozpierzchli po świecie, minęły dziesiątki lat, a mimo to niektóre znajomości przetrwały, bez względu na imię kolegi i miejsce zamieszkania. Boję się jednak, aby ta nachalna propaganda musu kochania kogoś, obowiązku przyznania się i pokuty za nie swoje grzechy nie zepsuła dotychczasowej sytuacji. Przykazanie mówi: „Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego” –  ja rozumiem to tak, iż nie ma znaczenia kolor skóry, włosów, czy kształt nosa.  Nie znam jednak przykazania, które każe mi kochać szczególnie jakąś nację. Muszę się przyznać i do tego, że dużo szczęścia mają moi przyjaciele, iż  nie kocham ich tak, jak siebie samego.

        Właściwie, pytanie postawione w tytule: „Czy jestem antysemitą?”– jest retoryczne, ponieważ ja znam na nie odpowiedź.   

         Mam jednak inne pytania, na które nie znam odpowiedzi – kiedy można kogoś nazwać antysemitą i dlaczego antysemityzm jest naganny, a antypolonizm już nie?

Chciałbym jeszcze dodać, że antysemityzm dopiero wówczas będzie dla mnie zwrotem piętnującym, jeśli antypolonizm będzie piętnującym Jana Grossa i jemu podobnych w Polsce i na świecie.                                                                                                                      


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo