zbigniewkobylanski zbigniewkobylanski
153
BLOG

A nad głową herosi

zbigniewkobylanski zbigniewkobylanski Sztuka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

   Zbyszek Kobylański

A nad głową Herosi

Wstęp do katalogu wystawy Nikole Naskowa we Wrocławiu

 

    Nie będę mówił o obrazach, które macie przed sobą. Przecież i tak każdy patrząc na ten sam obraz widzi  co innego w zależności od wiedzy, wrażliwości, a wreszcie od tego, co sam chce zobaczyć.

     Opowiem zatem o chłopcu, spotkanym prawie pięćdziesiąt lat temu, który szedł z bardzo daleka do NOWEGO, a kamieniami milowymi były: nadzieja i lęk, walka i zabawa, radość i tęsknota, miłość i nienawiść, pewność siebie i wątpliwości,  przyjaźń i zdrada, aż wreszcie doszedł do… samotności.

     Opowiem wam o chłopcu, który nigdy nim nie był, bo musiał być dorosłym, a będąc dorosłym, mimo sukcesów, pozostał chłopcem.

      Większość osób „z dawno zapomnianych czasów” zatarła się gdzieś w mojej pamięci, on jednak jest jedną z tych, którą mam zakodowaną we wspomnieniach i jedną z najbardziej wyraźnych, a właściwie „jakby to było wczoraj”. Kontakt nasz zerwał się na długie lata, lecz ja dalej, przy różnych okazjach, prowadziłem z nim dysputy „w głowie”. Jego sądy bezkompromisowe, z którymi nie zawsze się zgadzałem, były jednak „jakieś”, a „jakieś” się pamięta i jest się o co sprzeczać. Trzeba było się go „uczyć” i przyjmować takim jaki był. Dzisiaj mnie, starego wróbla, nie nabrałby na znane sztuczki, które  pod pokrywką chełpliwości i obcesowości  ukrywały delikatność i wrażliwość

      Pamiętam pracownię, jego śmiałe rysunki i autoportrety – akceptację własnej osoby i potwierdzenie istnienia. Pamiętam śliczne zmysłowe dziewczyny o profilach greckich bogiń rysowanych wyrafinowaną kreską mezzotinty. Pamiętam rozmowy o literaturze, a właściwie sytuacjach z literatury, którymi żyliśmy. Literatury, którą odbierał podobnie jak ja „wnętrznościami” i wspólne tańce na stole, bo po filmie Zorba wszyscy mężczyźni w Polsce byli Grekiem Zorbą - świętując własne katastrofy tańczyli czyrtaki. Najbardziej ujął mnie jednak tym, gdy (po którejś tam szklaneczce) zaczął recytować kazanie księdza Kamińskiego: Panie pułkowniku Wołodyjowski! Larum grają, nieprzyjaciel w granicach, a ty nie wstajesz, na koń nie wsiadasz, za szablę nie chwytasz… Przypomniał mi matkę, która deklamowała mi to z pamięci, gdy byłem małym chłopcem. Tym „kupił” mnie na dobre i odtąd stał mi się bliższy od wielu kolegów. Odtąd widziałem nad jego głową również naszych bohaterów, którzy zupełnie nieźle dawali sobie radę z tytanami Aten, Sparty czy Troi.

     Myśląc o nim zastanawiam się, czy gdzie indziej przeżyłby równie „wspaniałą katastrofę” i czy jej  żałuje.

     Chłopcze, zbieraj siły, bo do Itaki jeszcze kawał drogi, a tam czeka na ciebie łuk, który tylko ty potrafisz napiąć, aby odzyskać dom i nie zastanawiaj się komu bije dzwon – ale dlaczego bije coraz głośniej.

      Opowiem o Nicole Naskow… ale właściwie po co – przecież wszyscy doskonale go znacie.


                                                                                          


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura