Zbyszek Zbyszek
2868
BLOG

Pożeganie pani Bogny Janke

Zbyszek Zbyszek Blogi Obserwuj temat Obserwuj notkę 74

Chciałbym jakoś, pewnie niezdarnie, dołączyć, do tej fali podziękowań, podsumowań, jaka wiąże się z odejściem pani Bogny Janke z pozycji właścicielki i zarządzającego Salon24.pl. Nie załapałem się na wodospad pod notką pani Bogny. Czynię to teraz. Indywidualnie. Bo tak mam. Bo chodzę ścieżkami, które sam wydeptuję. Bo marsz w tłumie jednomyślnych, zawsze mnie jakoś...

Pani Bogno. Nie dziękuję Pani, za to, że miałem możliwość publikowania notatek tutaj. A przecież ta możliwość wiązała się z całym szeregiem, pozytywnych w sumie doświadczeń. Z rosnącą umiejętnością własnej wypowiedzi. Z poznaniem nowych ludzi. Owszem niefizycznym, ale to nic nie szkodzi. Zdumiewającym doświadczeniem z salonu24.pl jest doświadczenie tego, czym są ludzie, czym jest ludzka zbiorowość. Z jednej strony miałem na jej temat przekonania dziecięce, te bardzo pozytywne, że wystarczy wolność, że wtedy ludzie sami i będzie cudownie. Z drugiej wiek dojrzały, nauczył mnie głębokiego sceptycyzmu i wahadło przekonań wychyliło się w drugą stronę, i zacząłem postrzegać ludzi jako tłum, w którym zwycięża głupota, rozkład, chamstwo.

Pospolite ruszenie - salon24.pl - nauczył mnie, że obie tezy są prawdziwe. Że owszem, większość zachowań jest dość prosta i bywa negatywna, tu niestety lub stety nasz polski modus-operandi. Jednak o dziwo. Nie sterowani, nie zmuszani ludzie, stopniowo sami zaczynają się przekonywać, co jest wartością, co jest prawdą. Jakby była w każdym z nas jakaś busola. Która owszem słaba jest. Igła drży próbując pokazać właściwy kierunek. Często ludzie tą busolę gdzieś wsadzą w zagracone rejony swojego wnętrza i kierują się czymś zupełnie innym.

A jednak w warunkach wolnej, nieskrępowanej komunikacji, stopniowo pojawiają się i konstytuują, rzeczy wartościowe, relacje. Na plan pierwszy potrafią się wysuwać cenniejsze, niźli prymitywne, treści. Jakby sami z siebie, ludzie potrafili generować wartości, zaś antywartości musiały być stymulowane, jak w komunizmie.

Pisać teksty typu blog zacząłem dawno. Już nie pamiętam kiedy. To był portal Wirtualna Polska, który wprowadził taką możliwość. Wtedy to było - pewnie jak na początku Salonu24, ale chyba wcześniej. Jak grom z jasnego nieba. Jak coś nowego i fascynującego, bo oto w palecie dostępnych wszystkim treści "profesjonalnych" pojawiły się na stronie WP treści "blogerskie" i okazywały się lepsze, po prostu lepsze, niż "profesjonalne". Głębsze, ciekawiej pisane, przemawiające.

Wirtualna Polska zachowała się wówczas normalnie. Zaczęła - uwaga... - płacić blogerom, za współtworzenie serwisu. To były jakieś grosze zupełne, ale były. Dla najlepszych. Nikt wtedy nie myślał o "zarządzaniu treściami blogerów". Chodziło o poziom tekstu, o jego zawartość i wartość. Ale... to się dość szybko skończyło. Właściciel odkrył, że może mieć to samo za darmo, bo może. Bo dla człowieka wartością było to, że może się  podzielić swoją refleksją z większą liczbą osób, niż na co dzień. Więc się zmieniło. Potem... te blogi zaczęły być wycofywane. "Profesjonalne" treści zastąpiły treści ludzi. Blogi - chyba całkiem zamknięto. W sumie ciekawe z jakiego powodu.

Salon24 to też jakaś przygoda. I tutaj miałem swoje sukcesy. Jakoś nie kojarzę jak to było z pozycjonowaniem, za czasów salonu Igora i Radka, ale za czasów pani, moje notki trafiały momentami na najwyższe podium. Oczywiście znacznie rzadziej niż niechętni mi blogerzy czy blogerki sugerują. Ale czy to ma znaczenie? Jak dla mnie - wystarczająco często. Nawet dostałem kiedyś od salonu24 nagrodę. Przyszedł pocztą, w białej kopercie. To był taki mały pen-drvie, nagrody dla najlepszych blogerów. Ten pendrive był zepsuty i nie działał, ale... wcale nie to było najważniejsze. Widać było, że blogerzy są zauważani.

Moja obserwacja tego, czym jest pisanie amatorskich tekstów prowadzi do kilku pytań i kilku spostrzeżeń.

Po pierwsze czy to jest zasługa właściciela platformy blogerskiej, że umożliwił on zamieszczanie na niej tekstów osobie postronnej, tzw. blogerowi. Otóż wydaje mi się, że nie. To jest w tym sensie zasługa, w jakim jest zasługą właściciela Żabki to, że mogę w dzień świąteczny kupić u niego coś, czego właśnie w domu zabrakło albo właściciela marketu, że generalnie jest towar i dość tani.

To jest po prostu biznes. Jeszcze raz. To jest biznes. Na użytek klientów, tworzy się - trochę jak w politycy czy pr - obraz, że to jakaś platforma obywatelska, że właściciele robią to "dla nas", ze względu "na nas", Że to my jesteśmy wartością i podmiotem w tym wszystkim. To... nieprawda. Mimo sztafażu i słownej warstwy, wprost lub pośrednio formułowanej.

Kasjerka może być uprzejma, z urzędniczką czasem da się zagadać, a i mechanik od samochodu potrafi być spoko. Ale oni wszyscy nie robią tego, czego robią, ze względu na nas. Robią to ze względu na siebie. I dobrze. I to normalne. Normalne jest to, że chcą czegoś dla siebie. Że aby to dostać robią coś dla innych. Jeśli to robiąc, dodają coś osobistego i od siebie tym lepiej. Ale nie mieszajmy porządków. To jest biznes, a my nie jesteśmy w nim podmiotem. Jesteśmy przedmiotem, tak jak markecie, który pieprzy swoimi megafonami "ze względu na dobro naszych klientów...". Ich naprawdę - i tu proszę panią Bognę o pominięcie zdania - gówno obchodzi dobro klientów. Klient jest wsadem, tak jak wsadem jesteśmy my, dla biznesowych platform internetowych.

- Tak? Jak tak to wy... - i tu pada hasło "strajku kobiet". - No ale to jestem podmiotem czy przedmiotem - padnie w odpowiedzi. Metoda kija i marchewki to podstawowa metoda tresowania ludzi. W sumie sami ją stosujemy. Nie jesteśmy ideałami. Choć czasem się staramy.

Zmiany

Podsumujmy zatem jakoś zmiany, jakie wprowadziła pani Bogna na salonie24 w czasie nim zarządzania. Zmiany w stosunku do stanu poprzedniego.

Po pierwsze salon stał się  obrazkowy. Dodano warstwę graficzną, wybijającą na plan pierwszy zdjęcia i tytuły. Ponoć 90% komunikacji czytelniczej, tego co dostaje się do lub zostaje w świadomości ludzi to - tytuły i obrazy. Tu widać zmianę. Zdjęcia dobierane są profesjonalnie. Przyciągają wzrok. To fajne.

Po drugie ponieważ "serwer nie mógł udźwignąć" podjęto próbę przeniesienia komentarzy salonowych w obszar facebooka. Żeby komentować, w sumie korzystać z salonu24 należało mieć konto facebookowe i za pomocą platformy Marka Słodkoberga, komentować. Nie wyszło. Wycofano się z tej próby. Nie wyszło bo...? Technika zawiodła? Ludzie stawiali opór? Spadała liczba odsłon? Nie wiem. Ze zmiany się wycofano.

Po trzecie odebrano Autorom prawo własności do tytułu - nagłówka własnej publikacji. Nie ważne co napiszesz. Pani Bogna zmieniła zasady tak, że jej pracownik nadaje tytuł naszej notce. Przypomnijmy, że tytuł właśnie, stanowi lwią część komunikacji w świecie internetu i prasy. Ten tytuł blogerom odebrano.

Nie twierdzę wcale, że tytuły dawane przez adminów są złe. Zwykle mieszczą się w ramach dopuszczalności i starają się być bardziej chwytliwe, docierające, skłaniające do kliknięcia w tekst, co w zasadzie dla autora jest korzystne. Jednak prawo do tytułowania własnej pracy, na stronie zawierającej właśnie tytuły - odebrano. To wbrew pozorom jest bardzo istotna zmiana. Zmiana pozycji blogera. Tego kim jest. Właśnie tutaj widać, jak z podmiotu staje się przedmiotem. Wsadem do wykorzystania. To znów - nic złego. Tak po prostu jest. Coś za coś. To biznes, tylko trzeba go tak nazywać i postrzegać.

Po czwarte, stopniowo, coraz intensywniej i powszechniej, w miejsce tekstów blogerów, na głównej stronie platformy wprowadzono teksty "profesjonalne / właścicielskie". Salon staje się platformą newsowo-prasową. Miejsca dla blogerów jest więc mniej. Duża (większa?) ilość odsłon dotyczy już nie tekstów blogerskich, ale profesjonalnych, zwłaszcza jeśli zastosujemy kryterium doboru treści ze szczytu platformy. W chwili, w  której to piszę, robię zrzut ekranu z salon24.pl. Każdy może sobie zobaczyć. To jest nadal platforma blogerska? Wolne żarty.


image


Dominujący na salonie strumień treści "właścicielskich", nie jest najwyższych lotów, treści poświęcone odżywianiu miały dość przerażającą zawartość merytoryczną, choć czasem ładne obrazki. Tutaj można wiele poprawić, ale to pewnie kosztuje, więc kwestia cena/jakość ma znaczenie.

Po piąte salon24 zajmuje się "kształtowaniem tematyki dyskursu społecznego". Chodzi o to, że nie jest "niezależny", w tym sensie, że o doborze treści na najlepsze miejsca nie decyduje wyłącznie merytoryczna i "artystyczna" wartość materiału. To nie jest bez znaczenia, ale główną rolę wydaje się pełnić "wymagany w danym momencie przez admina temat i przesłanie". Zatem właściciel trenuje ludzi do tego, żeby pisali o tym, o czym on chce, żeby pisali. Dobiera tematy, które ludzie mają mieć w głowach.

Nie bez znaczenia jest też stanowisko, strona po jakiej opowiada się tekst, nie ważne blogerski czy właścicielski. Salon24 zajmuje się tu kształtowaniem opinii zasobu żywego, czy to w postaci aktywnych blogerów,  czy w postaci masowego odbiorcy.

Trzeba oddać sprawiedliwość, że w dziedzinie polityki, choć da się wskazać, zwłaszcza w danych okresach czasu, pewne preferencje, to salon24 z uporem godnym pochwały, stara się zachować różnorodność, promując teksty, nawet z pominięciem ich jakości, wyrażające różnorodne stanowiska. Jednak w innych dziedzinach, mówienie o niezależności od otoczenia wydaje się być przesadą - patrz cykl właścicielskich newsów i treści poświęconych wiadomemu tematowi.

Po ostatnie salon24 prowadzi (prowadził w poprzednim okresie?) rozmaite działania cenzorskie. Nie chodzi tu o ocenę, czy to dobrze, czy to źle. Chodzi o stwierdzenie faktu, że właściciel cenzuruje blogerów i ich treści. Ma to rozmaitą formę. Po pierwsze notka może być - chyba, sam nie widziałem, więc to może mylne przypuszczenie - usunięta. Po drugie, notka lub wszystkie notki autora, mogą być "zakryte". To da się zauważyć na co dzień,  więc jest zabiegiem dość powszechnie stosowanym. "Ukrycie" notki, powoduje prawdopodobnie jej niedostępność dla zewnętrznych czytelników w ogóle, zaś dla członków salonu "na dzień dobry". Można sobie odblokować. Po trzecie, metodą cenzury jest pozycjonowanie i tagowanie. Z różnych względów, notki blogerów potrafią nie otrzymać "tagu" lub (na dodatek) nie pojawić się nigdzie na stronie głównej poza strumieniem "aktualne" i taka pozycja, jest określana przez blogerów "w piwnicy". Istotnie bowiem zmniejsza dostępność notki, która dla członków salonu jest dostępna przez "Obserwowane", zaś dla większości tj. postronnych czytelników, nie jest widoczna wcale.

Raz jeszcze, nie oceniam tutaj, czy cenzura właściciela jest zasadna czy nie. Piszę o tym, że po prostu jest i należy sobie z tego zdawać sprawę.

Zalety

Jednak salon24 ma zalety. Jedną z nich wymieniłem wcześniej i jest to autentyczna próba właścicieli zachowania pluralizmu prezentowanych stanowisk politycznych. To duża wartość. Niezależnie od tego, że wszyscy reprezentujący jasno jakąś stronę polityczną, będą i pozostaną niezadowoleni.

Po drugie jeśli się nie podpadnie właścicielowi i zmieści na wąskiej liście notek na górze, to bloger może się cieszyć z dużej "widoczności" tzn. "liczby odsłon" notki. To znów, duża wartość i zaleta. Owszem związana z pewnego rodzaju właścicielską tresurą i kurcząca się nieco przestrzenią, ze względu na dominację treści poza blogerskich. Jednak - wciąż - to jest wartość i zaleta.

Kolejną wartością salonu24.pl jest mechanizm autorskiego blokowania komentujących pod tekstami z własnego bloga. Jest to potrzebne i użyteczne narzędzie, pozwalające Autorom, na wprowadzanie pewnego porządku do sfery publikowanych przez siebie treści. I znów będą tutaj nadużycia. Będą zarzuty i pretensje. Ale ten mechanizm akurat upodmiatawia blogera, przekazując mu część kontroli nad tym, co się dzieje w obszarze jego tekstu.

Istnieją różne preferencje i podejścia do tego blokowania. Są osoby deklarujące jako wartość brak blokowania w ogóle. Są takie, które blokują i jak raz kogoś zablokują, to już tak zostaje, w zasadzie na zawsze. Ja przykładowo tego mechanizmu używam. Staram się to robić oszczędnie. Na każde wielkie święta mojej religii kasuję wszystkie blokady, zaś te nowo zakładane stosuję czasowo. W mojej intencji propozycyjnie i wychowawczo. Na dziś na mojej liście zablokowanych osób znajduje się tylko jedna pozycja, więc nie jest to jakiś mój nagminny zwyczaj.

Skarbem platformy salon24.pl są "Obserwowane". Jest to kluczowe narzędzie do korzystania z tej platformy przez jej członków. Zapewnia osobisty, a nie właścicielski dobór treści do czytania i zapoznania się. Zapewnia możliwość tworzenia pewnego rodzaju relacji. Ja czytam w pierwszej kolejności "Obserowane", blogerki i blogerów, których cenię. W następnej kolejności, najnowsze, stronę główną i tagi. To bardzo dobrze działa w odniesieniu do obserowanych blogerów. Jakoś nie potrafię z tego korzystać w odniesieniu do notek.

Zarówno blogerskie blokowanie jak i korzystanie z "Obserwowane" upodmiatawia z kolei blogerów, więc to może jednak nie całkiem prawda, że jesteśmy "tylko" wsadem. Przydałby się mechanizm informowania, pod którymi z naszych notek pojawiły się dodatkowe komentarze. Może taki jest. Może go nie znalazłem albo nie umiem korzystać. Dzięki tym mechanizmom możemy przestać być biernymi konsumentami strumienia medialnego. Możemy się rozwijać nawzajem. Wspierać lub korygować. Coś tworzyć.


Komu być wdzięcznym?

Większość komentujących tekst pani Bogny wyraża wdzięczność. Wdzięczność za to, czego tu, na salonie doświadczyli. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że to nie Pani Bogna powinna być główną adresatką tej wdzięczności. Ona robi tu biznes. Zarabia w ten sposób pieniądze, buduje swoją finansową pomyślność, i bardzo dobrze. Jednak to wszystko dobre, cośmy tu doświadczyli, pomińmy złe, zawdzięczamy przede wszystkim NAM SAMYM. To MY tworzymy salon24. Poprzez nasze wolne teksty, poprzez nasze komentarze i interakcje. Przedzierając się przez "piwnicę", tresurę, cenzurę. Borykając się z falami troli i ludzi złej woli szukającymi konfliktu. Błogosławiąc wprowadzone przez właściciela mechanizmy obserwowania blogerów i sprzątania własnego podwórka, tworzymy to, co nazywa się salon24, albo do niedawna się nazywało.

Podziękowania należą się WAM, każdemu z osobna, którzy wymienialiście ze mną uwagi, komentarze. WAM, z którymi się spierałem, bez mała kłóciłem - choć staram się tego unikać, którzy uczyliście mnie nowych rzeczy, pokazywaliście nowy punkt widzenia, nowe podejście, bez sztampy, bez układności i służalczości tak powszechnej u wielkiego medialnego mastodonta.

Salon24 jest wartością. Tę wartość tworzą wolni ludzie piszący w wolny sposób swoje teksty. W wolny sposób wymieniający się swoimi - bywa wspaniałymi, ciekawymi, odkrywczymi, zabawnymi, pouczającymi tekstami. Wam wszystkim więc teraz - dziękuję. Także dlatego, bo nie wzięliście za to złotówki, bo wszystko z dobrej woli, bo staraliście się zachować zasady, normy, szacunek w przestrzeni, gdzie nie były one narzucone. To piękna rzecz.


I na koniec

Pani Bognie dziękuję za obecność. Za wszystkie, wymienione wcześniej, wartościowe rzeczy i mechanizmy. Gdyby nas chciała traktować podmiotowo, to przydałby się mechanizm zrzucania notek dla blogera. Niechby ograniczony raz na rok, raz na miesiąc, dowolnie. W skali przychodów salonu24, to chyba żaden problem. A byłaby to dodatkowa upodmiatawiająca wartość.

Mimo, że podstawową motywacją człowieka jest nastawienie na siebie, zaś w sferze biznesu na własny sukces finansowy, to nigdy nie jest unicestwiony pierwiastek osobistego zaangażowania, czegoś "ponad". Za wszystko, co było właśnie ponad, za każdy element człowieczeństwa ponad biznes, tutaj pani Bognie dziękuję. I... jest pani piękną kobietą. To głupia uwaga, ale prawdziwa. W ogóle Polki są piękne. My Polacy mamy pod tym względem wielkie szczęście.




----------------------------------------------------------------------------------------

postscriptum

Dziękuję serdecznie za komentarze. Te pokazujące, czym był salon24.pl dawniej, skłoniły mnie do zamieszczenia tego post scriptum. Chodzi o ten {LINK}. Gdy patrzy się na niego, to wiele rzeczy staje się jasne, wiele rzeczy widać, bo uzyskuje się "perspektywę". Czasem trzeba się oddalić nieco od tego na co się patrzy, spojrzeć z dystansu, z innej pozycji, żeby z o b a c z y ć.

Otóż salon dawniej, to był właśnie SALON. Było to miejsce, gdzie spotykali się ludzie ze świecznika. Bo kim jest Rybiński, Rosiak, Ziemkiewicz, to każdy wiedział. Oni też nie pisali - chyba - w ramach płatnej usługi, tylko byli z jakiegoś innego powodu. Mniej znani blogerzy pisali w tym środowisku i znalezienie się w nim, to była NOBILITACJA. Właśnie ze względu na tę czołówkę. Która BYŁA UMIESZCZANA W CZOŁÓWCE.

W ten sposób, salon miał charakter wybitnie ludzki, personalistyczny, obywatelski. W ten sposób, istniał w nim silny mechanizm RÓWNANIA W GÓRĘ. Było to wyzwanie, dla "zwykłych blogerów", by podnosić poziom. By "pisać do rzeczy" i robić to na poziomie, co najmniej takim, jak panowie z salonu. Te osobowości, pomińmy tu szczegóły, stanowiły salon, wraz systemem promującym jakość i rozwój, bo utrzymującym w czołówce naprawdę najlepsze teksty,

Z czasem "zwykli blogerzy" "awansowali". Wyrabiali sobie markę dzięki swojej pracy, ale i dzięki decyzjom pozycjonującym Igora i Radka i ich najlepsze teksty znajdowały się wśród tych tuzów salonu. To znów była nobilitacja i równanie w górę. Całość stanowiła spójny mechanizm rozwojowy, generujący istotne treściowo i błyskotliwe intelektualnie treści. Było to miejsce LUDZI, którzy rozwijali siebie nawzajem.

Teraz na czołowych miejscach jest to, co widać na zrzucie ekranu włączonym w tekst. Anonimowe, czasem chyba sponsorowane, krótkie i proste teksty "firmowe". Czy rozumiemy różnicę? Zapytam jeszcze raz - CZY ROZUMIEMY RÓŻNICĘ?

Tych tuzów, "wielkich nazwisk", prawdopodobnie nie dało się zatrzymać. Poszliby w swoje strony tak, czy inaczej. Ale może przyszliby inni? Może nie odeszliby tak szybko. Może wracaliby na trochę, gdyby... BYŁO GDZIE. Gdyby był... S A L O N.

Teraz pozostała nazwa, zaś miejsce ewoluuje, i sprzedaż oraz jej charakter to podkreśla, w stronę portalu z wiadomościami. Gazety dla masowego odbiorcy. Szybkiej. Dosadnej. W sumie anonimowej, jak niektóre nicki, bo których widać, że celem jest "jątrzenie".

Uszczypliwie nieco mówiąc, można by stwierdzić że salon został przekształcony w "saloon" (to z filmów o dzikim zachodzie), gdzie goście plują do spluwaczek, gdzie whiskey jest podrabiana, a mocno umalowane "atrakcje" zapraszają do zapoznania się.

I to jest ta RÓŻNICA. I gdy patrzymy na to, co było dawniej, to widać ją wyraźnie, niezależnie od starego szyldu, czy warstwy deklaracji, które tylko częściowo i czasami pokrywają się ze stanem faktycznym.

Może tak musi być. Może to procesy globalne. "Midyzacji - od króla Midasa - wszystkiego. Muzykę prawie udało się zamordować. Kinematografia się zinfantylizowała i wali w łeb odbiorców powtarzanymi w nieskończoność komiksami dla dzieci. Słyszałem niedawno takie pytanie: - Czy na tym Netflixie nie ma jakiegoś serialu, w którym nie byłoby *****?

Więc to może jest proces "tektoniczny", fizyczny, który wchodzi w każdą niszę i ją przesuwa. Ale życie ma to do siebie, to życie prawdziwe, że przeczy zasadom fizyki. To daje nadzieję. Także dla salonu24.pl, a jeśli nie. To gdzieś indziej. Bo trawa i kwiaty, potrafią się wydobyć, nawet spod wybetonowanej drogi.

Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura