Zbyszek Zbyszek
223
BLOG

Demokracja, politeja i szaleństwo współczesności

Zbyszek Zbyszek Polityka Obserwuj notkę 5

Arystoteles opisał 6 form ustroju państwa, były to z jednej strony: monarchia, arystokracja i politeja, z drugiej strony: tyrania, oligarchia, demokracja. Ustroje uszeregował wg liczby osób podejmujących decyzje dotyczące ogółu ludności w państwie. W monarchii i tyranii jest to jedna osoba. W arystokracji i oligarchii to mała liczba osób, może mniej niż 100. W politei i w demokracji, to duża liczba osób.

Skąd zatem dychotomia: monarchia versus tyrania, arystokracja versus oligarchia i politeja vs demokracja? Otóż różnicą jest to, czy decyzje podejmowane przez podmioty "rządzące" są podejmowane w interesie ogółu ludzi w państwie czy też głównie w interesie rządzącego, nawet ze szkodą, czy kosztem całej ludności państwa, dla której skutki tych decyzji mogą być niekorzystne. Trzy ustroje, których władze działały dla własnej korzyści, na koszt ogółu, Arystoteles uważał za zdegenerowane i szkodliwe. I najważniejsze - do ustrojów zdegenerowanych zaliczał właśnie DEMOKRACJĘ, współcześnie wyznawanego boga mediów, polityki i edukacji.

Warto zwrócić uwagę, że rozróżnienie czy rozróżnianie czy władza działa w interesie ludzi czy w swoim interesie, w zasadzie przestało istnieć. To zagadnienie w ogóle nie funkcjonuje w przestrzeni myślenia i postrzegania rzeczywistości politycznej. Dzieje się tak z kilku przyczyn.

Po pierwsze przyjęliśmy dobrą nowinę liberalizmu, że każdy może, a nawet powinien - co sugerował Dostojewski w "Zbrodnia i kara" - "grabić do siebie", to znaczy działać na własną korzyść z pominięciem uwzględniania korzyści innych. Z sumy takich postaw i działań wg wielkich potęg tego świata zrodzi się dobrobyt dla wszystkich. Rzecz w tym, że z podstawowej perspektywy ludzkiej jednostki skutecznie usunięto widok dobra wspólnego, dobra innych ludzi jako kryterium własnych decyzji. Owo dobro ma się rodzić z sumy egoizmów i grabienia do siebie, przez wszystkich.

Po drugie atrofii uległa edukacja ludzi, zastąpiła ją wszechogarniająca, uprawiana przez niemal wszystkie źródła mające oddziaływanie na ludzi, propaganda. Wszelkie rozstrzygania, samodzielne rozróżnienia, samo myślenie, stało się obiektem tępienia, potępiania, wyłączania. Myślenie stało się zagrożeniem. Wszystko stąło się natury religijnej. Mamy wierzyć i myśleć jak się nam powie. A propaganda mówi jedno - demokracja to dobro.

Stąd, za Arystotelesem, nie ma większego znaczenia jaki krąg ludzi sprawuje rządy, znaczenie ma to, czy czyni to w interesie własnym, czy na równi w interesie wszystkich mieszkańców. Dotykamy tu istotnej cechy współczesnej rzeczywistości, to jest skali kłamstwa na skraju opętania. Wszyscy kłamią, wszystko jest elementem "public relations", czyli polityki informacyjnej nastawionej na wytwarzanie u osób, do których jest kierowana korzystnych dla autorów PR wyobrażeń o świecie.

Stąd właśnie dzisiaj, w zasadzie, nic nie jest prawdziwe, stąd słowa nie odpowiadają rzeczywistości, którą ponoć przedstawiają czy opisują, bo sama sfera słów stała się obiektem bezwzględnej walki, bezlitosnej agresji, bo na placu postrzeganej rzeczywistości została tylko - - k o r z y ś ć  - - w ł a s n a. Więc... czemu nie? Czemu nie prać mózgów innym ludziom, jeśli inni też to robią, jeśli to służy naszym korzyścią. Może ludzie sami siebie nawet okłamują, wytwarzają w sobie przekonanie, że robią coś dla innych, że są okej, gdy jest dokładnie przeciwnie. Istotnym elementem zakłamywania rzeczywistości, tworzenia fikcyjnych jej obrazów, w których żyją "zaczarowane" przez PR masy, są wyjątki, drobne realne elementy rzeczywistości, które potwierdzać mają kłamliwe narracje, odrywające ludzi od rzeczywistości, zapewniające im znośne psychicznie warunki funkcjonowania. Więc rzeczywiście, zrobiłem coś dobrego, widzisz?, to znaczy, że jestem dobry. Okej... Nie. To nie znaczy.

Sumując, jako współcześni utraciliśmy rozumienie rzeczywistości i zdolność do samodzielnego w miarę rzetelnego myśłenia i osądzania. Doświadczająca współcześnie religijnej czci "demokracja", była wskazywana przez Arystotelesa jako ustrój zdegenerowany i szkodliwy. Kategorię dobra wspólnego usunięto ze świadomości ludzi oferując im perspektywę dobrobytu, do którego mieli dojść porzuciwszy dobro wspólne, na rzecz osobistego egoizmu, który pomnożony przez wszystkich, miał w zaczarowany i naukowy sposób owo dobro wspólne wyprodukować. Skończyliśmy w plandemii, ratowaniu planety przed ludźmi, zrównoważonym (najpierw( umysłowym niedorozwoju i totalnym oderwaniu od rzeczywistości poprzez wszechogarniający system tworzenia korzystnych dla ich autorów narracji obrazujących świat w taki sposób, żeby grabienie do siebie było jak najskuteczniejsze.

W tej sytuacji jakie jest wyjście? Lampka dobrego wina. Każde realne dobro. I nadzieja, że jak to wszystko się skończy, to ci po nas, dadzą radę to odbudować, bo... nie będzie innego wyjścia :)



Zbyszek
O mnie Zbyszek

http://camino.zbyszeks.pl/  Kopia twoich tekstów: http://blog.zbyszeks.pl/2068/kopia-bezpieczenstwa-salon24-pl/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka